Wiecie co to za czas – czas na nowy sezon! Nasza ekipa zobaczyła i oceniła 20 różnych serii. Coś dobrego tu już będzie.

Wiecie co to za czas – czas na nowy sezon! Nasza ekipa zobaczyła i oceniła 20 różnych serii. Coś dobrego tu już będzie.
Mam od paru miesięcy problem z pisaniem. Tak zwany brak weny, writters block, jak zwał. Żeby coś z tym zrobić postanowiłam sięgnąć do wypróbowaniem metody – napisz o czymś o czym lubisz. Ale co ja lubię…? Stąd mój pomysł na pewien prosty tekst. 26 moich ulubionych anime. Ot, po prostu. A 26, bo akurat tyle już mam lat. Pomyślałam, że fajnie będzie kiedyś znowu stworzyć taki ranking i porównać co się zmieni w moich upodobaniach. Że jest to lista absolutnie personalna i nie równoznaczna z żadną listą „najlepszych” serii jakie widziałam, nie muszę dodawać? Z mojej strony mam nadzieję, że zachęcę was do sięgnięcia po jakiś tytuł, który mi sprawił frajdę – może akurat też was urzeknie.
Nie mogło być inaczej, żeby Lemurilla nie przygotowała czegoś na pewne bardzo ważne święto! Co prawda nas, skupionych wokół zagramanicznych animacji powinna bardziej interesować druga niedziela maja, kiedy to z grubsza połowa świata obchodzi Dzień Matki. Ale cóż, szanujmy dobre, bo polskie. Przynajmniej nasze jest żywe. Nie to co w pewnych chińskich bajkach…
Bo tak po prawdzie jedno trzeba przyznać – gatunek matek jest w anime wymarły i to nie tylko przez pewną fryzurę, która sprowadza śmierć. Mamuśków po prostu najczęściej nie ma, nawet w stanie agonalnym. To już ojcowie pojawiają się znacznie częściej, szczególnie w shounenach jako ci, którzy przekazują pałeczkę przywództwa czy jakiś power up. Ale matki? Pfff. Prędzej znajdziecie Ditto w Pokemon GO niż żywą matkę lub taką, która nie będzie robiła za tło absolutne. A w takim One Piece’ie jest już na tyle źle, że każda dobra mamcia występuje jedynie w retrosach, tak bardzo są przetrzebione. Ja nie wiem, czy oni tam się jakoś rozmnażają? A, no tak, statystyki zawyża Big Mom…
Miał być ambitny post o ambitnej serii, ale że czasu mało bo się na wesela chodzi to wyskakuję z czymś mniej skomplikowanym lecz równie przyjemnym czyli topką. Jakoś tak uznałam, że skoro Darya mi zakazuje robienia top10 endingów to postacie kobiece też się nadadzą. Odliczanie uważam za rozpoczęte!
Na początku istnienia tego zacnego bloga ktoś popełnił (ktoś czyli ja) post na temat studia Kyoto Animation. Kilka dni temu doszłam do wniosku, że może czas napisać notkę na temat kolejnego bardzo charakterystycznego studia z Tokio, które mimo prawie 40 lat istnienia tak naprawdę w świadomości fanów istnieje od 10 a postacie w produkowanych przezeń animacjach mają bardzo dziwną budowę kręgosłupa. Panie i panowe, przed nami Shaft.