Witajcie w kolejnym, już drugim wielkim podsumowaniu rocznym anime! Po Internecie krąży pogląd, że to 2016 był rokiem wszelkiego zła i chaosu, ale kiedy spojrzymy pod kątem chińskich bajek, okaże się, że to właśnie 2017 dostarczył nam mniej… no, wszystkiego było jakby mniej. Mniej hitów, mniej romansów na poziomie, mniej animacji w animacji i mniej więcej tak to szło. Co nie znaczy, że brak jest sensu w robieniu podsumowania, o nie. Dla odważnych dobre anime zawsze się znajdą!
Pragnę przy okazji wspomnieć, że w podsumowaniu uwzględnione zostały tylko te serie, które zakończyły się z 2017 rokiem (wyjątkami są drugi sezon Yuuki Yuuny i Wake Up, Girls! Shin Shou, które wyemitowały swoje ostatnie odcinki na początku stycznia, ale te przykłady miały znaczenie tylko w ankiecie). Pełne two-courowe anime jak np. Mahoutsukai no Yome czy Osomatsu-san 2 to już kandydaci na kolejne podsumowanie. A, i jeszcze jedna sprawa – skupiamy się na podsumowaniu serii, ale nie da się ukryć, że z pewnymi filmami (a przynajmniej ich wydaniami DVD) również jesteśmy na bieżąco. Dlatego właśnie tak jak w zeszłym roku wyróżnienia dla filmów mogą się pojawić w pewnych mniej ważnych kategoriach (w animacji to byłoby jak kopanie leżącego, ale już w odniesieniu do np. pary roku czy seiyuu nie ma aż takiego znaczenia w jakim medium rzecz została zaprezentowana).
Pierwszym łączącycm motywem, jaki przychodzi mi na myśl patrząc na listę anime z tego roku to “wspomnienia”. Odświeżyliśmy sobie wspomnienia przy wielu sequelach, niektórych całkiem świeżutkich (jak Boku no Hero Academia 2, Love Live! Sunshine!! 2 czy Tales of Zestiria the X 2 ), ale przypomnieliśmy sobie również o istnieniu już całkiem starych tytułów (jak Ao no Exorcist czy Kino no Tabi). Wspomnienia to również ważny punkt fabuły wielu serii. Kamyczki w Houseki no Kuni traciły wspomnienia, gdy odłupywano części ich ciał, Leo z Kekkai Sensen & Beyond pracuje dla Libry dzięki wszechwiedzącym oczom, mając w pamięci to, że zawdzięcza je poświęceniu Micheli, a w Net-juu no Susume wspomnienia o starej grze MMO-RPG ostatecznie łączą dwie ważne osoby… No i jak bardzo traumatyczne wspomnienia i urazy pozostawił za nami seans Ousama Game, to już sami wiecie najlepiej. Ach, te wspomnienia! Powspominajmy więc i my o tym, co się działo w tym minionym roku i dlaczego niby drzewiej bywało lepiej.

Najlepsza animacja
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Boku no Hero Academia 2nd Season, Houseki no Kuni, Fate/Apocrypha, Kujira no Kora wa Sajou ni Utau, Little Witch Academia, Princess Principal, Shingeki no Kyojin 2, Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu: Sukeroku Futatabi-hen.
Głos Dar: Och, co to był za rok. Właściwie w kategorii animacji można by wręczyć cały wór nagród, zależnie od tego co chcemy docenić. Czy to niesamowite, filmowe kadry Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu 2, śliczne użycie kolorów w Kujira no Kora wa Sajou ni Utau, udowodnienie, że CG potrafi być piękne w Houseki no Kuni, przezabawną animację postaci w Little Witch Academia albo niesamowite sceny akcji w Fate/Apocrypha. Po długim główkowaniu zdecydowałam się w końcu wyróżnić tutaj Made in Abyss. Produkcja studia Kinema Citrus wprowadza do anime telewizyjnego standardy filmowe, niektórymi scenami sprawiając wręcz ghiblowskie wrażenie. Oprócz płynnej animacji, chciałabym zwrócić uwagę na dwa elementy: stały poziom produkcji, bez szpetnego quality w środkowych odcinkach oraz niesamowite tła stworzone przez studio Inspired oraz reżysera teł (Art Director) Osamu Masuyamę (praktykującego w samym studiu Ghibli, co wiele tłumaczy…).
Głos Dziab: Miałam niesamowity zgryz w tej kategorii. Możliwe, że przez to, bo w tym roku ciężko było o mocniej wyróżniające się na tle innych serie, a może dlatego, że wszyscy lepsi rysownicy odpoczywają przed znacznie bardziej pracowitym rokiem 2018 (One-Punch Man 2 sam się przecież nie zrobi). Mogłabym oczywiście iść na skróty i wybrać jakąś kinówkę, bo dostaliśmy trzy animacyjne cudeńka, ale Dar zabroniła mi wysługiwać się filmami w ważniejszych kategoriach. I tak zostałam trochę z niczym. ALE! Kiedy nie ma sensownego rozwiązania, to zawsze można sięgnąć po sprawdzonego zawodnika – i są nim adaptacje od KyoAni. I nawet jeśli jakieś ich anime jest fabularnym skorupiakiem taplającym się w błotku (dzień dobry, Musaigenie), to wciąż nie można oderwać oczu od ekranu. Tak samo było w przypadku Kobayashi-san Chi no Maid Dragon. Była to dość niezobowiązująca komedia, która jednocześnie przekazywała całkiem mądre wartości odnośnie akceptacji i wspólnej koegzystencji, nawet jeśli bohaterów różniło praktycznie wszystko… łącznie z rasą. A jednak oglądało się to z ogromną przyjemnością, nawet jeśli KyoAni odeszło lekko od swojego charakterystycznego, mocno-moe designu. Mimo uproszczonego designu, animatorzy wciąż pokazali prawdziwy kunszt, czy to w scenach najzwyklejszego biegu, czy w widowiskowych walkach smoków. Sasuga, KyoAni. Obyście w kolejnym roku z równym powodzeniem skasowali konkurencję Violetką.
Najlepsza fabuła
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: ACCA: 13-ku Kansatsu-ka, Houseki no Kuni, Net-juu no Susume, Shingeki no Kyojin 2.
Głos Dar: Powiem szczerze, że tak czysto pod względem scenariuszowym niezbyt dużo mnie w tym roku zachwyciło. Jeśli jednak wybrać jedną wybijającą się serię, będzie to na pewno Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu 2. Moje jedyne wątpliwości, będę się co najwyżej tyczyć tego, że fabularnie większe wrażenie zrobił na mnie pierwszy sezon, tworząc bardziej spójną historię – w kontynuacji rysuje się coś bardziej epizodycznego. Jednak nawet gdy narzekam, Rakugo to wciąż anime, które jest wyjątkowe, robiąc wrażenie przede wszystkim swoją dojrzałością. To ambitna, dorosła opowieść, dla doroślejszego widza niż zwykle. W drugiej, finałowej części historii wątki rozpoczęte w pierwszym sezonie zostają podsumowane, a czasem kolejne szczegóły rzucają całkowicie inne światło na pewne zdarzenia z przeszłości.
Głos Dziab: Jeśli mogę zmierzyć wartość znakomitości fabuły miarą tego jak mocno wybałuszałam podczas seansu oczy lub jak długo szczęka wisiała mi i dyndała, to z pewnością na szczycie tej listy znajdzie się Made in Abyss. Niby wiadomo było od początku, że to nie miała prawa być taka zwykła, grzeczna, łagodna bajka dla dzieci, ale nie spodziewałam się w niej jednocześnie takiego realizmu i oddania złożoności ludzkiej natury, takiej powagi, stawiania przed trudnymi decyzjami i konsekwentnym podążaniem za nimi, nawet jeśli do wyboru była opcja zła i gorsza. Przecież znacznie częściej jest tak, że twórcy obiecują nam końce świata, bór wie jakie walki ze złem albo anihilację ludzkości , a ostatecznie wszyscy żyją długo i szczęśliwie bez żadnych konsekwencji – jednak tutaj, w Made in Abyss, Otchłań nie okazała się tylko wymówką, aby przedstawić niesamowite widoczki albo opowiedzieć kolejną miłą historię fantasy. Znacie ten mem o człowieku, który chce się przenieść do fikcyjnego świata? Naruto – super, Little Witch Academia – super, Love Live! – super. A potem przychodzi Made in Abyss. I nagle zadajecie sobie pytanie “i co ja robię tu, uuu?”. Bo bywa tu straszno, bywa epicko, bywa melancholijnie (i bywają słabe żarty o siurkach). Dlatego niesamowicie cieszę się więc, że drugi sezon jest już zapowiedziany, bo tę historię naprawdę chce się eksplorować!
Najlepszy soundtrack
Dar: Made in Abyss
Dziab: Made in Abyss
Wyróżnienia: Ballroom e Youkoso, Boku no Hero Academia 2, Kekkai Sensen & Beyond, Re:Creators, Shoujo Shuumatsu Ryokou, Shuumatsu Nani Shitemasu ka? Isogashii Desuka? Sukutte Moratte Ii Desu ka?
Głos Dar: Tutaj odpowiedź jest prosta. Jako człowiek, który praktycznie nie ma słuchu, zapamiętałam doskonale jedną ścieżkę – tę z Made in Abyss. Muzyka niesamowicie pomagała tworzyć klimat, odpowiednio dbając o dramatyzm lub poczucie przygody, zależnie od potrzeby. No i znakomite piosenki australijskiego muzyka Kevina Penkina można słuchać nawet w oderwaniu od całego serialu (co robię i teraz, pisząc to podsumowanie).
Głos Dziab: Kolejna statuetka ląduje w łapkach Made in Abyss. Muzyka była niesamowicie klimatyczna i współgrała z atmosferą serii – te tęskne chórki, delikatne, ale melancholijne melodie, groźne nuty przy scenach akcji. To się naprawdę słyszało i poprawiało odbiór anime (jakby już nie było super wizualnie). Przy takich produkcjach ma się wrażenie, że soundtrack posiada swoją własną duszę. Aż chwyta za gardło. No i tak jak wspomniała Dar, muzyka w wykonaniu Kevina Penkina to coś innego, świeżego, coś, czego nie da się tak łatwo zapomnieć. Kłaniam się nisko za ten kawałek absolutnie świetnej roboty.
Najlepszy opening
Dar: „Deal with the devil” Tia – Kakegurui
Dziab: „10% roll, 10% romance” UNISON SQUARE GARDEN – Ballroom e Youkoso
Wyróżnienia:
„Shadow and Truth” ONE III NOTES – ACCA: 13-ku Kansatsu-ka
„GAMERS!” Karen Tendou (Hisako Kanemoto), Chiaki Hoshinomori (Manaka Iwami), Aguri (Rumi Ookubo) – Gamers!
„Bon Appétit♡S” Blend A – Blend S
„My Hero” MAN WITH A MISSION – Inuyashiki
„My Generation” The Who – Koe no Katachi
„Yume Tourou” RADWIMPS – Kimi no na wa.
„Saturday Night Question” Megumi Nakajima – Net-juu no Susume
„The Other Side of the Wall” Void_Chords feat.MARU – Princess Principal
„Shinzou wo Sasageyo!” Linked Horizon – Shingeki no Kyojin 2
„Imawa no Shinigami” Megumi Hayashibara – Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu: Sukeroku Futatabi-hen
Głos Dar: Ten rok nie rozpieszczał w ciekawe openingi i endingi. Na szczęście znalazły się wyjątki. Co szczególnie urzeka mnie w czołówce do Kakegurui, to to, że nie używa w ogóle screenów z anime, ba, posługuje się całkiem innym stylem, a znakomicie przekazuje to co jest esensją serii – szaleństwo, niesztampowy erotyzm i jeszcze więcej niepokojącej abstrakcji. Stylistyka jest hipnotyzująca, muzyka intrygująca i można oglądać te półtorej minuty całkiem w oderwaniu od serii. Duże gratulacje dla Sayo Yamamoto (tak, tej od Yuri!!! on Ice), będącej storyboardziską openingu – stworzyła coś będącego esencją jej stylu i znowu jej się udało zachwycić.
Głos Dziab: Można by sądzić, że tyle już napsioczyłyśmy na pewną źle zaadaptowaną mangę, że nie da się znaleźć w animcowym Ballroom e Yokosou żadnych pozytywów… ale jednak istnieje światełko w tym tunelu i jest nim przecudny pierwszy opening w wykonaniu UNISON SQUARE GARDEN. Odnajdziecie w nim tyle energii, muzycznej radości i scen ruchu, ile nie było chyba w całej serii, a pomysł, aby odbicia w szybach pokazywały drugie, taneczne oblicza bohaterów, uważam za bardziej niż bardzo trafiony koncept. Ten opening sam w sobie jest taką maleńką, naprawdę spójną historią, przez co łatwo zapada w pamięć i nie ma się ochoty go przewijać. A ta piosenka? No miodzio, panowie! Toż to ten sam zespół co z endingu z pierwszego sezonu Kekkai Sensen! Więc kto, jak nie oni, będą wiedzieć, jak zrobić dobrą muzykę do tanecznej animacji? Więc gra gitara (a nawet więcej) i do przodu!
Najlepszy ending
Dar: „Maybe the next waltz” Mikako Komatsu – Ballroom e Youkoso
Dziab: „Tabi no Hidarite, Saihate no Migite” Riko (CV: Miyu Tomita), Regu (CV: Mariya Ise), Nanachi (CV: Shiori Izawa) – Made In Abyss
Wyróżnienia:
„Dakara, Hitori ja nai” by Little Glee Monster – Boku no Hero Academia 2
„adrenaline!!!” TrySail – Eromanga-sensei
„Step Up LOVE” DAOKO x Yasuyuki Okamura – Kekkai Sensen & Beyond
„Hikari, Hikari” Yuuka Aisaka – Net-juu no Susume
„Yuuki wa Doko ni? Kimi no Mune ni!” Chika Takami (Anju Inami), Riko Sakurauchi (Rikako Aida) & You Watanabe (Shuka Saitou) – Love Live! Sunshine!! 2
„More One Night” Chito (Inori Minase) & Yuuri (Yurika Kubo) – Shoujo Shuumatsu Ryokou
Głos Dar: Wszyscy wiedzą jak bardzo lubię hejcić Ballroom e Youkoso, jednak o openingach i endingach nie mam złego słowa do napisania. W tym szczególnie ujęła mnie muzyka – śliczny walc, aż zapraszający do tańca! Miłym akcentem były także lekkie zmiany tańczącej sylwetki postaci, pasujące do fabuły danego odcinka.
Głos Dziab: Wiecie, jak to z endingami jest – zwykle nie ma się na nie ochoty, bo twórcom nie chce się nic robić ponad to, aby zamówić jakąś melancholijną muzyczkę i dorobić do nich kilka ledwo ruszających się slajdów by zapchać antenową dziurę. W efekcie omija się je jeszcze częściej i chętniej niż openingi (szczególnie jeśli w perspektywie jest kolejny odcinek do obejrzenia). Ale zdarzają się też chlubne wyjątki, że nawet jeśli człowiek by chciał, to i tak jakoś mu ciężko wyciągnąć rękę do przycisku. I właśnie w Made in Abyss trudno było się powstrzymać, aby nie śpiewać razem z bohaterami i nie śledzić ich niewinnych poczynań w małej, rysunkowej Otchłani. Tego cukru, którego brakowało w samych odcinkach, można było posmakować właśnie w endingu. A jeszcze jako ciekawostkę warto wspomnieć, że ilość śpiewaków różni się w zależności od postępu fabuły. Na początku śpiewa tylko Riko i Regu, ale pod koniec sezonu piosenkę wykonuje cały tercet egzotyczny! Małe, ale cieszy i warto docenić takie zaangażowanie w tworzenie klimatu.
Najlepszy insert song
Dar: „Scarborough Fair” Tamaru Yamada – Shuumatsu Nani Shitemasu ka? Isogashii Desuka? Sukutte Moratte Ii Desu ka?
Dziab: „Sparkle” RANDWIMPS – Kimi no na wa.
Wyróżnienia:
„MY Mai☆TONIGHT” Aqours – Love Live Sunshine
„Hanezeve Caradhina” Takeshi Saito – Made in Abyss
„Layers” Aimee Blackschleger – Re:Creators
„Dragon’s Song” Ririko Oribe – Sakura Quest
„Main Theme” i „Owari no Uta” – Shoujo Shuumatsu Ryokou
“Barricades” yosh – Shingeki no Kyojin 2
Głos Dar: Scarborough Fair to średniowieczna, angielska ballada wykonywana już przez najróżniejszych artystów Jak tylko się ją słyszy w głowie pojawiają się skojarzenia z fantasy. A to jak najbardziej pasuje Shuumatsu Nani Shitemasu ka? Isogashii Desuka? Sukutte Moratte Ii Desu ka? (czy po prostu: SukaSuka), serii jak najbardziej w klimatach fantastycznych (choć dające też silne skojrzania z sf). Pieśń pojawiła się w pierwszym odcinku zamiast openingu i stworzyła bardzo klimatyczne tło, pod zwiedzanie przez bohaterów fantastycznego miasta. Co, więcej, ballada pojawiłą się także w ostatnim odcinku w zgoła… Hm… Całkiem innych okolicznościach, tworząc naprawdę ładną klamrę narracyjną. Ogólnie ładna z tego nuta do posłuchania i ładnie użyta w anime.
Głos Dziab: Dar mi może, o, figę z makiem dać. A ja nie dam się. Ta piosenka zdominowała absolutnie kwestię insert songów w 2017 roku i nie pozwolę się przekonać w żaden sposób, aby zrezygnować z tego wyróżnienia. Cały soundtrack Kimi no na wa. w wykonaniu RANDWIMPS zasługuje na najwyższe pochwały (i co najmniej jakąś platynową statuetkę w kategorii udźwiękowienia w anime), ale ta jedna piosenka to istna magia. Ta piosenka to cały film. Jedna, wielka, emocjonalna przejażdżka diabelskim młynem po waszym kokoro. Wzdłuż i wszerz. I jeszcze na ukos. Cała sekwencja filmu, któremu towarzyszy “Sparkle” (a nie jest wcale krótka) jest meeega wzruszająca, a ta muzyka tylko to pogłębia. I za wszystkie łzy, które wylałam podczas seansu – serdecznie dziękuję!
Najlepsza postać żeńska
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Kawamoto Momo z 3-gatsu no Lion, Mauve z ACCA: 13-ku Kansatsu-ka, Mordred z Fate/Apocrypha, Jabami Yumeko z Kakegurui, Kanna z Kobayashi-san Chi no Maid Dragon, Kobayashi z Kobayashi-san Chi no Maid Dragon, Rita z Shingeki no Bahamut: Virgin Soul.
Głos Dar: Little Witch Academia to seria, którą początkowo uwielbiałam, jednak ostatecznie została mi po niej głównie zgaga. Tak czy owak, znalazłam tam moją ulubioną postać kobiecą tego roku – Dianę Cavendish. Choć początkowo wydawała się spełniać schemat bogatej i utalentowanej blondynki, gnębiącą główną bohaterkę na każdym kroku, szybko okazało się, że seria owy schemat bierze i interpretuje w całkiem nowy sposób. Najlepszy opis Diany na jaki trafiłam, to uznanie jej za córki Hermiony i Malfoya – i ku mojemu zdziwieniu wyszło to znakomicie. Negatywny wizurek dziewczyny istnieje właściwie tylko w głowie (i narracji) protagonistki. Diana to tak naprawdę po prostu pracowita, uprzejma oraz obarczona masą własnych problemów bogata i utalentowana blondynka.
Głos Dziab: Jeśli tylko zapomnimy o końcówce serii, w której wszystkim bohaterom nagle zjadło mózgi, to Morioka Moriko z Net-juu no Susume jest bohaterką, z którą najbardziej się związałam, najmocniej się utożsamiam i jakbym mogła, to by była moim duchowym zwierzęciem (a tak może być tylko 2D waifu). Bo bardzo, ale bardzo jest mi bliska. Jej rozterki i zmęczenie pracą wydają się niesamowicie znajome, a myśli, że poza życiem internetowym nie czeka na mnie nic miłego, to chleb powszedni. ALE! Tak jak ja znalazłam mój małpiatkowy raj, tak i MoriMori wychodzi z cudownego nieogaru i zaprzyjaźnia się w sieci z podobnymi sobie nerdami z wyższej półki. I to niesamowite, jak jej reakcje na komputerowe sprawy są fpytkę trafione (niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy się nie wił przed komputerem!). No! Dostaliśmy wreszcie świeżą, miłą, realistyczną bohaterkę na miarę naszych anime.
Najlepsza postać męska
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Shimada Kai z 3-gatsu no Lion, Takahashi Tetsuo z Demi-chan wa Kataritai, Makoto Takiya z Kobayashi-san Chi no Maid Dragon, Homare Koiwai z Net-juu no Susume, Favaro z Shingeki no Bahamut: Virgin Soul
Głos Dar: Takashi Natsume był w tym roku protagonistą szóstego (!) sezonu Natsume Yuujinchou.. Czemu wystawiam tu kogoś, kto pojawia się w anime tak długo? Nie lepiej wyróżnić kogoś nowego? Posłuchajcie mnie jednak. Właśnie w tej najnowszej odsłonie chłopak zabłysnął szczególnie. Nie chodzi nawet o to, że przebył jakąś dużą metamorfozę. Natsume zmieniał się po trochu przez wszystkie odcinki poprzednich sezonów. Jednak to szósta część serii podsumowała tę zmianę, podkreśliła ją i w pełni korzystała z postaci, jaką bohater stał się po przebyciu tylu przygód i poznaniu tylu ludzi oraz demonów. Już pomijając fakt, że tylko wybitna seria potrafi coś takiego zrealizować tak dobrze, przypomniałam sobie znowu jak wspaniałą postacią jest Natsume. I jak często tej wiosny przez niego płakałam.
Głos Dziab: Długo walczyłam, ale ostatecznie nie mogłam oszukać serca i wybieram, podobnie jak w przypadku wcześniejszej kategorii, bohatera Net-juu no Susume, czyli Sakuraia Yuutę. Oczywiście z klauzulą wyłączenia ostatnich odcinków serii (tam ktoś przy nich majstrował, serio, jestem pewna, to wszystko to masoński spisek!). Bardzo zaimponował mi, kiedy sprawnie połączył kropki i logicznie doszedł do wniosku, że po drugiej stronie ekranu kryje się Morioka, a ponadto zachował się naprawdę racjonalnie jeśli chodzi o zdradzenie jej tego, czego się dowiedział (argumentując to tym, że nie każdy chce łączyć życie prywatne i internetowe zamiast “nie, nie powiem, robię to dla jej dobra, bo ją kocham, hurr durr”). Właśnie ta inteligencja oraz wrażliwość bardzo mnie ujęły, bo wyszły mega naturalnie i przez to aż chciałoby się mieć takiego miłego nerda na własność. To może… Czy jest ktoś wolny na sali…?
Najlepsza para
Dar:

Dziab:

Głos Dar: Już myślałam, że w tym roku nie znajdę nikogo do kibicowania. Jednak na szczęście przyszło mi z odsieczą Net-juu oraz jeden z najbardziej kochanych związków jakie widziałam w anime od dawna: Sakurai x Morioka Zacznijmy od tego, że oboje bohaterów mają więcej lat niż ja (I to każdy z osobna!). Taka miła odmiana… Kolejne plusy idą za pokazanie motywu miłości z internetu, miłości z dość nietypowym poglądem na płcie (jest to pairing tak bardzo hetero, że bardziej nie można..) oraz dużą wyrozumiałość jaką ma przede wszystkim oblubieniec do swojej NEETowej wybranki. Sakurai jest dla MoriMori takim wsparciem jakie potrzebuje i nie wymuszaja na nic, czego by nie chciała. Owszem zachowują się w swoim romansowaniu gorzej niż niejedni gimnazjaliści, ale ostatecznie sprawili bym krzyczała do monitora “No przytul ją palancie”!
Głos Dziab: Ona i on, niebo i grom, zwykły, niewyróżniający się niczym protagonista i przeznaczona mu jasnowłosa heroina do pilnowania haremu… Tak się na początku Gamers! wydawało, ale z czasem okazało się, że Amano i Tendou to nie tylko związek będący pobożnym życzeniem oglądających serię fanów, ale zwyczajnie kanon. Spodziewałby się ktoś? No ja też nie. I bardziej niż te wszystkie komediowe wyznania absolutnie kupił mnie moment, kiedy Amano zadzwonił do Tendou, by spytać ją o jakąś niewiele znaczącą głupotę, skończył rozmowę jakimś romantyzmem i ostatecznie stwierdził na głos „ale jestem szczęściarzem, że mam taką słodką dziewczynę”. Niby takie nic, ale serce samo na to rośnie. W ogóle w anime tak rzadko mamy do czynienia z przedstawianiem par, nie wspominając już o takich drobnostkach jak komplementy, trzymanie się za ręce czy publiczne przyznawanie, że tak, jest się parą, że każdy taki objaw uznaję za jakieś święto. No co? Po ostatnim roku podniosły mi się standardy i nie zadowolę się zwykłym baitingiem, o! A w ogóle bez oświadczyn nie podchodźcie!
Wyróżnienia: Arsene Lupin x Cardia z Code:Realize: Sousei no Himegimi, Uehara x Aguri z Gamers!, Kobayashi x Tooru z Kobayashi-san Chi no Maid Dragon, Willem x Chtholly z Shuumatsu Nani Shitemasu ka? Isogashii desu ka? Sukutte Moratte Ii desu ka?
Najlepszy seiyuu
Dziab: Han Megumi (Amano Keita z Gamers!, Kawai Miki z Koe no Katachi, Kagari Atsuko z Little Witch Academia, Joanna d’Arc z Shingeki no Bahamut: Virgin Soul, Tachibana, Aya z Yowamushi Pedal: New Generation)
Wyróżnienia:
Hayama Saori (Cardia z Code:Realize: Sousei no Himegimi, Sharyuu z Juuni Taisen, Jabami Yumeko z Kakegurui, Ononoki Yotsugi z Owarimonogatari).
Yuuki Aoi (Akira z Balroom e Youkoso, Kino z Kino no Tabi: The Beautiful World – The Animated Series, Souma Sumire z Sagrada Reset, Tanya z Youjo Senki)
Shiori Izawa (Noriko Kamomebata z Kuzu no Honkai, Nanachi z Made in Abyss, Aoi Hiroka z Pop in Q).
Sakurai Takahiro (Hayashida Takashi z 3-gatsu no Lion, Kugimiya Masami z Ballroom e Youkoso, Oshino Meme z Kizumonogatari III: Reiketsu-hen, Sakurai Yuuta z Net-juu no Susume, Isshiki Satoshi z Shokugeki no Soma: San no Sara).
Głos Dziab: Zostałam niesamowicie zaskoczona informacją, że głos Akko z Little Witch Academia oraz Amano z Gamers! to ta sama osoba (dziękuję, Owoc!). Oczywiście nie jest mi obca praktyka, aby w przypadku młodszych bohaterów męskich do roli zatrudniać aktorki głosowe, ale w przypadku Han Megumi zadziwiło mnie to, jak mocno się zmienia się jej barwa głosu. Sprawdziła się bowiem doskonale jako żywiołowa czarodziejka, słodka i święcie przekonana o własnej niewinności dziewczyna, ale też trochę niepewny, trochę rzucający frazesami, a trochę podjadany licealista. O, i jeszcze jako święta Joaśka (ta od niepokalanego poczęcia aniołka z Bahamutów, nie ta od sztandaru z Fejtów). No cóż, taką Kugumiye Rie to poznacie niezależnie od tego, co akurat gra (no chyba że jest się Dar i nie ma się uszu do głosów), ale wydaje mi się, że miarą dobrego aktora głosowego jest to, jak różne role potrafi odegrać. I w tym roku to właśnie Han Megumi udowodniła swój kunszt i wszechstronność.
Najlepsza seria akcji/przygodowa
Dziab:

Wyróżnienia: Boku no Hero Academia 2, Fate/Apocrypha, Houseki no Kuni, Sakurada Reset, Shingeki no Bahamut: Virgin Soul, Youjo Senki.
Głos Dziab: Może to dlatego, że mam trochę sentymentu do pierwszego sezonu, a może dlatego, że każdy odcinek był w na swój miły sposób nieprzewidywalny i oferował jakąś walkę, dlatego chyba najlepiej bawiłam się przy Kekkai Sensen & Beyond. Wielu bohaterów otrzymało szansę zabłyśnięcia (np. Gilbert) bądź rozwinięcia ich przeszłości (chociażby Zed), a część po prostu mogliśmy poznać bliżej, czasami od nieznanej strony (pozdrawiamy K.K. oraz Stevena). To takie marzenie właściwie każdego uniwersum, aby momentami odpocząć od wielkiej, konkretnej rozpierduchy i pozwolić wybrzmieć konkretnym postaciom, którzy zwykle przewijali się w tle. I akurat tutaj się to udało. Oczywiście wciąż żałuję, że nowy sezon nie wiązał się z nową sprawą, szczególnie że hinty na rozwiązanie sprawy oczu Leo o Michely naprawdę obiecywały coś konkretnego, no, ale… Może dzięki temu doczekamy się trzeciego sezonu. A przecież już w drugi nikt nie wierzył, więc kto wie, kto wie.
Najlepszy dramat/seria psychologiczna
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: ACCA: 13-ku Kansatsu-ka, Kakegurui, Kino no Tabi: The Beautiful World – The Animated Series, Shingeki no Kyojin 2.
Głos Dar: Powiem szczerze, że wybrałam Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu w dużej mierze dlatego, że nie było nic lepszego. Nie zrozumcie mnie źle – wciąż jest to znakomita seria, dorosła i wyjątkowo ambitna. Jednak bardziej cenię sobie pierwszy sezon i ten zostawił mnie z lekkim poczuciem zawodu. Tak czy owak, jeśli były sceny wybitne, to były one wybitne. I mało co w tym roku tak bardzo mnie poruszyło niż plot-twist zmieniający całkowicie wydźwięk wydarzeń z ostatniego sezonu… O tak, dramat to to jest pełną gębą.
Głos Dziab: Najwięcej łez (moich i bohaterów) polało się oczywiście przy Made in Abyss, dlatego to je uznaję za najlepszą serię grającą mi na emocjach i odczuciach. Na początku towarzyszyła nam zwykła ciekawość, ale kiedy przeszliśmy o jeden poziom za daleko, razem z łzami siknęła krew i… i no. Wiadomo. Praktycznie wszystko, łącznie z jakimiś mózgami przy nielegalnych transformacjach dzieci ze slumsów. Ale wracając do robienia emocjonalnego kuku, kolejne odcinki Made in Abyss coraz bardziej i bardziej trzymały w niepewności (w porównaniu do Houseki, gdzie pół serii biadoliłyśmy nad naiwnością Fos, to jednak duża różnica), a po poznaniu historii Nanachi w każdym z nas otworzyła się taka wewnętrzna szufladka, w której trzymał zdjęcie Niny Tucker. A to już coś znaczy.
Najlepsze ecchi
Dar:

Dziab:

Wyróżnienie: Kakegurui
Głos Dar: …Czy ja wspominałam już, że uwielbiam wszystkie serie na podstawie twórczości Kena Akamatsu (Love Hina, Mahou Sensei Negima?!)? No to wiecie. W innych seriach cycki i majteczki, pewnie by mnie zirytowały, w UQ Holder! ciągłe rozbieranki doskonale pasują do humoru i podkreślają szaloną absurdalność uniwersum. I nigdzie nie ma tak dobrych scen onsenowych jak u Akamatsu. NIGDZIE.
Głos Dziab: W tym przypadku nie miałam jakiegoś niesamowitego wyboru, bo zjadliwy (haha) erotyzm odpowiada mi praktycznie wyłącznie w wydaniu Shokugeki no Soma: San no Sara, gdzie mogę liczyć na zarówno ładne, męskie klaty, co i kuszące nóżki… kurczaka. Mniam. A tak nieco bardziej serio, to powinnam jednak trochę ponarzekać na ten sezon, bo sceny ecchi, które były stałym punktem degustacji dań, tym razem były dość ubogie w pomysły. Tsukasa robił takie potrawy, że najbardziej wyuzdane były ślepia obłaskawianych sarenek, a znów w przypadku takiego Soumy negliż ograniczał się zwykle do wybuchu ubrań. No ładne, ładne, ale brakowało tej iskierki nieprzewidywalności z poprzednich serii. Oby kolejny sezon na wiosnę nad tym popracował.
Najlepsze fantasy/seria supernaturalna
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Ao no Exorcist, Fate/Apocrypha, Kekkai Sensen & Beyond, Little Witch Academia, Shingeki no Bahamut: Virgin Soul, Shuumatsu Nani Shitemasu ka? Isogashii desu ka? Sukutte Moratte Ii desu ka?
Głos Dar: Powiem szczerze, że była to kategoria, przy której miałam naprawdę spory dylemat między Houseki no Kuni, a pewną podróżą do wnętrza ziemi Ostatecznie jednak decyduję się na Made in Abyss. Otchłań to niesamowite miejsce. Choć moglibyśmy powiedzieć, że nie jest ona pomysłem rewolucyjnym, widz nie może z całą pewnością przewidzieć jakie kreatury i klątwy czekają go w głębi. To sprawia, że wyczekuje się dalszych losów bohaterów, by za pomocą ich oczu zbadać nieznane krainy i przeżyć przygody… Cóż, te “przygody” nie będą raczej zbyt miłe… Ale ciekawość jest zbyt wielka, by zrezygnować z tej podróży. A dobra fantastyka daje nam wrażenie, że wszystko jest możliwe, jeśli chodzi o dziwy, na które jeszcze natrafią Riko i jej robot.
Głos Dziab: Fantasy wszelkiej maści obecne są w przemyśle anime od lat wielu i w ilościach hurtowych (ze szczególnym narzekaniem na bohaterów budzących się w magicznych światach tuż obok Haremu Marzeń). Nawet takie Made in Abyss jest na swój sposób nieoryginalne, bo wciąż mamy do czynienia z groźnym światem pełnym potworów. Ot, taki Berserk albo inny Wiedźmin wersja narysowana. Ale ostatni, jesienny sezon 2017 zaoferował nam koncept świeży i niespotykany. A mowa konkretnie o Houseki no Kuni. Uczynienie kamieni szlachetnych bohaterami, a przez to użycie ich własności fizykochemicznych jako zdolności bojowych… Przecież to jest genialne i piękne w swojej prostocie! A ile mamy różnych, intrygujących postaci do wyboru dzięki temu! Moje chemiczne serce jest absolutnie zachwycone! I zaręczam, że drugiej takiej serii nigdzie indziej nie znajdziecie, również ze względu na świetne wykorzystanie animacji komputerowej do uwydatnienia przeźroczystości i refleksów widocznych na ciałach Kamyczków. Tak się robi ciekawy setting!
Najlepszy horror/thriller
Dar:

Dziab:

Głos Dar: Alfred Hitchcock miał mówić, że dobry powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Może Made in Abyss początek ma jeszcze łagodny, ale jeśli chodzi o napięcie, to stanowczo im głębiej, tym go więcej. I nikt nie zaprzeczy, że ma ono znamiono prawdziwego dreszczowca, aż do pewnych spomnień niejakiego królika… Damn, wciąż mnie serce boli na samą myśl o 10 odcinku… Albo finale… Stanowczo, nie było w tym roku nic tak przerażającego jak wielka dziura w ziemi.
Głos Dziab: Oczywiście były momenty, kiedy Made in Abyss mną po prostu wstrząsnęło (mam nadzieję, że Riko, haha, trzyma się dobrze), ale wydaje mi się, że wciąż największy strach i momentami obrzydzenie wywołują we mnie stare, dobre Tytany. Shingeki no Kyojin 2 króluje w kwestii przedstawiania strasznych scen, a chyba nie trzeba wiele, jeśli przypomni się końcówkę pierwszego odcinka. Ja sama bardzo dobrze znałam mangę i wiedziałam, co nastąpi, a mimo to te krzyki, mlaskanie, chrupanie i wszystkie inne dźwięki związane ze stołowaniem się tytanów były mega sugestywne. Ponadto nie zapominajmy o znanej i lubianej przez nas formule, czyli “zgadnij, który z fajnych bohaterów zginie tym razem?”. Dreszczyk emocji gwarantowany.
Najlepsza komedia
Dar

Dziab:

Wyróżnienia: 3-gatsu no Lion, Kobayashi-san Chi no Maid Dragon, Love Live! Sunshine!! 2, Net-juu no Susume.
Głos Dar: Kono Subarashii Sekai ni Shukufuku wo! 2 niszczy całą konkurencję w przedbiegu. Tutaj co 2 minuty jest jakaś scenka, którą tylko zagifować i roznosić po internecie. Albo po prostu ten humor ma jakiś klucz, który idealnie we mnie trafia? Cała seria działa według zasady “Szybko, zanim dojdzie do nas, że to bez sensu” dojąc w tym wszystko co można wyciągnąć z parodii serii isekai. Zabawna jest muzyka, animacja, montaż, dialogi, postaci… A przede wszystkim, przy tym całym szaleństwie, postacie się lubią i się o siebie troszczą. I to sprawia, że chcę dalej przebywać z tą bandą idiotą. Bo to przyjemna i zabawna banda idiotów.
Głos Dziab: Tak patrzę na te wszystkie obejrzane serie, patrzę, patrzę… Już wiem, czemu ten rok był do doupy, skoro nie widzę żadnych podnoszących na duchu komedii… I tak w sumie najlepiej swoje zadanie wypełniło Gamers!. W tym przypadku jestem w stanie wypunktować gagi, które bardzo mnie kupiły (jak jednoczesne mastermindowanie w wykonaniu Uehary, Aguri oraz Hoshinomori czy wspólna gra w planszówkę), choć z ręką na sercu trzeba przyznać, że bywały też momenty słabsze, w których seria skupiała się na nieporozumieniach lub gdy animacja nie zawsze dawała radę podźwignąć humor jakiejś scenki. Ale ostatecznie był to wciąż ogromnie przyjemny seans i nadal uśmiecham się na jego wspomnienie. I to na tyle, że nie wzgardziłabym dalszymi sezonami.
Najlepsza seria obyczajowa
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Demi-chan wa Kataritai, Kobayashi-san Chi no Maid Dragon, Kino no Tabi: The Beautiful World – The Animated Series, Net-juu no Susume, Shoujo Shuumatsu Ryokou
Głos Dar: Miałam kilku kandydatów, ale ostatecznie wyróżniam Sakura Quest. Choć początkowo wydawała mi się dość nieciekawe, im dalej, tym bardziej łapałam się na tym, że naprawdę związałam się z bardzo szeroką gamą bohaterów zamieszkującym miasteczko. Owszem, przygody bohaterek z szerszej perspektywy mogą wydawać się mało emocjonujące, ale jako osoba pochodząca z małej miejscowości znalazłam tyle odwołań do własnych przeżyć, że aż zrobiło mi się nostalgicznie. I o to w tej serii też chodzi. Poczuć sympatię i nostalgię do pewnego miejsca oraz jego normalnych, zwykłych problemów. Okraszone odpowiednią dawką humoru, dramatu oraz całkiem przyjemną grafiką i muzyką.
Głos Dziab: Całkiem niedawno nadrobiłam 3-gatsu no Lion (kwestia braku czasu, a nie niedocenienia serii) i bardzo się z tego powodu cieszę, bo bardzo brakowało mi towarzystwa sióstr Kawamoto i ich przeszalonych kotów. No i Reia, oczywiście, że Reia też. Ale wciąż to ta atmosfera panująca w domu dziewczyn (plus jednego dziadka) jest najlepsza, bo jest naprawdę magiczna i lecząca duszę. A przecież bohaterki same mają w życiu ciężko. Po prostu grunt to się nie poddawać. Osobiście bardzo, bardzo lubię takie obyczajówki, które pokazują różne oblicza życia, że bywa smutno, ciężko, biednie, ale w kupie zawsze jest siła i jak jeden przyniesie rybkę, to drugi umie z nich sushi zrobić, a trzeci do tego może herbatkę zaparzy. Wiecie, o co mi chodzi, no nie? Wiecie? Prawda? Co? No tak… Studio Shaft naprawdę pozytywnie mnie w tym względzie zaskoczyło, bo chociaż wyjątkowy styl Shinbo jest tu mocno wyczuwalny, to nie ma tu przerostu pustych plansz nad resztą. I w ogóle jest pięknie i pastelowo. Nic, tylko stosować raz tygodniowo, dokokorowo.
Najlepszy romans
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Tsuki ga Kirei
Głos Dar: Net-juu no Susume to nie jest tak do końca romans… Znaczy, owszem, wątek romantyczny jest niezwykle ważny dla serii, ale jest tylko jednym z narzędzi służącym do rozwoju głównej bohaterki. Tak czy owak, postanowiłam umieścić tutaj właśnie te anime, ze względu na to, jak dobrze ten element rozgrywa. Jest on lekko naciągany (w serii jest dokładnie jeden przypadek za dużo, a i na inne patrzymy raczej z dużym przymrużeniem oka), ale chemia między postaciami jest znakomita. Pisałam już przy ulubionym pairingu za co cenię związek Morioki i Sakuraia, ale dodam jeszcze, że rzadko widać tak dobrze powiązanie miłości z problemami, nazwijmy to, egzystencjalnymi, protagonistki. Gdzieś między wierszami objawia się bowiem morał, że miłość nie leczy z depresji, ale pomaga zdobyć siłę, by się jej przeciwstawić. (Hm, czy ja nie pisałam to samo w zeszłym roku o Yuri!!! on Ice? Widzę pewien schemat w moich ulubionych historiach miłosnych…)
Głos Dziab: Do tej pory myślałam, że w seriach szkolnych widziałam już wszystko… a raczej wszystko, co sztampowe i przewidywalne. Festiwale, dni sportu, wyznania na dachu, przyszpilanie do ścian, wyznania zagłuszane fajerwerkami i tak aż do końca szkoły praktycznie – co tu dużo mówić, ale licealna miłość według twórców anime praktycznie zawsze wygląda tak samo. Praktycznie. Bo niespodziewanie Gamers! przełamało ten schemat. I to dwukrotnie! Raz podał nam na tacy gotową parę w postaci Uehary i Aguri, a dwa, że w połowie sezonu seria doprowadziła do szczęśliwego zejścia drugiej pary! Owszem, potem wciąż mieliśmy do czynienia z taką typową komedią omyłek, że on myśli, że ona go nienawidzi, ona go kocha, ale myśli, że on marzy o trzeciej… Ale gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi wydarzeniami bohaterowie nie bali się okazywać swoim drugim połówkom uczuć (Amano, ty psubracie, w życiu bym się nie spodziewała, że wyrośniesz na takiego super chłopaka (a ty, Aguri, good job)). Z takich licealistów można być dumnym.
Najlepsza seria sci-fi/mecha
Dar:

Dziab:

Głos Dar: Już mi się wydawało, że zrezygnuje z głosem w tej kategorii, kiedy oświeciło mnie, że przecież dziewczynki w czołgu pojeździe opancerzonym należą do gatunku SF. I w momencie, gdy połączyłam te fakty, poczułam, że to naprawdę tytuł warty wyróżnienia. SF to trochę ginący gatunek w anime, a przynajmniej, gdy przypominamy sobie, jak ~20 lat temu, japońska animacja była kojarzona przede wszystkim z historiami dziejącymi się w przyszłości. Nie chcę teraz stawiać Shoujo Shuumatsu Ryokou w te same szranki z Evangelionem czy Ghost in the Shell, ale jednak, te anime wpisuje się jak najbardziej w ramy klasycznego science fiction: Eksplorowanie przez bohaterki postapokaliptycznego miast przepełnione jest (prostymi, ale jednak) refleksjami filozoficznymi, a pesymistyczna wizja przyszłości, jaką poznajemy, stanowi ostrzeżenie przed zbytnim rozwojem technologii militarnej i grozę przyszłych wojen. (Kurcze, po napisaniu tego akapitu naprawdę doceniłam te anime. Czasami warto się nad czymś dłużej zastanowić…).
Głos Dziab: Mając do wyboru Inuyashiki a Dziewczynki w Czołgu… Ych, serio nie lubię tej kategorii. Nawet ecchi idzie łatwiej. Nawet horror jest przyjemniejszy… Ale niech będzie już Shoujo Shuumatsu Ryokou. Wyłączając bohaterki (a właściwie tylko jedną), anime jest bardzo przyjemną, skłaniającą do zastanowienia serią post-apo, w której poznajemy świat w totalnych zgliszczach. Nie ma tutaj tak sympatycznej sytuacji jak z Jinrui wa Suitai Shimashita, ani nie walczymy o poznanie prawdy jak w Shinsekai yori. Tu po prostu żyjemy. I jedziemy. I patrzymy, że z tego człowieka to jest jedna, wielka bestia, zdolna obrócić w pył cały świat. No skłania to do refleksji i czai się w tym coś całkiem mądrego. Że nie zawsze jest to błyskotliwie przedstawione to jedno, ale sam pomysł na świat i prawdy tu przekazywane (jak choćby świetność czekolady nad innymi składnikami pokarmowymi) są naprawdę ciekawe.
Najlepsza sportówka
Dziab:

Głos Dziab: Byłam święcie przekonana, że w tym roku nie uda nam się znaleźć niczego sensownego do tej kategorii (wybaczcie, ale słodkie dziewczynki w samochodach ani słodkie dziewczynki na rowerach nas nie kręcą… a chłopcy na rowerach to zbyt odległy sezon, żeby chcieć się w to wkręcać (to już prawie jak oglądanie Hajime no Ippo (prawie))), ale jednak przypomniało nam się o tak szacownym wyjątku jakim są sporty strategiczne. A tu doskonale wpasowuje się 3-gatsu no Lion ze swoim shogi. Chociaż seria oferuje nam nawet słodki tutorial jak rozróżniać poszczególne figury, to niestety, ale dla mnie przeszkodą w zrozumieniu ruchów okazała się głównie nieznajomość kanji… JEDNAK! Mimo tych przeciwności mecze shogi wciągnęły mnie nieamowicie mocno i dało się wyczuć różne napięcie w zależności od tego, kto z kim grał. Mecz finałowy w Pucharze Królewskiego Lwa to było coś naprawdę świetnego, nawet jeśli pokazywany był tylko w kawałkach (ale za to z różnych, ciekawych stron). Świetne połączenie obyczajówki i sportówki. I już lecę nadrabiać drugi sezon!
Największe zaskoczenie
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Code:Realize: Sousei no Himegimi, Gamers!, Net-juu no Susume.
Głos Dar: Akurat jeśli chodzi o Made in Abyss, to ja wiedziałam już od jakiegoś czasu, że coś tam będzie na rzeczy i znakomitość tej serii nie była tak niespodziewana. Całkiem inaczej wyglądała moja znajomość z Houseki no Kuni. Obejrzane trochę za przymusem (tyle zachwyconych osób, nie może się mylić…?) , okazało się czymś całkowicie innym niż mogłam sobie wyobrażać po streszczeniu “kamienie szlachetne walczą z buddystami” oraz “animacja w 3D”. Szczególnie grafika zostawiła mnie oszołomioną. Wygląda dobrze, pasuje do historii i jeszcze ma bardzo udane momenty sakugi (artystycznego orgazmu). I do tego wszystkiego wciągającą fabułę. Rzadko moje oczekiwania tak bardzo różniły się od końcowego produktu.
Głos Dziab: Wydaje mi się, że Kamyczki nie odsłoniły jeszcze swojego całego potencjału, ale oczywiście wciąż jestem w szalonym podziwie, jak dobrą serią okazały się one być. Moje serce należy jednak do Made in Abyss, bo w przeciwieństwie do Dar (która kroczy niezbadanymi ścieżkami 4chana) sądziłam, że to będzie raczej Ghibli: The Seria TV. Ale nie. Okazało się, że znajdziemy tu nie mniej mielonego mięska co w Tytanach i nie mniej feelsów co w Kimi no na wa. Bardzo podoba mi się więc, jak konsekwentnie wraz ze schodzeniem w głąb Otchłani dawkowany jest nam coraz większy mrok (przy tym wszystkim wydaje się, że Ozen była milusią ciocią karmiącą mlekiem i ciasteczkami), a niespodzianek wciąż nie ubywa. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze zaskoczenia związanego z szybkim wyjściem drugiego sezonu (i żeby za scenariusz zabrał się ktoś odpowiedzialny, bo na bank zrobią z tego oryginalny ciąg dalszy) i można się bawić dalej.
Największe rozczarowanie
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: elDlive, Fate/Apocrypha, Katsugeki/Touken Ranbu, Kujira no Kora wa Sajou ni Utau, Little Witch Academia (TV), Shokugeki no Souma: San no Sara, Tales of Zestiria the X 2nd Season
Głos Dar: Dobra. Początkowo miałam dać tutaj nieszczęsne elDlive, które miało być drugim Rebornem!, a okazało się nieoglądalne, ale o ile o tamtej serii chcę jak najszybciej zapomnieć, o moim wyróżnieniu będę rozmawiać jeszcze długo Tak, tak, Ballroom e Youkoso. Seria, która ostatecznie nie jest szczególnie zła, ale w godny wszelkiego potępienia sposób marnuje potencjał na bycie serią wybitną. Fatalne użycie OSTu, karygodnie krótkie sekwencje tańców, okrutne psucie niektórych wybitnych scen mangowego oryginału, problemy z quality i pacingiem, miejscami okropny fanserwis… Wiecie, że mogę na ten temat mówić długo. Jakby co, odsyłam do notki na temat tego co mam za złe adaptacji Ballrooma.
Głos Dziab: To jest w sumie najsmutniejsza kategoria, bo w odróżnieniu od serii guilty pleasure, które praktycznie od początku oglądane były tylko i wyłącznie dla jaj, tutaj miało się jakieś oczekiwania, przez co ostatecznie sprawiły jeno ból. I najtragiczniej w tej kwestii poradziło sobie Inuyashiki. Pierwszy odcinek zapowiadał dekonstrukcję gatunku, a czołówka robiła mega wrażenie (nie bez powodu wylądował też w wyróżnieniach w kategorii openingów). Ale im dalej w las, tym bardziej fabuła cierpiała. I to cierpiała tak serio, w pełnym tego słowa znaczeniu. Cierpią, płaczą i krwawią wszyscy bohaterowie, mało sensowne gore wali po oczach jak za świetności Elfen Lied, a główny zły jest tak beznadziejnie skonstruowany, że powinien w te pędy pójść na korki do Bondrewd z Made in Abyss. Najbardziej szkoda zmarnowanego potencjału, bo tytuł miał szansę być naprawdę, naprrrawdę świetnym seinenem, którego można by polecać nawet ludziom niespecjalnie zaangażowanym w anime. A tak jest tylko siekaniną z momentami bezsensownie wykorzystywanego CGI. I na co mi to było…
Największe guilty pleasure
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Dive!, Eromanga-sensei, Koi to Uso
Głos Dar: Choć momentami moje oglądanie Ballroom i wytykanie wad na Twitterze ocierało się o hatewatching, chyba największą różnicę pomiędzy “podobało mi się”, a “to wcale nie taka dobra seria” była w UQ Holder! Nie jest to szczególnie duże “guilty”, ale jak patrzę na gronostajowe cenzury i niektóre zwroty akcji… Well, i tak wam polecam!
Głos Dziab: Być może niektórzy lubują się w katowaniu swoich uszu krzykami Asty z Black Clover (ponoć są tacy na sali), być może kogoś jara nabijanie się z tego, jak „dynamiczna” jest animacja w Dynamic Chord, ale dla mnie wybór był, jest i będzie niezmienny. Na statuetkę Złotej Maliny roku 2017 zasługuje wyłącznie Ousama Game. O co chodziło twórcom – chciałabym wiedzieć, ale jeśli ten projekt traktowali serio, a graficy nie płakali, jak rysowali, to ktoś tu powinien się konkretnie zastanowić nad sensem działania w biznesie. Ale jeśli to było dla jaj, to spoko. Udało się to przepysznie. Nie będę już co prawda powtarzać tej litanii dziwactw, które poruszałam w podsumowaniu sezonu, ale takich nielogiczności z wirusami i takiego taniego gore to nie znajdziecie w 2017 roku nigdzie indziej. Żodyn nie jest taką kupą jak to. ŻODYN.
Najlepsza OVA
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Bungou Stray Dogs: Hitori Ayumu, Net-juu no Susume Special, Shokugeki no Souma: Ni no Sara OVA, Yuri!!! on Ice: Yuri Plisetsky GPF in Barcelona EX – Welcome to The Madness
Głos Dar: Ha, nie możemy jeszcze mówić w tym podsumowaniu o Oblubienicy Czarnoksiężnika, więc wycwanię się i wyróżnię tutaj OVA – Mahoutsukai no Yome: Hoshi Matsu Hito. Przede wszystkim to naprawdę dobry, trzyczęściowy dodatek, który można oglądać bez znajomości serii (sama tak zrobiłam, ale wydaje mi się, że lepiej zobaczyć go gdzieś po 12 odcinku, jak już się kojarzy postaci). Opowieść z dzieciństwa Chise przypomina wszystko co lubię w Natsume Yuujinchou, choć historia ma własny rodzaj magicznego klimatu. Oraz niesamowitą oprawę audiowizualną, za którą studiu WIT należą się brawa. Jedynie trochę podśmiewujemy się z akcji z morderczym patykiem… Ale już nie będę się czepiać. Dobry kawał animu, taka OVA.
Głos Dziab: Chętnie powtórzyłabym wybór, aby OVA do Mahoutsukai tutaj wyszczególnić, ale już nie będę takim dziadem. Więc uhonoruję w tej kategorii OVA-nie-OVA do Kobayashi-san Chi no Maid Dragon. Jest to poniekąd pełnoprawny, choć mało angażujący fabularnie odcinek anime, w którym wzięto na warsztat motyw, jakiego nie mogło zabraknąć w porządnej serii obyczajowej o ładnych smoczycach… ONSENY! Ale jakie to było onseny! Ooo…nseny takie jak te to ja życzę każdemu anime. Było mądrze i bez absurdalnego erotyzmu opartego na podglądaniu bohaterek przez wyposzczonych bohaterów. Szczerze, męska część ekipy grzecznie siedziała w swojej części łaźni, a panie rozmawiały w swojej. Nawet gadka o cyckach była na odpowiednim poziomie (co już samo w sobie brzmi jak absurd, ale serio, była rzeczowa jak jakaś wizyta u ginekologa). Wszystko to w sosie z ładnej jak zawsze animacji od KyoAni. Klasa koń smok, taka OVA!
Najlepszy short
Dar:

Dziab:

Głos Dar: Jest sobie takie coś jak Pokemon Generations: 18 pięciominutowych filmików ekranujących różne fragmenty z 6 generacji Pokemonowych gier. I jako fanka, który ledwo przed chwilą przeszła Pearla muszę powiedzieć, że te shorty są przecudowne. Jasne, osoby nie zaznajomione z materiałem wyjściowym mogą czuć się zagubione, ale nawet te historie z gier, które jeszcze nie grałam wydawały mi się klimatyczne i tylko zachęcały do sięgnięcia po kolejną przygodę z świata Pokemonów.
Głos Dziab: Dobrych serii telewizyjnych było u nas niedostatek, a shortów, niestety, jeszcze mniej. Pozostała jednak spuścizna poprzedniego roku w postaci Nobunaga no Shinobi, która była przekochaną seryjką o małej ninja – Chidori – dopomagającej Nobunadze odbębniać kolejne misje z kart historii. Było naprawdę zabawnie, o wiele bardziej w sumie niż w pełnych seriach, a jednocześnie wciąż udało się przekazać wiele rzetelnych informacji o historii z czasów Sengoku (na pewno bardziej niż z takiego Sengoku Basara czy innych anime-haremówkach z Nobunagą z cyckami w roli głównej). Naprawdę przyjemne coś. Dużo cosiów. Dwa sezony cosiów.
Najlepszy film
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Kizumonogatari III: Reiketsu-hen, Kuroshitsuji Movie: Book of the Atlantic, One Piece: Gold, Sword Art Online: Ordinale Scale
Głos Dar: Istnieją tylko dwa typy ludzi: Ci co uważają, że Koe no Katachi jest lepsze od Kimi no na wa. i ci, którzy się nie znają. Już, już, nie rzucajcie we mnie wydaniem zbiorczym dzieł Shinkaia, już…! Oczywiście, cała dyskusja jest naprawdę jak spór o wyższość Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Osobiście należę do drużyny wychwalającej dzieło KyoAni i uznającą panią reżyser Naoko Yamadę za swojego kamisamę. Dla mnie Kształt twojego głosu jest niesamowicie poruszającym dziełem, traktującym o tym, że właściwie nikt nie jest tylko dobry i tylko zły, opowiedzianym przy użyciu najładniejszych wizualiów, które widziałam w jakimkolwiek filmie animowanym.
Głos Dziab: Również miałabym ochotę przywdziać rękawice bokserskie i walczyć o wyższość Kimi no na wa. nad resztą filmów z tego roku (oraz dlaczego skracanie materiału mangowego odbija się większą czkawką niż protagonista nieumiejący zapamiętać nazwy jednej miejscowości), ale niech będzie, że każdy ma swoją rację. Ja dałam się porwać za nurtem ogólnego zachwytu nad najnowszym dziełem Shinkaia, bo i technologia stanęła na wysokości zadania i zrobiła takie porno-chmury, jakich świat jeszcze nie widział, i w ogóle wciągnęłam się w szybkie tempo akcji. Chętnie bym również napisała, dlaczego film aż tak bardzo trafił fabularnie w moje gusta, ale obawiam się, że to spoiler dość potężnego kalibru, więc musi wystarczyć wam moje słowo, że tak, utrafiło. I soundtrack był śliczny jak złoto. I ile ja bym dała, żeby to zobaczyć na dużym ekranie. I serio, jeśli tego nie widzieliście, to rzućcie, cokolwiek robicie, i biegnijcie nadrabiać.
Aha, a tak między nami – nie płakałam na Koe no Katachi.
Najlepsza kontynuacja:
Dar:

Dziab:

Wyróżnienia: Ao no Exorcist: Kyoto Fujouou-hen, Boku no Hero Academia 2, Kekkai Sensen & Beyond, Owarimonogatari: Second Season.
Głos Dar: Dziab długo była przeciwna dodawaniu tu takiej kategorii, ale ja w końcu tyle narzekałam, że przeforsowałam nagrodę dla najlepszej kontynuacji. I słusznie! Inaczej ceni się tytuł, który zachwyca widza całkiem nowym światem i postaci, a inaczej sezon, kontynuujący coś znanego. Inne są wymagania, inne oczekiwania wobec kontynuacji. Dlatego tym bardziej chce podkreślić jak wybitną produkcją jest Natsume Yuujinchou Roku. Żeby szósty sezon jakieś serii był najlepszy? Szczególnie, że mówi o anime epizodycznym, gdzie odcinki są jedynie lekko ze sobą związane. Mimo to, kontynuacja mądrze korzysta z tego jak protagonista oraz ludzie i demony wokół niego zmieniły się od początku historii. Dużo w tym sezonie wspominania, dużo refleksji ludzi wokół Natsume na temat tego jak zmienili się pod wpływem poznania tego niezwykłego chłopaka. Chapeux bas – i czekamy na kolejną odsłonę!
Głos Dziab: I wciąż jestem przeciwna, bo dobra seria to dobra seria niezależnie od tego, czy jest to jej pierwszy czy dziesiąty sezon. Zobaczysz, pogadamy przy kolejnym sezonie Jurków… A tak serio to kontynuacje są tylko podkategorią i w razie co w serii roku uwzględniamy wszystkie serie telewizyjne. Znaczy, przynajmniej ja.
Ale skoro już się rozdrabniamy, to pozwolę sobie tutaj wspomnieć o Shingeki no Kyojin 2, którego doczekaliśmy się po tylu eonach wypatrywania (bo raczej nie wiecie jak to jest odpowiadać na pytania przyjaciółki „kiedy kolejna część?” przez pięć bitych lat – i tu nie żartuję). Grafika wskoczyła o jeszcze oczko wyżej w swej klasie, Sawano Hiroyuki popracował solidnie nad soundtrackiem, a opening znów wbił się w nasze głowy niczym stopa tytana w okno domu, przez co nie mogliśmy przestać śpiewać w randomowych momentach „sasageyo! sasageyo!”. No i fabuła wreszcie odkryła przed nami jedną z największych (na razie… na razie…) tajemnic związaną z tożsamością Gigantycznego i Opancerzonego. To był kawał świetnego, emocjonującego seansu, w którym rozwinięto wątki wielu pobocznych postaci. Z rozbudzonymi żądzami oraz nowymi koszmarami możemy dalej czekać na, na szczęście, wiosenny sezon z trzecim sezonem w ramówce.
Najlepsza seria roku 2017
A oto nadchodzi najważniejszy moment postu – wybór króla animców roku 2017. Wydaje nam się, że jeśli tylko śledzicie naszego bloga uważnie (albo nawet dobrze wczytacie się w obecne tu podsumowanie), to bez pudła zgadniecie, co za seria zajęła naszą uwagę tym razem. No to co? Jedziemy z tym koksem!
Jednogłośnie:

Wiele było bajek, które wyróżniały się czymś ciekawym. A to do gustów przypadła nam animacja w Houseki no Kuni, a to historia w Rakugo, a to postacie w Net-juu no Susume, i tak dalej, i tak dalej. Ale gdyby zebrać średnią wszystkich tych elementów, lider wydaje nam się całkowicie oczywisty. Made in Abyss było świetne w każdym względzie i na każdym polu. Wyróżnia się doskonale zaplanowanym światem, którego prawa są nam wyjaśniane, a nie są, bo są (na przykład kwestia niedocierania światła słonecznego do głębin), wykonaniem genialnych teł, muzyką poruszającą serca, historią będącą połączeniem tajemnicy oraz przygodówki, a nawet bohaterami, których jest cała solidna, różnorodna gromadka (również gatunkowo). Wszystko to razem sprawia, że mamy do czynienia z naprawdę przemyślaną serią, o którą zatroszczono się w wielu aspektach, a to oczywiście przełożyło się na naprawdę znaczną popularność (obecnie pozycja 19 na MALu) i w efekcie do ogłoszenia kolejnego sezonu. A już najlepszym dla nas wyznacznikiem jakości było to, że Made in Abyss było jednym z nielicznych w tym roku anime, którego odcinki odpalało się praktycznie zaraz po emisji, tak klimat wciąga. Porządna przygodówka ze sporą ilością mroku i tajemnicy. Gorąco polecamy!
Najlepsza seria roku 2017 według czytelników
Tylko co w tej kwestii mają do powiedzenia nasi czytelnicy, nasze małpiatki nieuczesane, nasi kochani, zaskakujący milusińscy? Bo również i tym razem nasza ankieta cieszyła się całkiem sporym zainteresowaniem, więc możemy sądzić, że kto jak kto, ale wy się mylić nie możecie. Jednak w przeciwieństwie do poprzedniego roku tym razem nie było aż tak łatwo i żadna seria nie wybiła się poczwórnym flipem nad reszta bajek. Mało tego, walka była naprawdę zażarta i codziennie po kilka razy zaglądałam w wyniki, aby przekonać się, że przez kilka ostatnich dni bitwa rozgrywała się między trzema seriami i wcale nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że jeszcze dzień wcześniej około 21 podium przedstawiało się nieco inaczej. No to co? Ciekawi, o co tak mocno walczyliście? Lecimy!
Według was zwycięzcą roku 2016 jest…
Ex aequo
Ha! Czyli mamy tym razem nie tylko króla, ale i królową! Wy to się jednak zdecydować nie umiecie, co?
A teraz pełna lista głosów (z pominięciem serii, które nie dostały ani jednego):
Boku no Hero Academia 2 | 11 | 8.73% |
Made in Abyss | 11 | 8.73% |
Shingeki no Kyojin 2 | 10 | 7.94% |
Net-juu no Susume | 8 | 6.35% |
Kono Subarashii Sekai ni Shukufuku wo! 2 | 6 | 4.76% |
Houseki no Kuni | 5 | 3.97% |
Natsume Yuujinchou Roku | 5 | 3.97% |
3-gatsu no Lion | 4 | 3.17% |
ACCA: 13-ku Kansatsu-ka | 4 | 3.17% |
Ballroom e Youkoso | 4 | 3.17% |
Kobayashi-san Chi no Maid Dragon | 4 | 3.17% |
Kuzu no Honkai | 3 | 2.38% |
Little Witch Academia (TV) | 3 | 2.38% |
Princess Principal | 3 | 2.38% |
Shingeki no Bahamut: Virgin Soul | 3 | 2.38% |
Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu: Sukeroku Futatabi-hen | 3 | 2.38% |
Akiba’s Trip: The Animation | 2 | 1.59% |
Blend S | 2 | 1.59% |
Gamers! | 2 | 1.59% |
Gintama. | 2 | 1.59% |
Hitorijime My Hero | 2 | 1.59% |
Kakegurui | 2 | 1.59% |
Kekkai Sensen & BEYOND | 2 | 1.59% |
Shokugeki no Souma: San no Sara | 2 | 1.59% |
Ao no Exorcist: Kyoto Fujouou-hen | 1 | 0.79% |
ClassicaLoid | 1 | 0.79% |
Code:Realize – Sousei no Himegimi | 1 | 0.79% |
Fate/Apocrypha | 1 | 0.79% |
Gabriel Dropout | 1 | 0.79% |
Juuni Taisen | 1 | 0.79% |
Koi to Uso | 1 | 0.79% |
Konohana Kitan | 1 | 0.79% |
Mahoujin Guru Guru | 1 | 0.79% |
Marginal#4 Kiss Kara Tsukuru Big Bang | 1 | 0.79% |
Masamune-kun no Revenge | 1 | 0.79% |
New Game!! | 1 | 0.79% |
Oushitsu Kyoushi Heine | 1 | 0.79% |
Owarimonogatari Second Season | 1 | 0.79% |
Quan Zhi Gao Shou | 1 | 0.79% |
Re:Creators | 1 | 0.79% |
Seikaisuru Kado | 1 | 0.79% |
Shuumatsu Nani Shitemasu ka? Isogashii desu ka? Sukutte Moratte Ii desu ka? | 1 | 0.79% |
Time Bokan 24 | 1 | 0.79% |
UQ Holder!: Mahou Sensei Negima! 2 | 1 | 0.79% |
Youjo Senki | 1 | 0.79% |
Youkoso Jitsuryoku Shijou Shugi no Kyoushitsu e | 1 | 0.79% |
Yowamushi Pedal: NEW GENERATION | 1 | 0.79% |
Tak, to właśnie Boku no Hero Academia 2 oraz Made in Abyss były waszymi ulubionymi tytułami. Trzecim walczącym do ostatniej chwili anime było Shingeki no Kyojin 2, które ostatecznie skończyło na drugim, wciąż szlachetnym miejscu. Na trzecim uplasował się nasz czarny koń jesiennego sezonu (a może raczej niebieskowłosy szermierz?), czyli Net-juu no Susume. Dar z pewnością ucieszy się, że kolejne miejsca zajęły jej dzieciątka (ze szczególnym wypunktowaniem Natsume – był 6 w zeszłym roku, a tym razem skończył w ścisłym top5). Ja natomiast dziękuję za docenienie Houseki no Kuni oraz 3-gatsu no Lion. A, no i oczywiście bardzo jestem wdzięczna za wszystkie oddane w ankiecie głosy, których łącznie naliczyłyśmy 126 sztuk. To troszkę mniej niż w poprzednim podsumowaniu, ale podejrzewam, że to był po prostu taki lekko spokojniejszy rok.
To na tyle! Teraz możecie wytknąć nam w komentarzach jak bardzo się nie znamy, bo nie wymieniliśmy waszego ulubionego anime i w ogóle, co to za gusta! Chętnie was wysłuchamy! Co wy uważacie za najlepsze serie w naszych kategoriach? I najlepsze serie roku 2017?
A tymczasem nasze oczy zwracają się ku nowym sezonom… W końcu pierwsze odcinku zimowym anime już lecą… I nie ważne jakbyśmy narzekały w tym roku, zawsze nadchodzą kolejne, z następnymi seriami. Ile z nich okażą się ukrytymi diamentami? Na pewno damy wam znać!
~Darya & Dziabara
Sto lat później…
Koe no katachi. Koniec i kropka. Dla kogo przedramatyzowane, dla tego przedramatyzowane. Jak ktoś w swoim życiu przeżył mnóstwo dramy, to dla niego Knk wcale przedramatyzowane nie jest. No i obejrzane 3, czy4x pod rząd.
Z Kimi no na wa ledwie dotrwane do końca pierwszej połowy, tak mnie irytowało i nudziło. Ale za to chwała RADWIMPSowi. Ścieżka muzyczna w wersji orkiestrowej, czy kinowej to teraz moje ulubione.
PS. Są ludziki w realu bardziej wrzaskliwe niż Asta z Black Clover, a do tego charakter miał ok, więc nie ma co narzekać hehe.
PolubieniePolubienie
Ah, wreszcie skończyłam czytać ten post :”DDD Przepraszam, że tak późno, ale czytałam go na raty. Warto było <333
Ja widziałam w tym roku ledwo 8 serii ;д ; Na pewno nadrobię jeszcze Made in Abyys (gify są takie śliczne!) i Gamers! jak tak chwalicie :D
Moją ulubioną serią była ACCA… Choć Net-juu też było super! I Tytany ^^
Widziałam tylko Kimi no na wa (kocham <3) z filmów, więc nie wiem czy będę płakać na Koe na Katachi… Chętnie spróbuję!
Dziękuję za ten post, super się go czytało :D Uwielbiam jak piszecie!
Pozdrawiam :*
PolubieniePolubienie
To my przepraszamy za długość D:
Dobre serie wyłapałaś i MiA i Gamers, polecam z całego serca :3
Płacz na Koe!!! Oczy trzeba nawilżyć!
Dzięki za miłe słowa :D
PolubieniePolubienie
Rok temu sobie obiecywałam, że za rok to już będę na bieżąco z sezonówkami i naprawdę się będę mogła wyczerpująco wypowiedzieć, no i faktycznie mogę, tak że, um… Lubicie długie komentarze, prawda? ^^
Na animacji i soundtrackach się nie znam, to się nie wypowiem (chociaż w sumie w tej pierwszej kategorii obstawiam Kamienie i Wieloryby, a w tym drugim Tytanów). Najlepsza fabuła – albo ACCA, albo znowu Kamuszki, chociaż prawdopodobnie jak obejrzę to dojdzie też drugie Shouwa Genroku.
Najlepszy opening – tak jakoś na początku zeszłego roku pomyślałam sobie, że w zasadzie w każdym roku/sezonie, w którym wychodzą Tytani, ta konkurencja jest dla mnie z góry ustawiona xD No i fakt, z „sasageyo, sasageyo!” nic u mnie nie ma szans, chociaż OP z ACCA, Seikaisuru Kado, Katsugeki/Touken Ranbu i oba openingi Ballroomu (szkoda, że nigdzie nie mogę znaleźć pełnej wersji drugiego) też mi zapadły w pamięć.
Najlepszy ending – Hyakka Ryouran z Katsugeki/Touken Ranbu, na drugim miejscu Eien no Kotae z Seikaisuru Kado. Pierwszy to Kalafina, cóż więcej mówić, w drugim uwielbiam niepokojącą, tajemniczą atmosferę. I w sumie żadnego innego zasługującego na wyróżnienie nie jestem w stanie sobie przypomnieć, może jeszcze ten z Tytanów, ale to raczej za pomysł na część wizualną i klimat, bo to zdecydowanie nie jest piosenka, której chciałabym tak sobie słuchać.
Najlepsza postać żeńska – no, Mauve dostała u Was wyróżnienie, prawidłowo, inaczej bym musiała Wam dokładnie wyłożyć, jak się nie znacie xD Już pińcet razy to pisałam, ale napiszę jeszcze z dziesięć razy tyle – wielcy przedwieczni, dajcie mi więcej takich kobiet w anime <3
Najlepsza postać męska – tutaj miałabym trzech kandydatów: Lilium z ACCA 13, bo to przeuroczy sukinsyn; Shun Hanamori z Seikaisuru Kado, który właściwie chyba taką znowu świetną postacią nie jest, ale trafia idealnie w to miejsce mojego mózgu, które odpowiada za robienie awww i potrzebę tulania tudzież wymyślania ficzków naprawiających cały ten burdel, w który twórcy bidulka wpakowali (i gdyby była kategoria „najlepsza dziewczynka, której nie wybrał durny protag”, to też by się łapał); no i oczywiście jak były Tytany, to i Jean, nawet jeśli w śladowej dawce.
A w ogóle to chciałabym tak genderowo zauważyć, że taki podział na dwie kategorie płciowe dyskryminuje takie różne kamyczki i stworzonka z króliczymi uszkami ;3
Najlepsza para – …w sensie że kanoniczna? I z obustronnym uczuciem, a nie tylko zakochany nieszczęśnik i pobożne życzenia, żeby to drugie raczyło zanotować? I naprawdę kanoniczna, nie w stylu „dopiszmy sobie co chcemy”? Uuu, no to… eee… Kurka wodna, byłam pewna, że trochę tych par, które szipowałam, było, ale jak tak dodamy te wszystkie zastrzeżenia, to nic mi nie przychodzi do głowy… No chyba że ewentualnie gołąbeczki z Net-juu, ale w sumie nawet jeszcze nie doszłam do połowy tej serii i akurat romans aż tak mnie tam nie interesuje… Albo jeszcze może Kobayashi/Tooru ze Smokojówek, chociaż Tooru mnie szczerze mówiąc trochę denerwowała i w sumie najbardziej z tego animca parowałam Fafnira z tym kolegą Kobayashi xD
„No cóż, taką Kugumiye Rie to poznacie niezależnie od tego, co akurat gra (no chyba że jest się Dar i nie ma się uszu do głosów)” – ejno, ja mam uszy do głosów, facetów rozpoznaję od razu, ale nie moja wina, że wszystkie te kobitki ćwierkają i/lub piszczą dokładnie tak samo xD
Najlepsza seria akcji/przygodowa – w sumie to dla obu tych gatunków miałabym osobne typy, jako akcję Tytanów, Kamienie albo BnHA, natomiast najbardziej przygodową przygodówką było z pewnością Made in Abyss.
Najlepszy dramat/seria psychologiczna – to jedna z tych kategorii, w których prawdopodobnie trochę mi się pozmienia, kiedy obejrzę drugie Shouwa Genroku; na razie stawiam na ACCA 13.
Swoją drogą, a) coraz bardziej ciekawa jestem tego plot twistu w Shouwa Genroku, którego jakimś cudem udało mi sobie się jeszcze nie zaspoilerować, b) zawsze mnie dziwiło, czemu ludzie do tego stopnia przeżywają Ninę Tucker, prawdopodobnie jestem nieczuła czy coś, ale imo nie ma nawet porównania między dzieciakiem, który ledwo co się pojawił i służył tylko pokazaniu, że robienie chimer to zUo, a taką budką telefoniczną czy inną śmiercią ważnej postaci drugoplanowej.
Najlepsze ecchi – w sumie moja lista twierdzi, że oglądałam tylko jedno, tak że no… Shokugeki wygrywa walkowerem xD Akurat parę dni temu wreszcie skończyłam i wygląda na to, że po niezbyt przyjemnych wrażeniach z jesiennych wyborów (ale czemuż to się nazywa wyborami, co to ma z wyborami wspólnego? ;p Nigdy nie przestanę się zastanawiać…) znowu seria zaczyna mnie wciągać.
Najlepsze fantasy/seria supernaturalna – to jedno z tych pytań, przy których mogłabym wstawić standardowe trio BnHA-Tytani-Kamienie xD Ale akurat jeden z tych dwóch rodzynków z tego roku, które oceniłam na 9, się łapie, więc Natsume Yuujinchou. Co prawda Eru a prawdą nie bardzo pamiętam, co dokładnie w szóstym sezonie było, bo wszystkie cztery ostatnie oglądałam jakoś mniej więcej w podobnym czasie i mi się mieszają, ale kiedy jeszcze pamiętałam to dałam tę dziewiątkę, więc zakładam, że jakieś dobre rzeczy.
Najlepsza komedia – zdecydowanie Smokojówki, co prawda przez Lucoę (i przez to, że byłam na tyle głupia, żeby sprawdzić, co o niej piszą ludzie na MAL-owych forach ;p) zaliczyłam po drodze lekkie „I don’t want to live on this planet anymore”, ale w większości seria bardzo przyjemna i po oglądaniu byłam aż obolała od śmiechu. Poza tym wyróżniłabym Keppeki Danshi! Aoyama-kun, Oushitsu Kyoushi Haine i Gabriel DropOut, dwa pierwsze animce może nie do końca trafiające w mój typ komedii, ale bardzo sympatyczne, trzeci bez żadnej większej fabuły, ale właśnie z moim typem humoru.
Najlepsza obyczajówka – cóż, Natsume oprócz supernatural jest też obyczajówką… xD Z innych rzeczy Smokojówki, Shoujo Shuumatsu i Action Heroine Cheer Fruits (coś jak Love Live, tylko bez rozwydrzonej głównej bohaterki, łapania za cycki, bardziej realistyczne i z lokalnymi superbohaterkami zamiast idolek, czyli automatycznie ciekawsze ;p).
Swoją szosą ten gif z Sakura Quest jest tak bardzo relatable :’D Może bez nalewającego robota i spodeczka, no i zazwyczaj jednak udaje mi się zatrzymać w ostatniej chwili zanim się herbatka przeleje, ale ile razy zdarzało mi się tak pić… ^^
Najlepsze science fiction/mecha – jeśliby oceniać tylko całe serie to się pod Wami podpiszę, ale tak ogółem to pierwsze osiem odcinków Seikaisuru Kado. To jeden z tych przypadków, kiedy naprawdę się cieszę, że sobie trochę z wyprzedzeniem zaspoilerowałam, inaczej nawet sobie nie chcę wyobrażać, jak bym była wściekła i zawiedziona, gdybym po cudownym początku, dającym nadzieję, że może jednak w tym roku dam czemuś 10/10, zupełnie niespodziewanie dostała zakończenie wyrzucające za okno całą główną ideę serii i wyglądające, jakby napisały je wczesnonastoletnie autoreczki takich typowych onetowych opek ;P Przynajmniej dzięki temu animcowi zrozumiałam uczucia tych wszystkich ludzi narzekających, kiedy w anime na podstawie VN-ki protag kończy z najgorszą dziewczynką :p Inna rzecz, że gdyby faktycznie istniała visual novel Kado, byłaby pierwszą evah, na którą miałabym ochotę wydać hajsy.
Najlepsza sportówka – Keppeki Danshi! Aoyama-kun, co prawda sportu to tam niezbyt wiele, noale zawsze, nawet jeśli jeszcze nie skończyłam oglądać. Poza tym tegoroczne słodkie dziewczynki na rowerach nie były znowu takie złe, przynajmniej w porównaniu z tą zeszłojesienną słabą zrzynką z K-on!.
Największe zaskoczenie – ha, sporo tu kandydatów. ACCA ze swoim zakończeniem i tym, jak bardzo mi się koniec końców spodobała. Shoujo Shuumatsu, które okazało się lepsze od nowego Kino i ogółem znacznie lepsze, niżby się można spodziewać po blobowatych bohaterkach. Kamuszki, bo to ogólnie zaskakująca pod wieloma względami seria. Net-juu, niespodziewany niepozorny czarny koń. Youjo Senki, które, kiedy tylko przebolałam aparycję i głos głównej bohaterki, okazało się serią militarną akurat w moim stylu. BnHA 2, które po raczej meh pierwszym sezonie niespodziewanie mnie wciągnęło i zaczęło kusić do zbierania mangi. Tsuki ga Kirei, które na początku nazywałam najsłabszą serią sezonu, a koniec końców wystawiłam ósemkę. Seikaisuru Kado, przynajmniej na początku, zanim wszystko poszło w diabły, bo po białowłosym biszu na plakacie spodziewałabym się zgoła innej serii. Action Heroine Cheer Fruits i fakt, że w ogóle mi się ta seria podobała. No, wybrać jednego nie potrafię ^^
Największe rozczarowanie – Ballroom. Wieloryby. LWA przez swoją drugą połowę. Oblubienica (tak, wiem, nie liczy się, bo jeszcze wychodzi, noale w zeszłym roku mnie rozczarowała, nie w tym). Rokudenashi cośtam cośtam z sezonu wiosennego, które wydawało się mieć potencjał i poruszało ciekawe tematy, a okazało się kolejną sztampową ekranizacją LN-ki. SukaSuka, po kiego tam ten romans. Nowe Kino no Tabi, na które tak hajpowałam, a dostałam w najlepszym wypadku bojowe owce. No i nigdy, nigdy dość narzekania na końcówkę Seikaisuru Kado.
Największe guilty pleasure – po pierwsze Busou Shoujo Machiavellianism, jakby się zastanowić, można by eseje pisać o tym, co w tym animcu było nie tak, ale jego największą zaletą było właśnie to, że się człowiekowi wcale nie chciało specjalnie zastanawiać, tylko wyłączał sobie mózg i dobrze bawił; po drugie, Knight’s & Magic, które nawet pisownią tytułu ostrzega, żeby nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań xD, a które oglądało mi się świetnie i zachęciło do spiracenia LN-ki.
„Być może niektórzy lubują się w katowaniu swoich uszu krzykami Asty z Black Clover (ponoć są tacy na sali)” – ktoś mnie wołał? :D Bardziej od wrzasków aspektem katującym jest dla mnie idealny do porzygu Yuno (proszę, niech mu wreszcie ktoś ostro skopie tyłek ;p), ale tak poza tym podoba mi się ta seria. Jasne, że to jest taki patchwork z zerżniętych elementów z innych shounenów (właśnie w tym tygodniu zaczęli zdobywać labirynt… ee, znaczy się loch) i nic ambitnego ani odkrywczego tu nie ma, ale jako lekka, sympatyczna seryjka do obejrzenia po długim dniu sprawdza się u mnie świetnie. Mam nieśmiałą nadzieję, że może jednak nie zrobią oryginalnego zakończenia, tylko zapowiedzą jakiś sequel, ale nawet jeśli, to pewnie się po prostu przesiądę na mangę.
Najlepsza OVA/special – jeśli pominąć YoI i występ młodego (no bo wiadomo, że cokolwiek Jurkowego to dobro i fangirlizmy), Oshiete! Galko-chan OVA – po prostu trochę więcej tego, co w samej serii, ale to była fajna seria, więc i OAV-ka fajna. Poza tym jeszcze Seikaisuru Kado: Ekwari, jedyny do tej pory recapowy special, który oceniłam tak samo wysoko, jak normalną serię, bo recapował właśnie tę część, która była cudowna, i nawet w skróconej formie prezentowała nieporównanie wyższy poziom od zakończenia serii.
Najlepszy short – oczywiście Nobunaga no Shinobi :D Pierwszy sezon był co prawda imo nieco zabawniejszy, ale w drugim za to więcej się działo i nawet czasem lekko wzruszył, więc oba jak dla mnie równie świetne. Smutno mi się zrobiło, kiedy po roku nagle zabrakło cotygodniowej dawki kawaii ninj, mam nadzieję, że kiedyś nakręcą ciąg dalszy. Poza tym wyróżnienie dla Kimi no Hikari: Asagao to Kase-san, czemu taka fajna urocza historyjka dostaje tylko OAV-kę, a taki Citrus pełnę serię TV D:
Najlepszy film – #niepłakałamnaKoenoKatachi #teamKiminonawa
Nie czytałam mangi Koe no Katachi, ale totalnie jestem w stanie uwierzyć, że sporo powycinali i to dlatego film jest tak pocięty i przedramatyzowany. Może gdybym przeczytała, zmieniłabym trochę zdanie, ale po tak bardzo znielubiłam całą obsadę oprócz głównego bohatera i tej głuchej dziewczyny (bo nie miała na tyle charakteru, żeby cokolwiek do niej czuć), że nie mam najmniejszego zamiaru narażać się na konieczność ponownego z nimi wszystkimi spotkania. Natomiast Kimi no na wa, chociaż niezbyt odkrywcze i mające czasem trochę nie po drodze z sensem, oglądało mi się bardzo dobrze i w sumie dałabym na film roku, chociaż mam przeczucie, że Kono Sekai no Katasumi ni może mi się bardziej spodobać.
Jeszcze przy okazji filmów napiszę o Kuroszowym Titanicu z zombie, który w sumie mogłabym też uznać za jedno z rozczarowań. W mandze to był mój ulubiony arc i niesamowicie wyczekiwałam na adaptację, która koniec końców mnie zawiodła. Nie wiem, czemu właściwie, niby wszystko było jak trzeba, ale… jakoś wyobrażałam sobie, że będzie bardziej i lepiej.
Najlepsza kontynuacja – BnHA i Tytani, w obu przypadkach pierwszy sezon był dla mnie po prostu okej, za to drugi naprawdę wciągnął; Ao no Exorcist, bo każdy przypadek wyrzucania durnego oryginalnego zakończenia pierwszego sezonu i wracania do materiału z mangi to dobra rzecz; no i Natsume, chociaż tutaj to po prostu utrzymanie poziomu sezonów poprzednich.
Najlepsza seria roku – pod koniec sezonu zimowego myślałam sobie, że ACCA 13 to taka fajna seria, na pewno pod koniec roku znajdzie się gdzieś wysoko w rankingu najlepszych, noale nie ma opcji, żeby była pierwsza, przesz jeszcze mamy przed sobą trzy sezony, na pewno po drodze znajdzie się coś, co mi się spodoba jeszcze bardziej. No i, ten… Nie znalazło się ;p Taki 2016 rok jeszcze nadrabiam (czytaj: mam jeszcze średnio po dwadzieścia serii na sezon do zobaczenia xD), ale nawet z tego, co już obejrzałam, widzę, że gdybym była na bieżąco to przynajmniej dwa razy, po sezonie letnim i potem jesiennym, zmieniałaby mi się seria roku. W związku z tym trudno mi się nie zgodzić, że poprzedni rok animcowo był lepszy.
Kurczę, ale następnym razem muszę sobie zapisać, na co głosowałam w ankiecie, bo znowu nie pamiętam ;p Na pewno na ACCA, na Natsume (to była właśnie ta seria, o której wspomniałam, że pewnie Darya by się ze mną zgodziła ^^), na Kamyczki i… Na sto procent na dwa z trzech przodujących w ankiecie tytułów, nawet pamiętam, że się wahałam między tą trójką, ale co ostatecznie wybrałam, to już pozostanie zagadką wszechświata xD W każdym razie wszystkie te animce skończyły raczej wysoko, więc mogę być usatysfakcjonowana z wyników ^^
Czyli w przyszłym tygodniu można się spodziewać pierwszych wrażeń z nowego sezonu? ^^
PolubieniePolubienie
Mnie film „Koe no Katachi” zniechęciłby do czytania mangi, gdybym nie miała już 1 tomu mangi na półce i nie przekonała się, że są różnice. Dla mnie był to trochę film przerywanych ujęć pełnych przedramatyzowania, brakowało mi jakiejś fabuły wiążącej to konkretniej w całość i kojarzyło mi się z japońskimi filmami live action, gdzie twórcy kładą wielki nacisk na patos, a zaniedbują bohaterów. Na szczęście manga jest inna i na szczęście film mnie nie odstraszył aż tak. Dla mnie zrezygnowali trochę nie z tego co trzeba po prostu, a poszli w to, czego właśnie bardzo nie lubię. Muszę sprawdzić jak poszło twórcom live action…
U mnie więcej byłoby j-dram do porównywania niż anime, jakoś 2017 bardziej mnie wciągnął pod względem dobrych serii live action.
RADWIMPS to w ogóle świetny zespół, od dawna ich zapętlam, a nowe piosenki w ogóle mi sie nie nudzą <3
PolubieniePolubienie
Ja jeszcze mangi nie czytałam, ale mam to w planach. W sumie znajoma miała całkiem inne wrażenie niż ty – właśnie, że wycięli dokładnie to co trzeba było. Teraz sama muszę sprawdzić :P
2017 w animu był taki sobie, dużo nie tracisz :P Ew. możesz nadrobić te kilka serii, które tu najbardziej chwalimy.
Popieram, Radwimps mają niesamowite utwory :D
PolubieniePolubienie
Jeszcze niestety mam kilka serii z 2017 na głowie, dlatego nic za wiele nie powiem. O! XD
PS. wybitne podsumowanie tak swoją drogą. :P
PolubieniePolubienie
A z tych co na razie nadrobiłaś, co się wybija :D?
Dziękować za pochwały <3
PolubieniePolubienie
jak się zastanawialiście kto jest tym wariatem który dał głos na clasicoloid to ja się przyznaje ;p co do reszty kategorii to się wypowiem jak się zastanowię największe zaskoczenie in plus roku to u mnie Magic Circle Guru Guru jakimś cudem panom bodajże z IG udało się nic nie spierniczyć w tej rekreacji starej serii z l90 zachowując styl poziom żartów a nawet styl graficzny bogu dziękować nikomu nie przyszło do głowy unowocześniać jej na siłę co do komedii ww i chyba seria o naszych smokojówkach to moi faworyci resztę dopiszę później :)
PolubieniePolubienie
Classicaloid ma swój wierny fandom, nie dziwię się aż tak bardzo :P
Słyszałam o tym Guru Guru same dobre żeby, muszę to mieć na uwadze…
Smokojówki (super nazwa!) powoli sobie nadrabiam teraz, przekichane to jest <3
PolubieniePolubienie
Eh, u mnie rok przebiegł w większości pod znakiem braku jakiegoś większego zainteresowania tym, za oglądanie czego się wzięłam. Dość powiedzieć, że za wyjątkiem rowerów w sezonie zimowym (i wiosennym) na żadną serię nie czekałam z niecierpliwością cały tydzień aż do sezonu jesiennego, gdy wyszło nowe Garo (które niby nie powinno się zaliczać do podsumowania 2017, oh well) i chińskie mordozodiaki, które nie były nijak wybitne, ale lubię znaki zodiaku (jedne czy drugie) jako motyw przewodni i no. Łącznie daje to oszałamiającą liczbę 3 tytułów (2, jeśli wyłączyć to (nie)szczęsne Garo).
Kwestia roku czy „źle” dobranych przeze mnie serii? Pewnie to drugie, no ale efekt jest jaki jest.
Najlepszym openingiem dla mnie był pierwszy z Fejtów i ACCA. O tym drugim już pisałam kiedyś, a w fejtowym podobała mi się jego chaotyczność – zmiana tempa, tonu, ciszej, głośniej, wolno, szybko, co tam się działo to ja nawet nie, przez to nawet po wielu odsłuchaniach nie miałam tego takiego uczucia że wiem, co teraz zabrzmi. To było na tyle nieskładne, że nie wryło mi się w pamięć jako schemat. (Swoją drogą Fejty jako całokształt dostają też ode mnie broszkę największego rozczarowania.)
W endingu bym wyróżniła mordozodiaki. Muzycznie i koncepcyjnie, w pewnym sensie. Tak jak fakt że kolejność postaci zdradzała całą (i tak mało odkrywczą) fabułę był średniofajny, tak podobała mi się idea pokazania dla każdego kadru z „normalnego” życia, jednocześnie niezawartego w przedśmiertnych backstory.
Mogę dać do komedii Anime Crimes Division? Mogę? Nie mogę? Jak to nie mogę? (Dziękuję za udostępnienie tego, to było cudowne.)
A co do OVA, Dar, oglądałaś to do Boeibu? Długość toto miało taką, że za czasów świetności oryginalnego Saint Seiya to by okrzyknięto pełnoprawnym filmem kinowym (patrzę na ciebie, kinówko z Eris, czy z Asgardem, czy z Luckiem), no i miało dużo nachalnego wciskania chara songów dla wszystkich wraz z recyklingiem scen z odcinków, ale jednak absurdalnie dobrze się bawiłam podczas oglądania. Z innej strony, na logo skończyło się miejsce na wciskanie kolejnych serduszek LOVE!, więc może i lepiej, że to już koniec…
PolubieniePolubienie
Nah, rok w ogóle był taki sobie :U
Też bardzo lubię ffejtowy opening! (Choć widzę, że zapomniałam go dopisać… Cóż, i tak dużo już tego wyróżniłyśmy). I zgadzam się co do rozczarowania >> To mogło być takie dobre…
Och, Anime Crimes Division zasługuje na jakieś szczególnie wyróżnienie :D
Nieee, nie widziałam jeszcze D: Mam słabą pamięć do nadrabia OVA… Ale jak czeka nas nowy sezon, to mogę z tej okazji nadrobić… :”D
PolubieniePolubienie
#nie płakałam na Koe no Katachi ^^
PolubieniePolubienie
Skąd wy się bierzecie, nieczulncy D;
PolubieniePolubienie
A to akurat mój szpieg jest, co nie oglądał Koe no katachi, tylko śmieje się z mojego tekstu ;)
PolubieniePolubienie
Puść jej ten film, to zobaczymy jak się będzie śmiała :P
PolubieniePolubienie