Jak into chińskie bajki, czyli serie anime dla początkujących.

Bycie mangowcem to zarówno przywilej, jak i przekleństwo. Na tej drodze czeka Cię i powód do marnowania większości Twojego wolngo czasu, i najlepszy sposób na kreatywne zabijanie nudy. Możesz zarówno zostać odrzutkiem społeczeństwa, ale też wreszcie znaleźć miejsce, w którym jesteś akceptowany ze wszystkimi Twoimi dziwnymi fetyszami. Anime to część popkultury i jako taka, kryje w sobie zarówno perełki sprawiające, że dowiesz się więcej o świecie i staniesz lepszym człowiekiem, jak i zwykłe śmiecie utrwalające szkodliwe stereotypy. Tak czy inaczej, są wśród nas tacy, którzy raz wkroczywszy na drogę zagłady, nigdy już z niej nie wrócą, Czytelniku tych słów! Jeśli jesteś już po animowej stronie życia, wiesz dokładnie o czym mówię. Jeśli dopiero raczkujesz w tych tematach… Cóż. Zapraszam w nasze progi. Mamy Ci wiele do opowiedzenia. Oraz ciastka. I przypinki. I hejt, i dramy, i moe, i sempajów… Już coś znajdziesz dla siebie. A my ci w tym pomożemy~

Zapraszam do małego przewodnika po tytułach anime, po które warto sięgnąć na początku mangowcowego życia. Rzecz jasna to tylko luźne, niezobowiązujące propozycje, bo ile ludzi, tyle sposobów. Niech jednak post ten służy jako pewna odpowiedź na pytanie „co za anime zobaczyć teraz”. Albo co podsunąć znajomemu, gdy chcemy go na porządnie wciągnąć w nasze animowane piekiełko :)

my day

Czytaj dalej

Między quality a sakugą cz.2 – dlaczego anime są piękne?

W zeszłym tygodniu mieliśmy dość przygnębiającą tematykę wpisu. Ponoć nie ma brzydkich anime, tylko wina brak (credits – rob), ale i tak wszystkie znaki na niebie i w internecie głoszą, że przemysł anime schodzi na psy, nikt nie ma czasu, hajs się nie zgadza, organizacja pracy Japończyków przypomina tą przeciętnego studenta przed sesją. Czy dla nas, biednych fanów, jest jeszcze jakaś nadzieja? Albo też jesteśmy skazani tylko na marne bazgroły i slide-showy zastępującą płynną animację? Nie bójcie się, bo przynoszę wam radosną nowinę – tak, jest nadzieja. Możecie się zdziwić gdzie ją znalazłam…

saku1
Przechodzimy od quality do sakugi.

Czytaj dalej

Bohater ostatniej ławki, czyli co ona w sobie ma, czego ja nie mam?

Ostatnia ławka pod oknem jest obiektem pożądania każdego głównego bohatera anime szkolnego. Nieważne, czyś chłop, czyś baba, czy cynik, czy aspołeczna szuja, czy może zwykły leń z licencją na przysypianie  – to strategiczne miejsce w klasie wydaje się być najlepszą pozycją na wojennym froncie zwanym edukacją. Tam jesteś prawdziwym panem sytuacji, mistrzem filozofii, nieprzystępnym bożyszczem lub niezwykłym bohaterem udającym Zwykłego, Japońskiego Licealistę. Mit ostatniej ławki w anime trzyma się niesamowicie dobrze i długo; tak długo, że my możemy się tylko domyślać, kto pierwszy wpadł na ten pomysł. Co kryje się za popularnością tego miejsca? Czy naprawdę ma to jakiś związek z fabułą, czy wręcz przeciwnie – jest to tylko jedna, wielka, animatorska mistyfikacja? O dziwo nie da się odpowiedzieć na te pytania zdaniem pojedynczym, ponieważ sprawa jest nieco bardziej skomplikowana niż się na pierwszy rzut oka wydaje. No i bardzo dobrze, bo inaczej nie byłoby materiału na całego posta.

The MElancholy of Haruhi Suzumiya classroom   Google Search
Przedostatnie ławki są równie dobre, bo zawsze jakiś random może podkreślić twoją nieprzeciętność, robiąc za tło (sorry Ryu).

Czytaj dalej

Co to jest tanabata i co zrobić, by pewne gwiazdy spełniły ci życzenie

Dzisiaj będzie japońsko. I to tak mocno, opowiem wam bowiem o moim ulubionym dalekowschodnim święcie, które raz na jakiś czas pojawia się także w japońskiej popkulturze. Przypada ono dokładnie dzisiaj – siódmego dnia, siódmego miesiąca. Słyszeliście już o Tanabacie? Święcie zakochanych bóstw przy okazji którego i śmiertelnicy mogą zgarnąć sobie spełnienie życzenia? Wszystko zaczęło się dawno, dawno temu…

tanabatafma.jpg
Praktycznie każda popularna seria ma jakiś art w konwencji tanabaty, a ja nie mogłam się powstrzymać przed wrzuceniem czegoś z FMA (miałam plakat z tą grafiką kiedyś na ścianie :D)

Czytaj dalej

Cały fandom tańczy z nami!

No, to sobie wymyśliłam temat na wpis. Bo dzisiaj będzie, ni mniej, ni więcej jak o tańcach. Tańcach, który podbiły polski fandom mangowy. Że nasi mangowcy ruszać się lubąi (mimo, że w czasie wolnym najczęściej widać ich przed swoimi komputerami) zobaczyć można choćby na zawsze zaludnionych salach DDR na konwentach. Na przestrzeni lat znalazło się kilka układów, które przeszły do legendy. Oczywiście mogłam niektóre pominąć, o niektórych mogliście nie słyszeć, ale może akurat zakręci wam się łezka w oku. A gdy będziecie chcieli zorganizować konwent w klimatach retro – to właśnie te hiciory powinny znaleźć się na waszej playliście.

Czytaj dalej