W poszukiwaniu dźwięku poruszającego serca – recenzja Kono oto Tomare

Muzyczne anime nie jest czymś ani szczególnie nowym, ani niespotykanym. Zaczynając od niezliczonych serii o idolach i idolkach, przez K-ON!, a kończąc na bardziej „klasycznych” tytułach jak Nodame Cantabile czy Your lie in April możemy śmiało powiedzieć, że rynek jest spory i ciężko jest się wyróżnić czymś na czego widok fan będzie w stanie powiedzieć „Tego jeszcze nie było”. A jednak widząc opis Kono oto Tomare tak właśnie zareagowałam ponieważ z serią poświęconą japońskiemu instrumentowi koto się jeszcze nie spotkałam.

giphy
To ja będę grać Mushu w live action Mulan a tym postem ćwiczę tę scenę

Czytaj dalej

A twoje imię to…? Recenzja Kimi no Na wa

Mieszkając na intelektualno-kulturalnej Pustyni Bydgoskiej trudno jest mi przywyknąć do faktu, że mamy festiwal animacji Animocje. Zwykle chodzę na niego oglądając jakieś hipsterskie krótkometrażówki, które są na tyle dziwne, że miejscu pokazów sprzedaje się alkohol bo na trzeźwo byłoby ciężko się połapać w fabule. W tym roku jednak twórcy zaskoczyli mnie ogłaszając polską premierę (a w zasadzie to wschodnioeuropejską) najnowszego filmu Makoto Shinkaia, czyli bardzo dobrze już znanego Kimi no na wa AKA Your Name. Po pierwszym pokazie (ekhm, domowym) byłam zachwycona. Czy duży ekran coś zmienił? Oj tak…

Czytaj dalej

Pierwsze urodziny bloga!

12 miesięcy temu podjęłyśmy razem decyzję, która miała zmienić losy nasze, naszych rodzin, Europy, Internetu, syryjskich uchodźców oraz wyniki wyborów parlamentarnych… Zdecydowałyśmy, że założymy bloga poświęconego naszemu bardzo poważnemu hobby jakim jest czytanie mang, oglądanie animacji i chodzenie na różnego rodzaju konwenty, a ostatnio także z animacjami niewschodnimi. Mimo że ostatnio poważne sprawy nie pozwalają nam na pisanie tak często jak byśmy chciały *drama button* to jezuchrysteniewiemconapisaćbyniebrzmiałotokliszowato. No, dobrze nam jakoś z tą pisaniną. I mamy nadzieję, że wam też :)

Taka impreza!

Czytaj dalej

Marsjanie atakują!

Jak w porach roku Vivaldiego, zmieniają się sezony anime, a z każdym kolejnym przybywa tytuł, który porywa tłumy/jest czarną owcą/robi za animowany kał/zdobywa więcej uznania niż powinien/Sofi się nim jara jak Londyn w 1666. Jeżeli ktoś czyta tego zacnego bloga już od jakiegoś czasu to wie, że w sezonie letnim wyszło całkiem sporo serii, które dały mi więcej radości niż powinny. Jedną z nich było Aldnoah.Zero którą zdecydowałam się teraz zrecenzować ze względu na właśnie wychodzący drugi sezon. Tak więc herbatki/kawusie/piwo w dłoń i zapraszam do lektury.

Ready, steady, go!

Czytaj dalej

SJW vs bajki

Kilka tygodni temu stwierdziłyśmy z Daryą, że należy iść z duchem czasu i rozszerzyć ofertę naszego bloga o animacje nie pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni. Zostały już zresztą popełnione notki o filmach spoza Japonii tak więc ogłoszenie o zmianach jest tylko informacją o rozpoczętym już procesie westernizacji tej strony (jak to poetycko zabrzmiało). Ponieważ lubię od czasu do czasu poruszyć poważny temat to zdecydowałam się na coś co od dłuższego czasu mnie nurtuje, zabija resztki wiary w ludzkość i utwierdza w przekonaniu, że dostęp do internetu powinien być legalny tylko po przekroczeniu jakiegoś poziomu ilorazu inteligencji. Drodzy czytelnicy Lemurilli zapraszam was na walkę Social Justice Warriors (SJW) vs animacje!

Wkraczamy do jaskini głupoty

Czytaj dalej