Wiecie co to za czas – czas na nowy sezon! Nasza ekipa zobaczyła i oceniła 20 różnych serii. Coś dobrego tu już będzie.

Darwin’s Game
Ilość odcinków: 11
Studio: Nexus
Źródło: Manga
Uwagi:
Oh nie, kolejna trashowa seria o przeciętnym licealiście, który wbrew swojej woli musi wziąć udział w grze, w której jeśli umrzesz – UMIERASZ NAPRAWDĘ! (DUM DUM DUM) Cóż, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu – nie do końca. Darwin’s Game zaskakująco dobrze radzi sobie z niepopełnianiem błędów swych prekursorów i, mimo że serią wybitnie ambitną nie jest, sprawia, że ogląda się ją naprawdę przyjemnie.
Początki są naprawdę sztampowe – mamy sobie naszego bohatera, Sudo Kaname, który zostaje wplątany w tytułową grę. Oczywiście cudem udaje mu się ujść z życiem, po drodze rozkochując w sobie piękność z zapędami psychopatycznymi, a gdzieś w tle słyszymy napomknięcia, że posiada on w sobie ukryte i potężne moce. Klasyka gatunku. Z tym, że zostaje oszczędzone nam sporo biadolenia typu “o mój Boże, tutaj się umiera”, a i fanserwisu nie ma tutaj zbyt wiele (co niestety nie oznacza, że nie ma go wcale!). Darwin’s Game mocno skupia się na samej grze, jej zasadach i taktykach, jakie stosują jej gracze. Jest ona stylizowana na grę mobilną, mamy tu ranking i system pojedynków, a szybko jesteśmy świadkami eventu, który zmienia nieco ogólne zasady. Oglądanie jak poszczególni gracze próbują przechytrzyć się nawzajem, próbując naciągnąć zasady gry i wykorzystać kreatywnie swe moce jest naprawdę ciekawe.
Skoro o samych mocach mowa, Kaname otrzymuje coś w rodzaju umiejętności tworzenia przedmiotów. Jestem wielkim fanem tego typu zdolności, bo daje on duże pole do popisu jeśli chodzi o “kombinowanie” w trakcie walki. Jeśli oczywiście autor historii jest w stanie temu podołać. Na razie nie czuję się zawiedziony – główny bohater jest bystry i potrafi myśleć, jak wykorzystać swą moc do granic możliwości. Pozostałe postaci również wydają się mieć potencjał na bycie ciekawymi charakterami – czas pokaże.
Jeśli chodzi o sceny akcji, animacji ciężko coś zarzucić. Nie ma tutaj może zbyt wiele sakugi, ale nie oglądamy też sztywnych postaci z kartonu. Ot, po prostu standard. Na pewno muszę pochwalić muzykę Kenichiro Suehiro, który swój standardowy podniosły orkiestrowy repertuar wzbogacił o dynamiczne elektroniczne rytmy (Zedarrr pewnie by wiedział, co to za gatunek – mi tam się po prostu dobrze tego słucha w scenach walki).
Zasadniczo całe Darwin’s Game można by streścić zdaniem “kolejna historia o grze, w której gracze się mordują, tylko tym razem zrobiona dobrze”. Nie ma tutaj żadnych nowinek, żadnych twistów – po prostu dobrze wykonana robota. Mi tam ogląda się to naprawdę przyjemnie. Na pewno nie polecam, jeżeli oczekujesz kolejnej serii typu “tak zła, że aż śmieszna”. Tu jest po prostu ok.
~Siekier
Ocena Lemurilla: 7/10
Dorohedoro

Ilość odcinków: 12
Studio: MAPPA
Źródło: Manga
Uwagi: –
Akcja tego tytułu dzieje się w bliżej nieokreślonym, zniszczonym, postapokaliptycznym świecie, którego największą plagą nie są zombie, wynaturzone istoty czy po prostu bezprawie (chociaż wszystkie te rzeczy możemy tam odnaleźć), lecz czarodzieje z innego świata. Pojawiają się oni by po prostu testować swoje zaklęcia na zwyczajnych mieszkańcach, takich jak nasz główny bohater – Kaiman. W jego przypadku, spotkanie takie skończyło się zamianą jego głowy w gadzią, całkowitą odpornością na czary oraz utratą pamięci. W poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o swojej przeszłości, razem ze swoją przyjaciółką Nikaidou, polują na przybyszów ze świata magów.
Jeśli sama idea pomieszania dziwnego, zniszczonego (ale zdecydowanie współczesnego) świata z czarami i podróżami między rzeczywistościami wydaje wam się wystarczająco dziwna, to Dorohedoro nie zawodzi i dziwności wpycha wszędzie gdzie się da. Całość tego anime jest niesamowicie inna, wyjątkowa oraz fascynująca, zaczynając właśnie od uniwersum, poprzez projekty postaci a kończąc na niesamowitych potyczkach czarodziejów z naszym gadogłowym bohaterem. Z góry warto wspomnieć jeszcze, że tytuł ten nie oszczędza widzom przemocy, jest ona jednak używana na tyle spektakularnie i tak wpisana w szaleństwo świata przedstawionego, że zdecydowanie nie jest to przypadek kiczowatej krawędzi.
Tytuł bardzo niepowtarzalny, osobiście bardzo wpadający w moje gusta i uważam, że warty
polecenia. Jedyne czego się obawiam, to stopniowego spadku jakości – jako iż jest to produkcja studia MAPPA.
~Zedarrr
#Siekier: Mam nadzieję, że MAPPA w 12 odcinków nie zdąży wyczerpać animacji. Dorohedoro jest zbyt dobrą serią, żeby tak zmarnować jej potencjał.
Ocena Lemurilla: 7/10
Eizouken ni wa Te wo Dasu na!

Ilość odcinków: 12
Studio: Science SARU
Źródło: Manga
Uwagi:
Lemurilla poleca
Trzy dziewczyny łączy wspólny cel: stworzenie własnego anime w szkolnym klubie filmowym. Jednak, gdy marzenia trafiają na rzeczywistość (czyli administrację, fundusze i deadline’y) czy sama pasja wystarczy…?
Nowa seria Yuasy, yay! Tak to ten pan od serii typu Devilman Crybaby, Ping the Animation, Tatami Galaxy, Kaiba… I wielu, wielu innych, bo ten człowiek to szalony pracoholik. I znowu stworzył ze swoją ekipą coś absolutnie wyjątkowego.
To anime nie tylko opowiada o animacji, celebruje medium w najlepszym wydaniu. Dziewczyny kombinując nad swoimi dziełami często tak popuszczają wodze fantazji, że całe otoczenie zmienia się w rysunek koncepcyjny – i produkcja wie jak to podkreślić. Nie mówiąc już o tym, że od razu widać, że twórcy doskonale wiedzą o czym mówią. I to zarówno w momentach, gdy bohaterki rozkminiają perspektywę przy animacji wiatraka, jak i przy uświadamianiu sobie, że przy tworzeniu anime trzeba iść na smutne kompromisy, poświęcając niektóre ręcznie rysowane sceny, by zdążyć z projektem przed deadlinem. Dodatkowo, bohaterki są przecudowne, każda z wyraźnym charakterem, żywą mową ciała i ciekawą osobowością. Ich pasja do tworzenia jest absolutnie zaraźliwa.
Eizouken… to dzieło oryginalne, z ogromnym sercem i dbałością o najmniejsze szczegóły. Choć podchodzi do tematu robienia anime z innej perspektywe niż Shirobako, można nauczyć się niewiele mniej o tworzeniu animacji. A przy okazji wyśmienicie bawić się przy seansie.
~Darya
Ocena Lemurilla: 8,2/10
Haikyuu!!: To the Top

Ilość odcinków: 13
Studio: Production I.G
Źródło: Manga
Uwagi: 4 sezon, druga część wychodzi latem
Lemurilla poleca
Czwarty sezon najlepszej i najpopularniejszej (*) sportówki w końcu nadszedł. Tym razem nasi chłopcy ciężko trenują, w szkole jak i poza nią, by jak najlepiej przygotować się do nadchodzącego turnieju.
I tak, jeśli lubicie Haikyuu to z pewnością i tak oglądacie ten sezon. Jeśli nie to koniecznie zapoznajcie się z tą bajką od samego początku, gdyż jest naprawdę genialna. I na tym właściwie mogłabym skończyć, gdyby nie jeden ważny fakt. W tym sezonie zmieniono projekty postaci. Nie jest oczywiście tak, że teraz każdy jeden bohater wygląda zupełnie inaczej, co to to nie. Widać jednak zmiany. Jak dla mnie to teraz postacie wyglądają tak jakby… Bardziej mangowo? Ciężko uchwycić tę różnicę, a dla niektórych może być ona niezauważalna.
Mimo zmian wizualnych, Haikyuu nadal jest genialną serią, którą bez wahania polecam każdemu.
(*) Przynajmniej według rankingu na myanimelist.net
~Shizuru
#Siekier: Więcej Haikyuu!!, więcej muzyki Hayashiego, czego chcieć więcej? Pierwszy odcinek średnio mi się spodobał, na szczęście dalej jest tylko lepiej.
Ocena Lemurilla: 8,5/10
Heya Camp△

Ilość odcinków: 12
Studio: C-Station
Źródło: Manga
Uwagi: Krótkometrażówka (3 minuty); Spin off Yuru Camp
Dziewczyny z klubu kempingowego zwiedzają atrakcje turystyczne okolicy.
Yuru Camp wciąż jest jedną z najlepszych serii o słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy jakie widziałam. Króciutkie odcinki spin-offu korzystają z najlepszych elementów serii: autentycznych lokacji, ciekawostek na temat kempingowania, uroku bohaterek, a do tego podkręcają jeszcze dowcipność. Naprawdę szkoda, że epizody są tak krótkie, bo bawię się przy nich znakomicie. Może warto zobaczyć je wszystkie naraz jak wyjdzie całość?
~Darya
Ocena Lemurilla: 7/10
ID:Invaded

Ilość odcinków: 13
Studio: NAZ
Źródło: Original
Uwagi:
Nareszcie! Po niemal 3 latach Ei Aoki, niczym Maryla Rodowicz, został wybudzony z hibernacji, by wyreżyserować kolejną serię. Wiele rzeczy można o nim mówić, ale żadne z jego poprzednich dzieł nie miało w zwyczaju wyglądać źle (Fate/Zero, Re: Creators), nawet jeśli fabularnie kulało (Aldnoah.Zero). Cóż, fabularnie możemy spodziewać się wszystkiego, ponieważ ID (które nawiasem mówiąc nie czytamy jako skrót od identity document, ponieważ jest nawiązaniem do freudowskiego id) jest, podobnie jak Re: Creators, serią anime original. Co mnie akurat cieszy, bo po pierwsze – nie musimy się martwić o czytaczy mangi spoilerujących co się stanie dalej, a po drugie – seria będzie miała zakończenie (Hoshiai no Sora traktuję jako ewenement trafiający się raz na 500 lat).
Kojarzycie ten typ ludzi, którzy szukają zawsze w napisach końcowych polskich nazwisk? To teraz przez chwilę będę tak robił. Często zdarza mi się mówić, że wystarczy dać Ei Aokiemu dobrego kompozytora i już masz anime, które przynajmniej będzie się przyjemnie oglądać. Tym razem nie otrzymaliśmy Sawano ani Kajiury, a U/S – duet dwóch panów: Umeboriego Atsushi i Sławka Kowalewskiego. Tak, ten drugi nie jest Japończykiem. Dobrze, już wyłączam nadmierny patriotyzm. Jak do tej pory muzyka bardzo pięknie buduje klimat i nie mam do niej zastrzeżeń. Dodać jednak należy, że twórcy są chyba sporymi fanami MIYAVIego, bo poza endingiem usłyszeliśmy już w serii dwa insert songi w jego wykonaniu (okraszone piękną pracą kamery).
Ale dość już o twórcach, pomówmy trochę o fabule. Otóż w świecie ID możliwe jest “złapanie” cząstek świadomości pewnej osoby, aby następnie w nie zajrzeć. Zapytacie “po co?” – otóż takie pozostałości “upuszczone” przez mordercę na miejscu zbrodni mogą pomóc w identyfikacji tegoż osobnika. Cały szkopuł tkwi w tym, że osoba “nurkująca” do takiego świata nie zabiera ze sobą swoich wspomnień, więc jej “awatar” zaczyna z amnezją. Dodatkowo, świat odtworzony z cząstek jest odzwierciedleniem podświadomości przestępcy, więc informacje potrafią być nieco ukryte i niejasne. Śledzimy losy takiego oto niecodziennego detektywa zagłębiającego się w umysły seryjnych morderców i ekipy monitorującej jego eskapady, starającej się wyciągnąć z nich tożsamość poszukiwanego.
Sakaido (w tej roli Tsuda Kenjirou) jest postacią niezwykle ciekawą i niejednoznacznie nakreśloną. Oczywiście nie znamy jeszcze całej jego przeszłości, ale jest on dość niestandardowym wyborem jak na głównego bohatera. Nie chcę zbyt wiele spoilerować, dlatego polecam obejrzeć chociaż ze 3 odcinki, by przekonać się na własnej skórze. Fabuła jak na razie ma swoje wzloty i upadki. Bywają momenty, w których zapiera ci dech w piersiach i myślisz sobie “wow, jak oni na to wpadli”, ale są też i takie, gdy uśmiechasz się z politowaniem pod nosem i kręcisz głową z niedowierzaniem. Na szczęście seria ewidentnie stara się takie “wybryki” tłumaczyć (czasem aż zbytnio – nadmiar ekspozycji potrafi drażnić), więc wszystko opierać się będzie na tym, jak twórcy fabularnie zdecydują się “rozwiązać” główną intrygę. Główną zaletą i jednocześnie wadą ID jest to, że ciężko przewidzieć, co się stanie dalej. Kolejne “światy” prezentowane przez umysły morderców są na tyle unikalne, że ciężko jest spekulować, co stanie się w następnym, a o samym systemie pozwalającym je formować również wiele nie wiemy. Przez to – mimo że seria mówi o detektywie – nie jest ona serią detektywistyczną. Przynajmniej nie szukałbym tu potencjalnych momentów domyślania się “kto zabił” zanim zrobią to bohaterowie. Amatorom tego typu wrażeń polecam natomiast anime Pet.
Jeśli chcesz obejrzeć serię o detektywach ścigających seryjnych morderców, okraszoną elementami akcji i science fiction, ale bez zbędnego kombinowania “kto jest kim, kto zabił i dlaczego”, ID:Invaded jest dla ciebie. W zależności od tego jak twórcy poprowadzą dalej fabułę, może to być pretendent do jednego z lepszych anime w tym sezonie.
~Siekier
Ocena Lemurilla: 7.7/10
Isekai Quartet 2nd Season

Ilość odcinków: 12
Studio: Studio PuYUKAI
Źródło: Original
Uwagi: Krótkometrażówka (15 minut); drugi sezon; postaci z 5 różnych serii.
Wbrew wszelkiej możliwej logice Isekai Quartet wciąż mnie bawi. Wciąż nie jest to komedia poziomu Konosuby. Wciąż jest to po prostu wrzucenie postaci z kilku popularnych isekajów w absurdalną sytuację i obserwowanie ich reakcji. To nawet nie jest już kwartet, bo do gremium dołączył Bohater Tarczy. DLACZEGO TA CZĘŚĆ NIE NAZYWA SIĘ Isekai Quintet?!
Jeżeli tak jak mnie, bawił cię poprzedni sezon, to tutaj dostaniesz więcej tego samego. Interakcje między poszczególnymi postaciami, należącymi do naprawdę szerokiego spektrum są cudowne. Dodanie Naofumiego, który zupełnie jak w swej serii jest takim trochę gburem i ponurakiem powiększyło jedynie potencjał dostępnych gagów. Pojawiają się również dodatkowe postaci z “oryginalnych” czterech serii.
Jedyne, do czego mógłbym się doczepić to to, że fabuła zdaje się zwalniać. Odcinki nie są już wypełnione różnymi gagami, a zamiast tego starają się opowiedzieć jakąś większą historię, przez co zwiększa się ryzyko, że humor do nas po prostu nie trafi. Akurat w tym wypadku wolałem taktykę “szwedzkiego stołu” – wiele mniejszych żartów, ale zawsze chociaż kilka trafiało w mój gust. Choć i tak zdażyło mi się skisnąć przy oglądaniu Isekajowego Kwintetu, więc ogólnie rzecz biorą wciąż nie jest źle!
~Siekier
#Zedarrr: Jak mnie boli dodanie Bohatera Tarczy, miałem przez chwilę nadzieję, że Naofumi nie będzie mnie denerwował tak bardzo chociaż w chibi komedii, ale nie, mam alergię na tą postać. Całe szczęście, że nie ma go tak dużo.
Ocena Lemurilla: 7,5/10
Ishuzoku Reviewers

Ilość odcinków: 12
Studio: Passione
Źródło: Manga
Uwagi: Istnieją wersje z cenzurą i bez; pogranicze hentai.
W świecie fantasy, gdzie istnieje cała gama najróżniejszych ras stworzeń, grupa znajomych zaczyna recenzować burdele.
Fabuła jest prosta jak drut, ale wykonanie… Zaskakuje pozytywnie. Od razu mówię, seria ociera się o granicę hentai, szczególnie w późniejszych odcinkach. Zwykle jednak same “akty” nie są obrazowane szczegółowo, a o łóżkowych figlach naszych bohaterów dowiadujemy się po prostu z rzeczowych recenzji. Anime wie jak korzystać z humoru i wrzucać swoich bohaterów w zabawne, ale nie przerysowane sytuacje, tak, że ich recenzje mogą być rzeczowe i pełne dobrych informacji – serio, mogłabym ich zatrudnić tutaj na Lemurze ;P
Chwali się też, że cała seria jest po prostu wholesome. Jest trochę dogryzywania się jednego z bohaterów z kelnerką, ale oprócz tego żadnej postaci kobiecej nie dzieje się krzywda i wszystkie kontakty są na stopie zawodowej. To całkiem miłe podejście, szczególnie w anime. Oprócz samych recenzji, seria nie posiada większej fabuły – choć kilka wątków w tle sprawia, że świat przedstawiony jest żywy i stanowczo bardziej atrakcyjny niż ¾ generycznych isekaiów. Motyw z wyborami i agitacją poszczególnych partii politycznych to złoto.
Jak na ecchi jest to seria bardzo zabawna i miła do oglądania. Oczywiście, nie każdemu podejdzie to do gustu – na szczęście już po pierwszym odcinku można ocenić czy chce się kontynuować czy nie, jak na razie seria zachowuje bowiem równy poziom. Jak wspominałam, na razie bardziej obrazowo recenzowanie zrobiło się w trzecim odcinku, gdzie były wątki “lesbijskie”. Jak może wiecie, po tym odcinku Funimation doszło do wniosku, że może jednak wyrzuci tę pozycję ze swojego katalogu… Cóż. Szybko się zorientowali :P Dla Ishuzoku Reviewers mnie to jedno z milszych zaskoczeń ostatniego czasu.
~Darya
#Siekier: Spodziewałem się absolutnego trashu, a dostałem w sumie całkiem niezłą i ciekawą komedię. Szanuję autora mangi za to, że nie poszedł na łatwiznę, naprawdę wkładając sporo nadmiarowego wysiłku tak w żarty, jak i nakreślenie całego świata, w którym Ishuzoku się toczy.
Ocena Lemurilla: 7/10
Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu.

Ilość odcinków: 12
Studio: Silver Link
Źródło: Light Novel
Uwagi: –
Główna bohaterka zaczyna grać w grę MMO i jako, że nienawidzi bólu, to maksuje swoje staty obrony. Jak mówi tytuł.
No co ja wam mam napisać. Isekai. Znaczy, ktoś powie, że nie do końca, bo protażka nie jest przeniesiona do innego świata, jeno sobie gra (co jest całkiem fajnym zabiegiem). Jest przeciętnie słodka, trafia do przeciętnego świata fantasy i przechodzi przeciętnie zabawne i zajmujące przygody napotykając przeciętnych przyjaciół. I teraz od was zależy czy ten opis przy zachęcająco czy nie. Bo przeciętnie nie znaczy źle. Po prostu widzieliśmy podobne historie milion razy, tutaj co najwyżej miłe jest to, że dzięki głównej bohaterce, seria podchodzi też pod gatunek moe. A to w sumie całkiem konkretn zaleta. Ogólnie, fani gatunku isekai i moe niech sprawdzą, bo powinni znaleźć tu elementy, które lubią. Niestety, wielu innych odrzuci wolne tempo opowieści i brak większej fabuły.
~Darya
Ocena Lemurilla: 6,5/10
Jibaku Shounen Hanako-kun

Ilość odcinków: 12
Studio: Lerche
Źródło: Manga
Uwagi: –
Tytułowy Hanako jest duchem nawiedzającym damską toaletę w starym budynku szkoły Kamone. Nie brzmi to jakby był poważnym duchem, ale w rzeczywistości oficjalnie zajmuje się on utrzymywaniem porządku oraz równowagi między światem duchów oraz tym ludzkim. Pomaga mu w tym jedna z uczennic, mająca u niego dług wdzięczności a z czasem dołącza do nich jeszcze potomek wielkiego rodu egzorcystów – Minamoto.
Anime to jest mieszaniną nieskomplikowanych tajemnic oraz codziennych perypetii bohaterów, bardzo przyjemną oraz lekką do oglądania. Dostajemy tutaj całkiem ciekawe połączenie tradycyjnych legend z tymi miejskimi, krążącymi pomiędzy uczniami szkoły. Całości pomaga całkiem spora doza humoru oraz dystansu bajki do samej siebie, ale najbardziej wyjątkowa w tym tytule jest animacja. Kreska bardzo się wyróżnia – projekty postaci oraz teł są pełne detali oraz wyróżniają się intensywną paletą kolorów.
Polecam zobaczyć chociaż jeden odcinek, bo naprawdę jest to kreskówka warta uwagi. Polecam też jako po luźniejszy i spokojniejszy tytuł, który w każdym odcinku dorzuca coś ciekawego do wcześniej przedstawionej całości, budując spójne uniwersum (nawet jeśli jest ono ograniczone do jednej szkoły).
~Zedarrr
#Siekier: Całkiem dobrze zrobiona, przyjemna komedia w unikalnym stylu. Fabularnie mnie nie porwała, ale nie mogę powiedzieć, żebym nudził się w trakcie oglądania.
Ocena Lemurilla: 6,5/10
Koisuru Asteroid

Ilość odcinków: 12
Studio: Doga Kobo
Źródło: Manga
Uwagi: –
Dwójka dzieci składa sobie obietnicę: odkryją astereoidę i nazwą ją imieniem jednej z nich. Parę lat później dziewczyny trafiają do tego samego liceum. Nie zapomniając o obietnicy zapisują się do klubu nauk o Ziemi, połączenia kółek geologicznego z astronomicznym. Ale dalej, to już moe. I ciekawostki geograficzno-fizyczne.
Koisuru Asteroid to słodkie dziewczynki robiące słodkie rzeczy z podtekstem yuri w całej okazałości. Projekty postaci są wyjątkowo urocze (tak bardzo, że nie da rady odróżnić nauczycielek od uczennic), bohaterki balansują na granicy niezdarności i młodzieńczego zapału i ogólnie fabuła pojawia się jedynie w ilościach śladowych. Oraz, o dziwo, anime obfituje w realne fakty na temat kamieni i gwiazd. No kto by pomyślał, że przy moe można się jeszcze czegoś dowiedzieć? Ogólnie jednak, seria to taki przeciętny przedstawiciel swojego gatunku: fani moe powinni być zadowoleni (ja jestem), wątpię jednak, by ten tytuł przypadł do gustu widzom, których taka konwencja nudzi lub odrzuca.
~Darya
Ocena Lemurilla: 6/10
Kuutei Dragons

Ilość odcinków: 12
Studio: Polygon Pictures
Źródło: Manga
Uwagi: Wszystkie odcinki wyszły jednocześnie na japońskim Netflixie
Ach, Polygon Pictures, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto do CGI oko swe przyzwyczai. Nazwijcie mnie klasycznym przykładem syndromu sztokholmskiego, ale ja tam lubię ich anime. Owszem, chwilę zajmuje przyzwyczajenie oczu do dodatkowego wymiaru, jednak fabularnie jeszcze nigdy seria od Polygon Pictures mnie nie zawiodła.
Niestety, mimo że wszystkie 12 odcinków zostało wydane jednocześnie, to dostępne są jedynie na japońskim Netflixie, przez co dostęp do nich jest, delikatnie mówiąc, ograniczony. Dlatego też opinię swą opieram na kilku pierwszych odcinkach, nie na całości. Jako że reszta serii w tym sezonie jeszcze się nie zakończyła, to chyba jest to całkiem sprawiedliwe.
Historia opowiada losy załogi statku powietrznego Quin Zaza, zajmującego się polowaniem na smoki. Tak, nie przewidzieliście się – na smoki. Z tym, że w tym świecie smoki niewiele wspólnego mają z dostojnymi stworzeniami znanych nam z opowieści fantasy. Zwróciłbym się raczej w stronę dzieł Pana Lovecrafta, a konkretnie tych z dużą liczbą groźnych macek i zębisk. Quin Zaza lata sobie z miejsca na miejsce, polując na owe maszkary, zdobywając mięso, olej i kości na sprzedaż. Brzmi bardzo jak wielorybnictwo, prawda? Dla mnie ten temat jest na tyle odległy, że nie zmienia on mojego odbioru, ale wiem, że wielu osobom on przeszkadza. Cóż, zostaliście ostrzeżeni.
Załoga Quin Zaza to bardzo ciekawa zbieranina, której nie mogę się doczekać poznania. Cały statek i używana na jego pokładzie technologia mocno uderza w klimaty steampunku – dla mnie to duży plus, bo niewiele mamy go w anime. Polygon Pictures dobrze zna zalety użycia CGI, więc kamera często wykonuje widowiskowe obroty. Świetnie to wygląda w scenach w przestworzach. Same sceny “walki” ze smokami również wyglądają bardzo dobrze, a animacje postaci, mimo że w 3D nie wyglądają jak to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, są naprawdę dobre i ich ekspresji nie można wiele zarzucić. Dodatkowo największym zaskoczeniem jest dla mnie to, jak pięknie w klimat serii wpasowała się muzyka Yokoyamy Masaru. Już pierwsza scena polowania otwierająca anime zapiera dech w piersiach.
Wielka szkoda, że obecnie nie ma żadnej możliwości obejrzenia Kuutei Dragons legalnie. Seria bez wątpienia wyróżnia się fabularnie na tle innych i oglądam ją z niezwykłym zaciekawieniem. Jeżeli pojawi się ona na Netflixie poza Japonią – naprawdę warto dać jej szansę.
~Siekier
Ocena Lemurilla: 8/10
Magia Record: Mahou Shoujo Madoka☆Magica Gaiden (TV)

Ilość odcinków: 13
Studio: Shaft
Źródło: Gra
Uwagi: Spin-off do Mahou Shoujo Madoka Magica
Duchowy następca (a może po prostu kontynuacja? Nie ogarniam ostatniej filmówki tej franczyzy) przełomowej jeśli chodzi o magiczne dziewczynki Madoki. Tym razem fabuła dotyczy Irohy – dziewczyny której zapłata za walkę z wiedźmami jako mahou shoujo – dowolne życzenie – wymagało aby nie pamiętała czego tak naprawdę dotyczy. Po części kierowana odczuciem, że za to co robi nie otrzymała żadnej zapłaty, po części pewną pustką jeśli chodzi o jej życie, wyrusza do pobliskiego miasta, które owiane jest legendą wśród społeczności jej podobnych czarodziejek jako miejsce gdzie można uwolnić się od obowiązku wiecznej walki ze złem.
Nie zagłębiając się bardzo w fabułę, cieszę się, że seria idzie od początku w inną stronę niż Madoka i problemy z pierwszej odsłony nie są odgrzewane, a dostajemy zupełnie nowe wątki i tajemnice. Może nie oddziaływują one tak silnie na widza jak wielkie plot twisty związane z powolnym odkrywaniem świata stworzonego przez Shaft, ale jest to zrozumiałe, patrząc na to, że jest to kontynuacja. Dodatkowo klimat tej serii czuć nadal, muzyka obudziła we mnie mniej lub dobre wspomnienia, a animacja jest przecudowna. Jeśli to tym zajęte było do tej pory całkowicie studio i dlatego nie mamy żadnych nowych zapowiedzi od nich, to rozumiem i wybaczam. Trochę męczy z początku nadmiar postaci (w końcu ekranizacja mobage), ale za to każda z nich ma niesamowicie odmienną od reszty transformację, których chyba największą wadą jest to, że są pomijane po pierwszym razie (proszę wziąć przykład z Symphogeara, tam poszli po całości i się tym w kółko chwalili).
~Zedarrr
Ocena Lemurilla: 7,3/10
Nekopara

Ilość odcinków: 12
Studio: Felix Film
Źródło: Visual Novel
Uwagi: –
Wyobraźcie sobie, drodzy czytelnicy, kawiarnię. A w kawiarni pracujące koto-dziewczynki. Jest ich 6, więc każdy widz może znaleźć swoją ulubioną.
I tak naprawdę w tej serii dzieje się niewiele. Serio, fabułę każdego odcinka można streścić w 2-3 zdaniach. Bo Nekoparę ogląda się nie na fabuły, a dla kotków. Tak, w tym świecie koto-dziewczynki są tak naprawdę kotami, nie mają praw przynależnych ludziom (no bo przecież nimi nie są) i muszą mieć swoich właścicieli. W tym momencie trzeba jeszcze dodać, jaki jest pierwowzór tego anime. Jest nim erotyczna gra typu visual novel. Jednak nie bójcie się, dziewczynki w anime są zdecydowanie bardziej słodkie niż seksowne. Nie ma raczej żadnych niepokojących scen, wszystko jest do przesady urocze. I nudne.
Jeśli nie jesteście wielkimi fanami tego świata, albo chociaż kotów, to nie widzę powodów, żeby zabierać się za tą serię. Nawet w tym sezonie można znaleźć wiele dużo ciekawszych pozycji.
~Shizuru
Ocena Lemurilla: 5,7/10
number24

Ilość odcinków: 12
Studio: PRA
Źródło: Original
Uwagi: –
Ładni studenci grają w rugby, ale jeden nie może, bo miał wypadek na motocyklu, a drugi nie chce, bo przez niego ten pierwszy miał wypadek. Potem pierwszy zmusza drugiego, żeby wrócił do klubu i grał dla niego w rugby. No i on wraca, ale inni są troszkę na niego źli, bo nieładnie odszedł z klubu, ale potem im przechodzi. Teraz nie musicie już oglądać trzech pierwszych odcinków. NIe dziękujcie. Chyba, że lubicie sportówki i studentów, wtedy powinno wam się spodobać. Mi się nawet trochę podoba.
~Shizuru
Ocena Lemurilla: 6/10
Pet

Ilość odcinków: 13
Studio: Geno Studio
Źródło: Manga
Uwagi: W Japonii pierwsze 2 odcinki wydano jednocześnie.
Wyobraź sobie, że Incepcja ma dziecko z Wyspą Tajemnic. Witamy w Pet. Już nigdy nie przestaniesz zastanawiać się, czy to, co widzisz, to prawda, czy iluzja. A może te wspomnienia są fałszywe? Może to anime wcale nie istnieje? W końcu było już przekładane parę razy. Czy patrzysz wystarczająco uważnie? Zaraz, o co w ogóle chodzi?
Na wstępie – nie polecam oglądania Pet nikomu, kto nie lubi oglądać anime uważnie. Tutaj to jest co najmniej konieczność. Pan Oomori Takahiro (reżyser m.in. Baccano!) nie lubi widzów prowadzić za rączkę. Sceny są momentami przedstawione dość chaotycznie, a ich chronologia również pozostawia wiele do życzenia. O dziwo, w takim Boogiepopie mi to nie przeszkadzało (wręcz przeciwnie), tutaj momentami to irytuje. Może to kwestia tego, że wydaje mi się to nieuzasadnionym zabiegiem, utrudniającym jedynie odbiór, podczas gdy Shingo Natsume w Boogiepopie stworzył tym naprawdę unikalny klimat serii. Czy sprawia to, że Pet jest nieoglądalny? Oczywiście że nie! Koniec końców wątki zaczynają się klarować, jednak mniej wytrwali mogą do tego momentu nie dotrzeć.
Wiele komplikuje fakt, że Pet opowiada o ludziach o pewnych szczególnych zdolnościach. Potrafią oni wniknąć do umysłu innych ludzi, manipulując ich wspomnieniami. Grupka, której losy poznajemy zajmuje się pozbywaniem się tym sposobem dowodów różnych nielegalnych działalności na zlecenie pewnej tajemniczej organizacji. Wiele razy zadacie sobie pytanie “czy nasi bohaterowie są w ogóle dobrzy?”. Prawda, jak zwykle, okazuje się o wiele bardziej zawiła.
Zanim pojawią się się porównania do ID:Invaded – serie mają ze sobą wspólny w zasadzie jedynie fakt wnikania w umysły innych ludzi. Klimat całego anime, jak i fabularne zastosowanie owych ingerencji są zupełnie różne. Pet pełen jest zwrotów akcji, ciągle zmieniając nasz punkt widzenia na daną sytuację lub postać. Oglądając go, nieustannie zastanawiamy się kto jest kim i jaki jest jego cel. Jeżeli szukasz tajemnic, które czekają, by je rozwikłać – Pet to seria dla ciebie. Klimat jest też o wiele poważniejszy, doroślejszy i ponury. Brak tutaj widowiskowych scen akcji. Fabuła gra tutaj pierwsze skrzypce. A że manga jest zakończoną historią, którą anime powinno dać radę opowiedzieć w zapowiedziane 13 odcinków (5 tomów to w sam raz – tyle samo miała np. Kanata no Astra), to skrzypce te powinny rozbrzmieć niezwykle potężnie.
Jeżeli nie boisz się takich wyzwań i zdecydujesz się dać Petowi szansę – obejrzyj przynajmniej 2 odcinki. Zostały one wypuszczone naraz w Japonii (zupełnie jak, o ironio, ID: Invaded), jednak z jakiegoś powodu Amazon stwierdził, że nie zrobi tak poza nią. Bardzo szkodliwy zabieg, ponieważ pierwszy odcinek pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Nie, żeby drugi odcinek zasypywał nas odpowiedziami, ale przynajmniej zaczynamy domyślać się, o co tu właściwie chodzi. Wciąż jednak Pet pozostaje serią pełną pytań.
~Siekier
Ocena Lemurilla: 7,5/10
Plunderer

Ilość odcinków: 24
Studio: GEEKTOYS
Źródło: Manga
Uwagi: –
Spotkałem się z zaskakująco sporymi pokładami hajpu wobec Plunderera buszując w internecie. Patrząc na plakat i opis fabuły – zdziwiłem się. Obejrzawszy pierwszy odcinek – zdziwiłem się jeszcze bardziej. Zaintrygowany postanowiłem zbadać sprawę u źródła. Przeczytałem wiele opinii, że początek Plunderera trzeba przecierpieć i że jest to jedynie zmyłka, ponieważ dalej kryje się mroczny twist, który wyjawia nam tajemnice jego świata. Zaintrygowany jeszcze bardziej sięgnąłem po mangę.
No i w sumie to nie, początku Plunderera nie trzeba przecierpieć, można go sobie po prostu odpuścić w całości. Nie zrozumcie mnie źle, może i twist dotyczący tego świata jest dość ciekawy i robi się później mroczniej i brutalniej, ale wady tej serii wciąż nie znikają. Postacie żeńskie są tu w dużej części traktowane bardzo przedmiotowo i tylko jako obiekty do aktywowania mocy fanserwisu. Który notabene jest bardzo przerysowany i sztuczny. Może ktoś uzna, że go to bawi, ale w takim razie nie będzie on musiał “przecierpieć” początku. Jeżeli po pierwszym odcinku stwierdzisz, że Plunderer cię bawi, oglądaj śmiało – wiele się w tej kwestii nie popra- zmieni.
Nie jestem fanem stwierdzenia, że jakaś seria “może i jest bardzo słaba z początku, ale później jest super”. Mamy tyle wartych uwagi anime wokół siebie, że naprawdę szkoda na coś takiego czasu. A Plunderer nawet nie spełnia wymogów drugiej części tej sentencji. Dropnąłem bez żalu.
~Siekier
Ocena Lemurilla: 3/10
Runway de Waratte

Ilość odcinków: ?
Studio: Ezo’la
Źródło: Manga
Uwagi: –
Lemurilla poleca
Dziewczę wzrostu 1,6m w kapeluszu bardzo pragnie zostać modelką. Niestety, jej wzrost ją zdecydowanie dyskwalifikuje – w końcu kto widział, żeby takie niskie osoby chodziły po wybiegu? Sprawie nie pomaga fakt, że najpierw rosła bardzo szybko, co dawało duże szanse, że dorośnie do wymaganego wzrostu, jednak w wieku 10 lat przestała. Nie przeszkadza jej to w dążeniu do spełnienia marzenia, czyli zostania supermodelką, która będzie mogła przejść po wybiegu na Paris Fashion Week, najważniejszej imprezie świata mody. Podobne marzenia ma główny bohater, tylko on chciałby zostać projektantem mody, na co nie pozwalają mu zbytnio warunki panujące w domu.
I niech was nie zwiedzie ten opis. Tak naprawdę więcej czasu ekranowego ma nasz obiecujący, pomimo bardzo młodego wieku, projektant. I chwała za to twórcom. To nie tak, że nie lubię Chiyuki (no, może czasami wydaje mi się irytująca), ale to historia Ikuto wydaje mi się o wiele, wiele ciekawsza. Ona już nigdy nie urośnie, więc pozostaje jej niewielkie pole manewru. I pomoc Ikuto, który przygotował strój specjalnie dla niej, i jej idealnych, lecz niskich, wymiarów. Za to chłopak ma przed sobą pewnie wiele lat, zanim jego nazwisko stanie się rozpoznawalne w świecie mody. Co może dać nam dużo bardzo dobrego anime, jakim jest Runway. Okazuje się, że nawet szycie ubrań można pokazać z emocjami porównywalnymi z najlepszymi zawodami sportowymi, nie mówiąc już choćby o samym pokazie. Rozwój dwójki głównych bohaterów zapowiada się niezwykle interesująco, chce im się kibicować, aby oboje odnieśli sukces.
Jeśli chodzi o warstwę wizualną tej produkcji to wygląda ona bardzo dobrze. I całe szczęście, w końcu chodzi tutaj przede wszystkim o to, żeby dobrze wyglądać. Ubrania są ładne, ludzie są ładni, tła są ładne, animacja też. Muzyka zapewne też, jednak jestem pod tym względem upośledzonym człowiekiem, więc nie jestem tego wam w stanie powiedzieć,
Ogólnie rzecz biorąc, Runway de Waratte okazało się bardzo dobrą bajką, po której nie spodziewałam się takich emocji, zrealizowanych w tak udany sposób. Polecam wszystkim, a szczególnie tym, którzy są uprzedzeni, bo “moda jest dla bab”. Nie jest, a tu będziecie mogli się o tym przekonać.
~Shizuru
#Siekier: Jestem nahajpowany, bo bardzo lubię Ezo’la, a przy okazji manga Runwaya jest bardzo chwalona, więc no nie może pójść źle, prawda? Bardzo podoba mi się muzyka, zwłaszcza insert song, który słyszymy dosłownie w pierwszych minutach anime. No i poza tym, to jest to ten typ serii, gdzie postaci zasadniczo… pracują! Czy może być coś bardziej ekscytującego? Myślę, że nie.
#Zedarrr: Chyba moja ulubiona seria w tym sezonie, głównie chyba za sprawą dwójki głównych bohaterów którzy są przedstawiani jako pewni niepewni siebie, zjadani przez stres, ale uczący sobie z tym radzić i po prostu robić swoje.
Ocena Lemurilla: 8,4/10
Somali to Mori no Kamisama

Ilość odcinków: 12
Studio: Satelight
Źródło: Web manga
Uwagi: –
Chyba pierwszy przypadek w moim życiu, że przed wydaniem a nawet zapowiedzią anime czytałem mangę na której będzie ono bazować. Na początku trochę się obawiałem o powstający serial, jako, że niesamowitych, szczegółowych teł, które dla mnie wyróżniają tę mangę, w jego zapowiedziach nie było. Na szczęście od pierwszego odcinka, pozytywnie się zaskoczyłem i potwierdzam, że udało się odwzorować narysowany, fantastyczny świat z Somali.
No dobra, ale nie o mandze mówimy, o czym ta animacja opowiada? Mamy świat w którym po pierwszym spotkaniu ludzi oraz istot fantastycznych, z powodu tych pierwszych wybuchła wojna, którą dodatkowo przegrali. Spowodowało to zniewolenie rasy ludzkiej oraz jej powolne wymarcie. Ale nie do końca, bo nasz główny bohater będący golemem, odnajduje małą ludzką dziewczynkę, tytułową Somali. Znając dokładnie czas swojej śmierci (golemy żyją dokładnie, co do godziny, tysiąc lat) i wiedząc, że zostało mu całkiem niewiele czasu, strażnik lasu, stwierdza, że musi pomóc dziecku i znaleźć mu dom. Więc cała historia kręci się dookoła podróży dziewczynki należącej do wymierającej rasy i jej mechanicznego rodzica, który ze względu na swój gatunek, nie posiada uczuć oraz emocji i powoli uczy się być rodzicem. Bajka daje widzom po prostu dużo miłych, sympatycznych i uroczych scen do oglądania oraz powoli przedstawia wszelkie niesamowitości występujące w świecie. Tytuł naprawdę pozwalający się zrelaksować, bardzo ciepły i wyjątkowo interesującym uniwersum, pełnym dziwacznych mieszkańców. Zdecydowanie warto zobaczyć.
~Zedarrr
Ocena Lemurilla: 7,3/10
Jak już tak porównujecie ID:Invaded i Peta, to też wezmę je na tapet razem.
„Na wstępie – nie polecam oglądania Pet nikomu, kto nie lubi oglądać anime uważnie.” – no i chyba mnie właśnie olśniło, czemu nie mogę się w tę serię wciągnąć… dzięki, Siekier, za uświadomienie rzeczy oczywistej, która mi umknęła. No nie oglądam uważnie, nie będę nikogo czarować, a raczej przy okazji robienia czegoś innego. I w efekcie tytuł mi nie siadł. A takie miałam oczekiwania po opisie, już jak myślałam że będzie na jesieni – i co, no żyćko, cytując klozetowego Hanako.
ID:Invaded z kolei podchodzi mi bardzo. Do tego stopnia, że w efekcie nieoglądająca tego Kura (pozdrawiam!) co tydzień znosi moje wynurzenia o odcinkach (nie wiem czy chce, ale znosi). Co nie jest normą, mało jest serii które na bieżąco omawiam z kimkolwiek. Też widzę pewne problemy, natomiast podoba mi się, jak różne są te studnie, i też to, że nie starczy spełniać wymogu bycia mordercą żeby poprawnie funkcjonować jako „błyskotliwy detektyw” (patrz: Anaido), że potrzebne jest coś więcej. W tym świetle, (UWAGA SPOILER DO SZÓSTEGO ODCINKA), ciekawi mnie jak poradzi sobie najnowsza kandydatka. (Ale i tak Sakaido górą.)
Jak na razie ID jest serią, którą w tym sezonie ogląda mi się najlepiej.
Z waszej listy oglądam jeszcze Magia Record – szczerze, na razie największym plusem są dla mnie designy wiedźm, czyli coś, co podobało mi się już w Madoce. Ale też nie oczekuję od tej serii za dużo, więc w sumie nie jest źle. Tylko same dziewczęta… no, jakoś żadna mi nie utkwiła w pamięci jak na razie.
Poza tym u mnie jeszcze tego Toaru Railgun (poprawne; w porównaniu do Indexa w zeszłym roku jest naprawdę dużo lepiej, ale tak jak nie jest to coś do czego kontynuowania bym się przymuszała, tak nie powiem też bym wyczekiwała kolejnych odcinków z niecierpliwością) i Jubiler Richard (mi się podoba, i nic, że na razie jest wciąż fabuła typu kamień tygodnia, jest to po prostu zrobione bardzo przyjemnie i na spokojnie).
Także u mnie na subiektywny plus ID:Invaded i Richard, na „okej/10” Railgun i Madoka, na lekki meh wynikający z braku wczucia w klimat Pet.
PolubieniePolubienie
ok dlaczego mam wrażenie że w wypadku i ID i Somali mieliśmy już prawie identyczne ploty w anime kilka sezonów temu ??
PolubieniePolubienie