Dzień dobry, cześć i czołem! Nieubłaganie zbliżamy się do końca roku, a to oznacza tylko jedno – 2017 ma już ostatnią szansę, aby wyratować się i zaprezentować nam jakieś dobre serie. Nie żeby do tej pory było jakoś tragicznie, ale po trzech kwartałach wydaje się, że do 2016 to mu jednak daleko… No, ale spójrzmy z optymizmem, co my za nowe smakowite kąski mamy! Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że jesień nie tylko hojnie obsypie nas liśćmi, ale przede wszystkim idolami. I to głównie panami, choć kilka ładnych, śpiewających dziewcząt też się znajdzie. Ponadto odpoczniemy nieco przy obyczajówkach, ale i dla amatorów cięższych klimatów znajdzie się kilka przyjemnych serii akcji. Łącznie zgromadziłyśmy dla was informacje o 19 seriach, a kto wie, co jeszcze dobrego trafi się w międzyczasie (ot, choćby Yuuki Yuuna, której drugi sezon zaczyna się tak naprawdę w połowie listopada). Spróbujemy wziąć to wszystko na klatę… A nawet trzy!
Serdecznie zapraszamy!

Black Clover

Ilość odcinków: ?
Studio: Studio Pierrot
Źródło: Manga
Uwagi:
Do pewnego sierocińca w magicznym świecie trafił nie jeden wybraniec, lecz dwoje – a dokładnie dwóch oseskowatych chłopców nazwanych Yuno i Asta. Kilkanaście lat później dowiadujemy się, że Yuno wyrósł na przystojnego, cichego, uzdolnionego magicznie młodzieńca, a Asta… Asta natomiast jest krzykliwym kurduplem, który nie wykazuje ani krztyny magicznych zdolności. Wymarzony bohater shounena. I jak na takiego bohatera przystało, to właśnie on mówi (a raczej krzyczy) wszystkim dookoła, że zostanie Magicznym Cesarzem (zamiast Hokage czy tam innego Króla Piratów). “To się nie uda” pomyślałby każdy początkujący zjadacz anime, ale szybko okaże się, że Asta jest jest jeszcze bardziej specjalny… Poza tym, że jest specjalnej troski.
Będziemy okrutne? Będziemy. Jaka ta seria jest słaba. Jak my jej wszystkie we trzy nie lubimy. Powiem wam tak, dobrze wspominam Naruto, ale gdybym chciała zobaczyć je jeszcze raz, to włączyłabym Boruto, szczególnie, że zbiera znacznie lepsze oceny niż to tutaj… I wiecie, jest kilka shounenów, które miały fatalne początki, ale potem się wyrabiały, jak choćby lubiane przeze mnie Katekyo Hitman Reborn! Kto wie, manga ma fanów, może będzie z tego coś wciągającego… Na razie jednak, Asta zajmuje szczyt mojej listy najbardziej wkurzających bohaterów shonenów. Wszystkie najgorsze tropy: głośny, namolny, idiota, te do bólu oklepana i bez wyczucia prowadzona klisza „od zero, vel biednego sieroty, to bohatera”… Yuno wydaje się jeszcze jako-tako ciekawy, ale jego martwica twarzy nie pomaga w uwierzeniu, że to pełnoprawna postać. Graficznie nic odkrywczego, setting fantasy, aż boli schematycznością i naprawde nie wiem jak bronić tej serii. Nadzieje mam skromne. Malutkie. I jeśli szukacie jakiegoś battle shounena dla siebie, to serio, w tym sezonie jest jeszcze UQ Holder. Tam przynajmniej nie muszę chować się pod biurko, jak tylko główny bohater zacznie drzeć paszczę.
~Dziab / Dar
Ocena MAL: 6,83
Ocena Lemurilla: 4,67
Code:Realize: Sousei no Himegimi

Ilość odcinków: 12
Studio: M.S.C.
Źródło: gra otome
Uwagi: –
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w wielkim zamku, w najwyższej wieży… No dobra, to nie Disney, to tylko anime i właściwie zgadza się wyłącznie wieża. W tej wieży szwadron wojskowych odnajduje potwora, którym okazuje się być… piękna, śpiąca dziewczyna. No królewna, pomyślelibyście. Jakaś Śnieżka, co ptaszyny wyskubują jej okruszki z rąk. Ta. Jakby tylko spróbowały, popaliłyby się od kwasu, które dziewczyna wydziela ze swojej skóry. Cardia, bo tak ma na imię bohaterka, została taka stworzona przez swojego “ojca” i wydaje się, że jest skazana na wieczne nieszczęście. I może tak by skończyła, gdyby wojskowym udało się dotrzeć do celu, ale w międzyczasie karawanę napada zuchwały złodziej podający się za Arsene’a Lupina. Cardia zostaje przejęta przez kilku przystojnych panów, którzy wydają się zdawać sprawę nie tylko z jej dolegliwości, ale i nie kryją się z zalotami.
Po adaptacjach gier otome nie spodziewam się absolutnie nic dobrego, ale wciąż wierzę, że może – ale tylko może – kiedyś pojawi się coś równie przyjemnego i w miarę zabawnego co Kamigami no Asobi. W sumie w Code:Realize jest na to szansa chociaż z jednego względu, a to dlatego, że główną bohaterkę w obu produkcjach podkłada Hayami Saori (ech, wracamy do sztampowych ról…). Z drugiej strony w tle rozgrywa się jakaś fabuła z nadziejami na jakąkolwiek sensowność. Czuję się przynajmniej odrobinkę zainteresowana czymś, w czym występują naraz Arsene Lupin, hrabia Saint-Germain, Frankenstein, Sherlock czy van Helsing. Wszyscy piękni, gładcy i podkładani przez znanych seiyuu. Grafika jako tako daje radę, aż dziw bierze, że studio M.S.C. póki co robiło tylko jakieś poboczne OVA do Prince of Tennis, ale skoro współpracowali z Production I.G., to fuszerki może nie odwalą. Ale i tak o wiele bardziej cieszyłabym się z dobrej historii niż z ładnych oczu Cardii. Tak swoją drogą – kto obstawia, że bohaterka skończy z Lupinem? Bo ja rzucam na szalę dwie tabliczki Milki!
~Dziab
Ocena MAL: 6,77
Ocena Lemurilla: 5,oo
Dies Irae

Ilość odcinków: 11
Studio: A.C.G.T.
Źródło: visual novel
Uwagi: posiada odcinek zerowy
Zaraz chyba stworzę najgorszy, najbardziej nic-nie-mówiący opis w swojej karierze… Niemcy, Berlin, pełnia II wojny światowej. Tristan Eugen Heydrich Reinhard (kryptonim: Złotowłosy) wypuszcza z więzienia Mercuriusa (pseudo: Mag), który w zamian za wolność obiecuje mu poprowadzenie go ku przeznaczeniu. Po kilku latach Złotowłosy pnie się niezwykle skutecznie w szczebelkach kariery i po cichu wieszczona jest mu pozycja jako jednego z czołowych dowódców Trzeciej Rzeszy. To jednak nie satysfakcjonuje Złotowłosego. Wie, że jest jedynie zwykłym pionkiem w wielkiej grze, a jednocześnie ma charyzmę tak wielką, że nie wie, co z nią począć. I tu do dalszego działania prowokują go słowa Maga, dzięki którym… wsiada na latający zamek i z całością przenika przez portal?
Mam takie ciężkie halucynacje, że po odcinku zerowym zastanawiam się “co ja właściwie obejrzałam”. Magicznych, napieprzających się Nazistów, bo tak to trzeba nazwać. A z fabuły to tyle, że główny złotowłosy Nazista o głosie Suwabe Junichiego (tak, do wyobrażeń o miłym Rusku brakowało mi złego Niemca) klepie filozoficzne bzdety. Poza tym nie zrozumiałam nic. Dopiero rzut oka w internety pozwolił mi ogarnąć, że ta cała poetycka gadka i ta magia związana była (chyba?) z przekraczaniem alternatywnych wymiarów. Czyli co? To w tym anime zły Naziol będzie walczył z innymi wersjami złego Naziola? Z innymi, jeszcze gorszymi złymi Naziolami? A gdzie tam. Przeciętny, japoński licealista… Nie, nie żartuję. Przeciętny, japoński licealista znów będzie w epicentrum wydarzeń, tylko że musicie dożyć do odcinka pierwszego, żeby to zobaczyć. Naprawdę nie wiem czemu ta seria ma tak wysoko ocenianą VNkę. To wygląda jak ciężki, magiczny pierdzielnik z masą wzniosłego bełkotu i mariażem japońsko-niemieckim, żeby fani Hellsinga dali się nabrać. Nic nowego. nic ciekawego. No i nic ładnego. Grafika była słaba, a walki wręcz śmieszne. Na pewno będziecie mieć coś lepszego do roboty niż oglądanie tej serii. Nawet skrobanie rzepy jest pożyteczniejsze.
~Dziab
Ocena MAL: 6,28
Ocena Lemurilla: 4,00
Dynamic Chord

Ilość odcinków: 12
Studio: Studio Pierrot
Źródło: Visual novel
Uwagi:
Agencja muzyczna, a w niej, jak to w takiej agencji, wiele różnych zespołów. Poznajemy członków 4 grup pop-rockowych, którzy przygotowują się do wielkiego koncertu w Budokanie.
Wiecie, złe anime dzielą się na dwie części – jedna to te tak złe, aż śmieszne. Druga – złe, że aż boli. I to anime niestety należy do drugiej kategorii. Postacie są nijakie, muzyka jest beznadziejna, animacji właściwie brak, nie za bardzo wiadomo o co tak naprawdę chodzi… Jedyny plus, to to, że dużo śpiewają, jak przystało na serię muzyczną. Ale co z tego, skoro to piosenki, których nie chcecie słuchać i które pojawiają się w losowych momentach. Zdecydowanie nie polecam – ta seria dała mi traumę.
~Shizuru
Ocena MAL: 5,03
Ocena Lemurilla: 3,00
The iDOLM@STER SideM

Ilość odcinków: 13
Studio: A-1 Pictures
Źródło: Gra
Uwagi:
Tendou jest prawnikiem jakich wielu. Niestety, złożył obietnicę, której nie był w stanie spełnić. Udaje się więc do baru, by zapijać smutki, co kończy się podpisaniem kontraktu z agencją idolską. Próba wyjaśnienia nieporozumienia skutkuje powstaniem nowego zespołu, bo oprócz Tendou do agencji zapisuje się jeszcze dwóch mężczyzn. Oczywiście różnią się oni wszyscy charakterami jak dzień i noc, jednak zmuszeni zostają do współpracy. Po pewnym czasie okazuje się, że mamy nie trzech, a 19 nowych idoli.
No, i to jest dobra seria o idolach. Mamy tu całą armię młodych i tych trochę starszych mężczyzn, którzy i tak wyglądają na bandę nastolatków. I Makoto z Free. Nie wiem jak i dlaczego, ale to musi być on. Co prawda jest zbyt wiele postaci, żeby przedstawić ich dokładnie, ale i tak dwa odcinki wystarczyły, żeby ogarnąć i polubić członków zespołów. Mimo, że czasami wepchnięci są w typowe schematy, to różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale i celami czy przeszłością, jest to więc ciekawe urozmaicenie. Szczególnie dobrze było to widać pod koniec drugiego odcinka. Oczywiście, będzie to raczej seria z gatunku tych, gdzie wszystko kończy się dobrze, gdzie nawet jak spotykają bohaterów problemy, to i tak można je zawsze rozwiązać, gdzie koniec końców wszyscy są dla siebie mili i odnoszą sukces. Mi taki koncept bardzo odpowiada, dobrze jest czasem obejrzeć takie sympatyczne i pozytywne anime. Animacja jak i kreska są naprawdę przyjemne, nie ma jakichś wybitnych dłużyzn. Jak na razie śpiewania nie było tu za dużo, ale nasi idole są dopiero na początku swej drogi, więc wszystko przed nami. I przed nimi też.
~Shizuru
Ocena MAL: 7,31
Ocena Lemurilla: 7,00
Inuyashiki

Ilość odcinków:
Studio: MAPPA
Źródło: manga
Uwagi:
Lemurilla poleca
Inuyashiki Ichiro jest 58-letnim Japończykiem. Tak, tak, nie przecierajcie oczu ze zdziwienia, naszym głównym bohaterem jest dojrzały mężczyzna (czy może przejrzały, bo wygląda o wiele gorzej niż na swój wiek). Ale chyba długo nim nie będzie, bo u lekarza w dość obcesowy sposób dowiaduje się, że ma raka żołądka i zostały mu tylko trzy miesiące życia. Inuyashiki nie może się z tą smutną nowiną nawet podzielić z najbliższymi, bo żona, syn i córka mają na niego zwyczajnie wylane. Jedynym sensownym towarzyszem życia okazuje się być Hanako, wierna psina. Późnym wieczorem po przekazaniu traumatycznej wiadomości Inuyashiki wypłakuje na spacerze wszystkie swoje żale, lecz nie dane mu jest nawet w spokoju kontemplować swojego życia, bo ni z tego, ni z owego wpada w niego… rozpędzone ufo. Inuyashiki umiera w dość cudacznych okolicznościach, ale nie na długo, bo kosmici w mig naprawiają swój błąd, czyniąc z Japończyka cyborga. Ale takiego cyborga-cyborga, nie zapracowanego korpo-mana.
Wow, pierwszy odcinek był bardzo, bardzo zaskakujący. Pod wieloma względami. Fabuła zapowiada ciekawą dekonstrukcję motywu superbohatera (zamiast pięknego, młodego chłopaka z supermocami mamy strachliwego staruszka, o którego nikt nie dba) z mnóstwem mądrych przesłań związanych ze współczesnym społeczeństwem. Martwi mnie jednak sposób wykonania serii. Chociaż uświadczymy tu CGI, to jednak nie jest ona użyta w żaden przemyślany sposób. Owszem, wszystkie sceny z cyborgo-Inuyashikim są wykonane komputerowo, ale jednocześnie mamy do czynienia z przypadkowymi scenami bądź tylko samymi postaciami, którzy też bywają zrobieni od czapy w innej technice. Nie wiem, to miał być jakiś konkurs dla widzów? “Zgadnijcie, gdzie użyliśmy CGI?” No okej, modele 3D są na niezłym poziomie, szacun, ale to wciąż widać. Czemu to ma służyć? Bo jak oswojeniu widza z animacją, to sorki, nie wyszło. A jak oszczędnościom, to ej, zróbcie już całe to jak Ajina. Opening wypada jednak w tym względzie naprawdę świetnie i grupa MAN WITH A MISSION wpasował się w ten klimat idealnie. Nie mogę się wprost powstrzymać przed odpalaniem go w kółko. Powiem więc tak – obstawiam, że fabuła będzie warta wszystkich tych eksperymentów i niech animacyjny kamisama czuwa nad MAPPĄ, aby kolejne anime okazało się hitem. Dla mnie jest to pozycja obowiązkowa do oglądania.
~Dziab
Ocena MAL: 7,86
Ocena Lemurilla: 8,00
Just Because!

Ilość odcinków: 12
Studio: Pine Jam
Źródło: Oryginalne
Uwagi:
Ostatni trymestr liceum to dość pracowity okres. Wkuwa się na egzaminy wstępne do uniwersytetów, robi wielkie plany na przyszłość, żęgna z szkolnymi klubami, próbuje wykorzystać ostatni moment na zbliżenie do szkolnego crushu… Ten porządek zaburza powrtót się chłopaka, który cztery lata wcześniej przeprowadził się do innego miasta. Pojawia się możliwość, by powrócić do dawnych przyjaźni, zawszeć nowe… No i miłość. O miłościach, dawnych i nowych, też będzie.
Zapowiada się, że moim odkryciem roku 2017 będzie studio Pine Jam. Robili oni latem bardzo chwalone przeze mnie Gamers! i choć Just Because! ma całkowicie inny klimat niż tamta szalona komedia, znów twórcy pokazują swoje talenty – a mówimy tu o ekipie praktycznie samych debiutantów. To miłe widzieć, że ktoś tam usiadł i zaczął się zastanawiać jak najciekawiej przedstawić historię używając środków jakie daje anime. Jak ustawć postaci w kadrze, jak użyć fakt, że jedna z bohaterek jest w szkolnej orkiestrze, a jak, że jedna w kółku fotograficznym. Pierwszy odcinek niesamowicie miło zaskoczył naturalną prezentacją wszystkich bohaterów i znakomitym punktem kulminacyjnym w trakcie ćwczeń bejsbola dwóch dawno niewidzianych przyjaciół.
Mogę się jednak zachwycać jak chcę, wiem jednak, że dużo osób rzuci tę serię po pierwszym epie. Oglądałam go razem z Dziabarą, która doszła do całkowicie odmiennych wniosków ode mnie i mruczała coś o straconych 20 minutach z życia. Powiedzmy sobie więc od razu: To seria obyczajowa, vel slice of life, w pełnym tego pojęcia znaczeniu. W dodatku prowadzona bardzo powolnie, dla wielu – nudnie. W dodatku z całą moją sympatią do Pine Jam, wciąż nie mają oni najlepszej kadry animatorów – już na początku nie znajdziemy tu wiele sakugi, a projekty postaci mogą nie zachwycać. Jeśli wam jednak te dwie rzeczy nie przeszkadzają, możemy szykować się na jedną z lepszych serii tego sezonu, z poruszającym dramatem coming of age oraz ciekawą reżyserią.
~Dar
Ocena MAL: 7,29
Ocena Lemurilla: 6,25
Juuni Taisen

Ilość odcinków: 12
Studio: Graphnica
Źródło: Light novel
Uwagi:
Dwunastu wojowników utożsamiających dwanaście chińskich zwierząt zodiaku co dwanaście lat zbiera się, by walczyć ze sobą w turnieju, tytułowym “Juuni Taisen”. Nie będą jednak grać w mahjonga ani chińczyka, ale w grę na śmierć i życie, w której pozostać może tylko jeden jedyny zwycięzca. Na niego czeka zaś niebagatelna nagroda w postaci spełnienia dowolnego życzenia – a trzeba wam wiedzieć, że kiedy piszę “dowolnego”, naprawdę mam na myśli dowolnego. Magiczne cuda na kiju również są dozwolone. Gra zaiste jest warta świeczki, a że przeciwnicy nie przebierają w środkach ani typach zabijania, to jucha się będzie przelewać strumieniami…
Hm, hm. Seria zapowiada się całkiem interesująco jak na battle royale i jednocześnie wisi nad nim straszna groźba fiaska (wciąż nie tak duża jak to padaką okazało się być Ousama Game już od pierwszych trzech minut). Wszystko dlatego, że materiałem źródłowym jest zaledwie jednotomowa light novelka. Za pierwowzór odpowiada co prawda Nishioishin, człowiek, który raczej wie, jak pisać fajne historie (Monotagari, Katanagatari, Zaregoto Series), ale to jeszcze nic nie znaczy, jeśli studio nie podoła zadaniu. Wiecie, która niezła LN miała identycznie? Rokka no Yuusha, w przypadku którego jeden tom powieści rozciągnięto na cały sezon anime. I to nie wyszło dobrze. Co natomiast wyjdzie w przypadku Juuni Taisen – nie mam bladego pojęcia, ale jednak liczę na niezłą serię akcji. To, co zobaczyłam w pierwszym odcinku wygląda dobrze (pod względem animacji, realizacji i tempa), lecz jednocześnie zalatuje jakimś “bohaterem tygodnia”. W pierwszym odcinku poznaliśmy wojowniczkę Świni i… i to by było chyba na tyle jej udziału w historii. Ciekawa jednak jestem tajnego planu Małpy, według którego istnieje niby sposób, aby wszyscy przeżyli grę. Trzymam kciuki za plottwist, jakim miałaby uraczyć nas seria i chyba dla niego zostanę tu dłużej. Dla tego oraz niezłych walk.
~Dziab
Ocena MAL: 7,37
Ocena Lemurilla: 7,00
Kekkai Sensen & Beyond

Ilość odcinków: 12
Studio: Bones
Źródło: Manga
Uwagi: Drugi sezon
Wracamy z powrotem do Hellsalem’s Lot (dawnego/udawanego Nowego Jorku), gdzie współcześni nam ludzie i wszelkiego rodzaju kosmiczno-magiczne byty ze sobą koegzystują. A Leonardo Watch, nasz niebieskooki protagonista, dalej ma przerypane i nieustannie ucieka przed najrozmaitszymi typami spod ciemnej gwiazdy. Okazjonalnie ciemnej planety. Wszystko przez to, że pracuje w Librze, sekretnej organizacji do zadań specjalnych, mających zachować równowagę międzygatunkową oraz nie pozwolić wydostać się paskudztwom poza obręb miasta. Trudna sprawa, szczególnie że w nowe kłopoty może zostać wplątana również siostra Leo.
Bardzo tęskniłam za Kekkai Sensen i jednocześnie niesamowicie obawiałam się drugiego sezonu, bo dość znacząco zmieniła się ekipa za nie odpowiedzialna. Szczególnie moje obawy wzbudziło nazwisko reżysera (z Matsumoto Rie od Kyousou Giga na Takayanagi Shigehito odpowiedzialnego za Dagashi Kashi), ale na szczęście póki co te obawy okazały się bezpodstawne, a graficznie to dalej rozrywka na wysokim poziomie i wspaniale szamie się do tego popcorn. Nie oznacza to jednak, że parę rzeczy mi nie zgrzytało. Przyznam, że nieczęsto się z tym spotykam, ale w pierwszym odcinku muzyka była zdecydowanie za głośna. Ktoś tu trochę nie pomyślał, że piosenka zawierająca tekst nie powinna być grana jednocześnie gdy bohaterowie coś do siebie mówią. Wzmaga to irytujący chaos i poczucie, że niczego się nie rozumie (w sumie… i tak się nie rozumie). Poza tym jestem odrobinkę zawiedziona openingiem – UNISON SQUARE GARDEN odnotowuje u mnie maleńki spadek jakości w porównaniu z pierwszym opem Ballrooma i endingiem do pierwszego Kekkai Sensen. Ale tak poza tym? Hm… Nie ma obaw, zamierzam dalej oglądać i cieszyć się z tej jazdy bez trzymanki!
~Dziab
Ocena MAL: 8,24
Ocena Lemurilla: 7,00
Kino no Tabi: The Beautiful World – The Animated Series

Ilość odcinków: ?
Studio: Lerche
Źródło: Light Novel
Uwagi: Istnieje wersja alternatywna serii z 2003 roku
Kino wraz z gadającym motorem Hermesem podróżuje przez pełen zagadek i niewiadomych świat, zatrzymując się w państwach-miastach, w których spędza trzy dni, zanim ruszy w dalszą drogę. My sami trafiamy gdzieś w środek tej (wydawałoby się) niekończącej podróży, kiedy Kino trafia do miasta rodem z Dzikiego Zachodu. Rządzi tam tylko jedno prawo – zabijanie nie jest zakazane. Z pozoru wydaje się, że krew będzie tam spływać rynsztokami, a mordercy tylko czaić się będą, aż do miasta trafi świeże mięso armatnie. Szybko okazuje się jednak, że nic nie jest takie, na jakie z pozoru wygląda… dokładnie jak całe to anime.
Już kilka razy wypowiadałam się na fejsie, że pierwsza wersja Kino no Tabi jest mi znana i mam do niej pewien szczególny sentyment. Ogólnie nie lubię powolnych, obyczajowych serii, ale pośród tego gatunku jest wyjątek, który bardzo sobie cenię – tak zwane anime drogi. Tak, ten typ, co Paolo Coelho płakał, jak pisał. Niemniej wszystkie tytuły pokroju Spice&Wolf, Trigun i tym podobne są czymś, czego naprędzej szukam. Z pozoru prostych, filozoficznych zagrywek, które aktywują moje własne ciągi myślowe. W Kino no Tabi mieści się dokładnie to. Nic więcej. To prosta, gęsta od plottwistów historia w prostej szacie graficznej. Niestety, w nowszej odsłonie jest ona okrutnie prosta. Tak prosta, że animatorzy nie mogli powstrzymać się przed użyciem grafiki komputerowej i wykorzystaniem tej samej sceny dwa razy. Zadało mi to potężny cios, tym bardziej, że stara grafika pod tym względem nadal nie ustępuje nowszej. Ba, starą wersję wciąż uważam za odpowiedniejszą przez jej przygaszone kolory i rozmytą (przez ząb czasu) kreskę. Mimo to nowa seria, chociaż zapowiadana na reboot, nie do końca nim jest. Sprawa z pierwszego odcinka jest zupełnie nowa, więc jeśli przywiązani do starej wersji fani kręcą nosem na odświeżoną wersję, podpowiem, że to zawsze jest okazja do poznania jeszcze kilku nowych przygód Kino i Hermesa. Kto wie, czym tym razem zaskoczy nas ten “piękny świat”?
~Dziab
Ocena MAL: 6,75
Ocena Lemurilla: 7,72
Kujira no Kora wa Sajou ni Utau

Ilość odcinków: 12
Studio: J.C. Staff
Źródło: Manga
Uwagi: –
Lemurilla poleca
Wyobraźmy sobie wielką, wielką pustynię. Tylko czy to nie bardziej może? W końcu pływają w niej w ryby, a każdy kto postawi stopę na wydmach szybko tonie w piaskach. Po tym pustkowiu sunie Błotnisty Wieloryb – wyspa zamieszkana przez pewne plemię. Większość jej mieszkańców potrafi posługiwać się magią (tutaj nazywa thymią), co niestety skutkuje także skróconym życiem – rzadko który z “magów” dożywa trzydziestki. Jak w każdej dobrej historii, utopijny porządek zakłóca pojawienie się kogoś obcego. W tym przypadku jest to znaleziona na innej pustynnej wyspie dziewczyna pozbawiona emocji. Jest ona jednak zaledwie zapowiedzią prawdziwej burzy. Śmiertelnej.
No i mam zaskoczenie sezonu. Sięgnęłam po serię widząc, że to shoujo w świecie fantasy i spodziewałam się miłego guilty pleasure, o którym nikt za rok już nie będzie pamiętał (w końcu ile było tych całkiem przyjemnych i niewymagających szojców, które kończą się brakiem zakończenia i nigdy nie dostaną drugiego sezonu?). Trzeba było pamiętać, że J.C.Staff jednak filtruje swoje adaptacje… Bo nie zapowiada się, bym szybko zapomniała o tym tyle.
Zacznijmy od tego, że świat przedstawiony jest fascynujący. Społeczność Wieloryba-Wyspy ukształtowała sprawnie działające hierarchię, gdzie każdy zna każdego i wie jaka jego rola. Mają własne obyczaje, wypracowane schematy działań. Podkreśla to niesamowita grafika. Tła rysowane jakby na akwarelowym papierze wzmagają klimat fantastyczny i znakomicie pasują do gorącego klimatu pustyni. Także projekty postaci są różnorodne i przyjemne dla oka. W ogóle, same postaci, nawet bardzo poboczne łatwo zyskują sympatię (lub antypatię) i czuć od nich, że nie są tylko zapychaczem, a ludźmi z charakterem i historią. Duża pochwała tutaj względem głównego bohatera – młodego archiwisty. Jak rzadko kiedy, nie jest on żadnym odrzutkiem ani zbawicielem o niespotykanej mocy: to zwykły, jak na warunki historii, chłopak potrafiący się posługiwać magią nie lepiej i nie gorzej niż inni, mający przyjaciół i będący całkiem lubiany przez innych.
Na razie nie do końca wiadomo dokąd zaprowadzi nas ta historia, choć koniec drugiego odcinka zwiastuje, że nie będzie to miła obyczajówka o spełnianiu marzeń. Ne, ta historia wydaje się znacznie bardziej poważniejsza. I okrutna. Wystarczy sobie zaspoilerować tagami dla mangi na Baka-Uptades… Na pewno po tych paru odcinkach stanowczo się wciągnęłam i koniecznie chcę wiedzieć więcej o tym świecie. Nie wiem czy rozwiązanie zagadek będzie warte czekania, ale chwała tej serii, że w ogóle chcę na te rozwiązania czekać.
~Dar
Ocena MAL: 7,82
Ocena Lemurilla: 7,50
Love Live! Sunshine!! 2nd Season

Ilość odcinków: 13
Studio: Sunrise
Źródło: gra komórkowa
Uwagi: Drugi sezon
Drugi sezon… drugiego sezonu? A zresztą, mniejsza. Dziewczyny z Aquors dalej walczą o to, aby ich szkoły nie zamknięto, a dopomóc im ma w tym występ na dniu otwartym. Szybko okazuje się jednak, że nie będzie to takie proste, bo ojciec Mari już zdecydował o połączeniu szkół i nakazuje odwołać święto. Dziewczyny się załamują i już mają dać sobie spokój z całym idolkowaniem… przynajmniej dopóki Chika nie ma turbodoładowującego pewność siebie snu i nie oznajmia, że spróbować nie zaszkodzi! A zatem kierunek – koncert Love Live!
Nawet nie udaję, że oglądam to, bo się jaram. Oglądam, booo… Bo oglądam. Lecą fajne piosenki. I dziewczynki są słodkie. Tyle. Pewnie podczas seansu nieustannie będę chciała coś rzucić w monitor, bo suche żarty bohaterek są tak suche, że Haru z Free! padłby po minucie. Ale nie samą wysokopoziomową rozrywką człowiek żyje i czasami zwykła seria o idolkach pozwala się odprężyć. Póki co mamy tu absolutnie to samo co w pierwszym sezonie. Nic się nie zmieniło. Chwytliwe, grupowe piosenki – są. Śliczna grafika – jest. Dziewięć bohaterek nieśmiesznych jak Excalibur po kawie – są. Jeśli się nie oglądało pierwszej części, to trochę nie ma co tu szukać. Lecz jeśli chcecie obejrzeć jakąś idolkową serię, która nie rani do reszty waszej inteligencji (i w ogóle raczej zostawia ją w spokoju pod każdym względem), to Love Love! Sunshine!! nadaje się chyba najlepiej.
~Dziab
Ocena MAL: 8,06
Ocena Lemurilla: 5,00
Mahoutsukai no Yome

Ilość odcinków: 24
Studio: WIT
Źródło: manga
Uwagi: –
Lemurilla poleca
Chise wszystko już obojętne. Czy będzie żyć czy umrze, ona naprawdę ma już dość. Powiedziałby kto, że podpisanie kontraktu z podejrzanym jegomościem, przez który dosłownie sprzedaje się na aukcji jako niewolnik to niezbyt mądre posunięcie, ale powtórzmy – traumy jakie doświadczyła ta nastolatka sprawiły, że jako jedyna alternatywa jawi się samobójstwo. Niech więc się przynajmniej nie „zmarnuje”. Szczególnie, że ponoć jest „rzadkim gatunkiem”, Sleigh Beggy, tak mówią. To ma ponoć jakiś związek z tym, że widzi potwory… Tak, czy owak, zaczyna się licytacja. Za szaleńczą sumę 5 milionów funtów kupuje ją niejaki Elias. Mag, jak mówią. Z dziwaczną czaszką jako głową. Oraz małą, wiejską posiadłością pod Londynem do której zabiera swoją nową zdobycz. Czy raczej – adeptkę. Jego celem jest bowiem wyszkolić Chise w swoim fachu. Oraz poślubić. Chise wszystko już obojętne, ale… Powoli, powolutku… Najpierw zaczyna powracać do niej nadzieja. Że może po pierwszy w życiu miała szczęście…
Anime wyczekiwano, zapowiadano od dawna i poprzedzono 3-częściową OVA, fabularnie rozgrywającego się przed historią z mangi, ale najlepiej do obejrzenia, jak się już zna trochę postaci (OVA opowiada o zdarzeniu z dzieciństwa Chise). Skąd ten hype? Musicie wiedzieć, że pierwowzór historii jest jedną z lepiej sprzedających się mang w Japonii (w Polsce wydaje ją Studio JG jako Oblubienicę Czarnoksiężnika). Chwalona za niesamowitą kreskę, klimat i niesztampowych, głębokich bohaterów już teraz ma miano klasyka. Jak wypada przy tym animacja?
Przede wszystkim: Pięknie. Projekty postaci oddają ich fantazyjność, widząc panoramę Londynu, aż chce się kupić bilet do lotniczy do Anglii, ale przede wszystkim: Magia jest magiczna. Przy serii, która choć dzieje się w naszych czasach, osnuta jest na historiach związanych z magicznymi stworzeniami i rzucaniu uroków, odpowiednia, klimatyczna oprawa wizualna jest po prostu musem. I tak czuć tu lekko Ghibli, lekko Pottera, a troszeczkę serial BBC o angielskiej prowincji. Wszystko w idealnych proporcjach.
Mam wrażenie, że mogłabym napisać o tej serii całą notkę, streszczę się więc już. Fani Natsume Yuujinchou powinni w tej chwili włączyć Mahoutsukai – to ten sam protagonista, powoli leczący się z traum związanymi z sieroctwem i widzeniem demonów, choć w na tyle świeżym settingu, że nie czuć znużenia materiału. Fani brytyjskich historii znajdą tu swojską nutę angielskiego spokoju i jeszcze bardziej utwierdzą się w przekonaniu, że na Wyspach różdżki sprzedają na co drugiej ulicy. A przede wszystkim polecam serię fanom dobrych anime. Bo to stanowczo dobre anime.
~Dar
Ocena MAL: 8,57
Ocena Lemurilla: 8,25
Net-juu no Susume

Ilość odcinków: 10
Studio: Signal.MD
Źródło: Web manga
Uwagi: –
Lemurilla poleca
Czarny koń tego sezonu. Seria na pierwszy rzut oka wydaje się podobna do wielu innych komedii o neetach i grach komputerowych, tylko że nabijanie leveli i wypady na raidy możemy obserwować z punktu widzenia… laski. I to nie takiej pierwszej lepszej licealistki, która nerdzi i nie ma przyjaciół, ale dorosłej kobiety (30-letniej!), która świadomie rezygnuje z pracy, bo ma już dość. Moriko Morioka rzuca swoje korpo i nie wiedząc, co począć z odzyskanym życiem włącza kompa, by odpalić ulubioną gierkię. Ups, nie działa, wszak minęły dekady odkąd miała szansę normalnie skorzystać z czasu wolnego. Kobieta decyduje się więc zainstalować nową, polecaną w sieci gierkę MMO-RPG. Tam tworzy swojego idealnego przystojnego wojownika i rusza podbijać świat… co nie idzie jej zbyt dobrze. Ba, idzie fatalnie. Aż dziw, że nad takim noobem decyduje się pochylić prześliczna healerka Lily, która postanawia wspomóc “Hayashiego” w odkrywaniu piękna gry. Gdzie kończy się życie w realu, a zaczyna romans w necie? Tego dowiecie się w tej serii!
Naprawdę jestem oczarowana tym anime. Łamie schemat haremówkowych MMO-RPG i robi to w inteligentny, zabawny i przyjemny sposób. Chyba nie będzie ogromnym spoilerem jeśli powiem wam, że bohaterka grająca facetem spotyka healerkę, za sterami której siedzi… chłop. Podwójnie skomplikowany romans aż wisi w powietrzu. A właściwie nie romans, a zderzenie rzeczywistości, oczekiwań, pozorów i sedna sprawy. Po endingu widać, że paczka przyjaciół z gry będzie mieć również ciekawe interakcje w realu, a chyba najlepsze w tym wszystkim jest to, że mamy do czynienia z młodymi dorosłymi. Daje to powiewu świeżości i pozwala człowiekowi takiemu jak mi odnaleźć się w serii i niejednokrotnie pokiwać głową, wołając “tak, panie, ja też mam ochotę rzucić to w cholerę i wyjechać w komputerowe Bieszczady!”. Grafika w Net-juu jest prosta, ale urocza, co nawet się sprawdza. Wiadomo, nikt by się raczej nie obraził na drugie SAO, ale tak przynajmniej nie ma poczucia przerostu formy nad treścią. A treść jest bardzo, baaardzo przyjemna. Z serii, po której niczego byście się nie spodziewali, ta może okazać się czymś o wiele lepszym. Dziab poleca.
~Dziab
Ocena MAL: 7,29
Ocena Lemurilla: 7,00
Ousama Game: The Animation

Ilość odcinków: ?
Studio: Seven
Źródło: Książka
Uwagi:
Kanazawa Nobuaki jest uczniem z wymiany, jednak myli się ten, kto sądzi, że zwiastuje to uroczą komedię romantyczną jakich wiele. Znaczy, romans też się znajdzie, ale zdecydowanie innych standardów. Do rzeczy – Nobuaki wydaje się ostro wyobcowany i chociaż klasa zagaduje go jak może, ten stara się za wszelką cenę odgrodzić. Urocza Natsuko nie poddaje się jednak tak łatwo i namawia bohatera, aby pobiegł z nią w sztafecie. Wygrany bieg otwiera chłopaka na resztę klasy… I to okazuje się jego zgubą, ponieważ w ślad za nim podąża Król, by po raz kolejny zagrać szatańską grę, z której nie ma ucieczki poza śmiercią.
Jak to stwierdziła Shizu po obejrzeniu pierwszego odcinka – szykuje się guilty pleasure sezonu (jak nie roku). Popieram w całości. To jest tak słabe i nijakie, że trzeba być nami, żeby tego nie dropnąć tylko cieszyć się z tego animacyjno-reżyserskiego zła. I to ma mangę wydaną w Polsce przez JPF. Czy jest na sali ktoś, kto może zweryfikować, czy to w oryginalne też jest tak samo odkrywcze i inteligentne? Bo zaczynam wierzyć, że Another to był szczyt wysublimowania. Serio. Główny bohater już teraz zasługuje na statuetkę “wyjca roku”, do kompletu z “leszczem roku” oraz “beta-protagiem roku”. Ikari Shinji to przy nim głęboki myśliciel i człowiek sukcesu. A tak wracając do jakichś konkretów – co to miało być? Poprzednia klasa głównego bohatera zostaje wybita i nikt nie wybadał sprawy? W nowej rozgrywce powieszonych zostaje kilkunastu uczniów i nikt nie podnosi alarmu? Dzieciaki hasają sobie po parku? Mało tego – kolo, który dzieli się trampkiem z zębami głównego bohatera, tak po prostu… sobie wybucha? Aha. Super. Ekstra. Czyli to na serio będzie się działo, bo tak. Żadnych trudności, po prostu dzika jatka i obsceniczne sytuacje. W sumie czego spodziewać się po studiu, gdzie harde hentaice są zupełną normą (jedyną dobrą serią, jaką polecam od studia Seven w zastępstwie Ousama Game, jest Danna ga Nani wo Itteiru ka Wakaranai Ken). Zastanawia mnie jedynie co tam w obsadzie robią Miyano Mamoru i Horie Yui w głównych rolach. Niech ktoś uwolni Zgredka jakąś skarpetą, no!
~Dziab
Ocena MAL: 6,30
Ocena Lemurilla: 3,00
Shokugeki no Souma: San no Sara

Ilość odcinków: ? (dwusezonowe)
Studio: J.C.Staff
Źródło: Manga
Uwagi: Trzeci sezon; warto obejrzeć przed samym anime OVA Shokugeki no Souma: Ni no Sara 02
Lemurilla poleca
Trzecia odsłona dobrze wam znanej historii o uczniach elitarnego technikum gastronomicznego. Pierwszoklasiści poznali wreszcie osobiście Elitarną Dziesiątkę, czyli najlepszych kucharzy szkoły i zmotywowali się jeszcze bardziej, by skopać aroganckich sempajów z ich stołków. Najbliższa okazja, by się wykazać to szkolny festiwal, który, jak to w Tootsuki bywa, jest przeogromnym pokazem umiejętności swoich genialnych uczniów. Oczywiście Souma wykorzystuje szansę, by znowu wszystkich wkurzyć (choć tym razem, bardziej zmusić do stukania się w czoło) gdy rzuca wyzwanie ósmemu miejscu w Elicie – specjaliście od kuchni seczuańskiej, Kudze. Szykuje się wielka bitwa na dania chińskie! Mało kto zauważa jednak czarne chmury zbierające się nad szkołą… Szykuje się coś rewolucyjnego…
Ile razy pisałyśmy już na tym blogu o Shokugeki, ile razy już udowadniałam miłość do tej serii. Jak na razie, anime idzie bardzo dobrze. Wciąż uważam, że pierwszy sezon to jedna z najlepszych adaptacji (drugi był trochę za bardzo pośpieszony) i na razie zapowiada się, że trzecia odsłona nie traci na jakości. W dodatku arc festiwalowy to mój faworyt w całej serii, więc nawet jak potrwa tylko kilka odcinków, będę cieszyć się z każdej minuty.
Jedyną większą uwagę mam względem drugiej OVA drugiego sezonu. Przedstawia ona bardzo ważny moment z mangi, w której pierwszoklasiście w przyjaznej i wspierającej się atmosferze hahaha, nope, poznają członków Elitarnej Dziesiątki. To stanowczo powinien być pierwszy odcinek tego sezonu (a tak jedynie są do niego retrosy) i bardzo polecam zapoznać się z nią przed seansem.
~Dar
Ocena MAL: 8,59
Ocena Lemurilla: 8,00
Shoujo Shuumatsu Ryokou

Ilość odcinków: ?
Studio: White Fox
Źródło: Web Manga
Uwagi:
Dwie dziewczyny jadą czołgiem pojazdem opancerzonym przez postapokaliptyczny świat. W sumie to cała historia. Nie wiem co chcecie wiedzieć więcej. Jest ogólnie zimno, wszędzie walają się pustostany i nieużywany sprzęt wojskowy, jedzenie i paliwo da się znaleźć, ale z trudem. A bohaterki sobie jadą dalej, bo w sumie co im zostało.
Przepraszam za ten opis, ale właściwie nie ma tu nic więcej do powiedzenia. Opowieść ma bardzo epizodyczny charakter: Tu protagonistki znajdują wrak samolotu, tam rurę z ciepłą wodą dzięki której mogą zażyć czwartą „od opuszczenia dziadka” kąpiel. Jedna dziewczyna jest słabsza fizyczna, ale ogarnięta i oczytana, druga to idiotka z genialnym okiem snajpera. Nie ma śladu żadnych innych ludzi, bohaterki nie wiedzą co to czekolada ani ryby, widzowi mało co jest wyjaśniane. Ogląda się to nawet przyjemnie, ale trudno powiedzieć na jak długo starczy pomysłów na taką narrację.
Warto też wspomnieć, że dziewczęta przez cały czas rysowane są jak kluski (to w sumie całkiem urocze), ale tła są już całkiem klimatyczne. W dodatku całkiem ciekawy opening i ending. Jak pisałam, trudno powiedzieć jak ta historia się powiedzie na razie jest… No, okej.
~Dar
Ocena MAL: 7,58
Ocena Lemurilla: 6,25
Taishou Chicchai-san

Ilość odcinków: ?
Studio: A-CAT
Źródło: Visual Novel
Uwagi: Odcinek trwa 3,5 minuty
“Historyczne” shounen-ai. Nieznane studio. Odcinek trwa 3,5 minuty, w tym zawarty jest opening i ending. Postacie z niewiadomych powodów zmieniają się w chibiki. Jest magia i demony. Still better story than Dynamic Chord.
Naprawdę nie wiem, co więcej mogę napisać o tej króciuteńkiej serii. Ciężko zmieścić cokolwiek w tak niedługim czasie. Przez co lepszym pomysłem wydaje się obejrzenie całości na raz, bo po tygodniu można zapomnieć, co działo się wcześniej. I pewnie tak zrobię, bo liczę na zapowiadany wątek shounen-ai.
~Shizuru
Ocena MAL: 6,01
Ocena Lemurilla: 5,50
UQ Holder

Ilość odcinków: ?
Studio: J.C.Staff
Źródło: Manga
Uwagi: Spin-off Mahou Sensei Negima (Znajomość pierwszej serii nie jest wymaga)
Kanae Tota to gimnazjalista-sierota, mający więcej szczęścia niż rozumu i pragnący spełnić swoje Marzenie… Wiem, ile razy można zaczynać w ten sposób opis? Więc może tak: Mamy rok 2086. Dużych zmian właściwie nie widać, co najwyżej ludzkość ogarnęła jak używa się magii, najlepiej za pomocą różnych, prostych aplikacji. Gdzieś na japońskiej prowincji żyje sobie wspomniany Tota, którym od dwóch lat zajmuje się niejaka Yukihime – piękna nauczycielka o surowych zasadach i talencie magicznym. Jak pewnie się domyślacie wkrótce pewne Zbiegi Okoliczności (którym trzeba będzie dość brutalnie dać po mordzie) sprawią, że Yukihime wraz ze swoim wychowankiem ruszą w kierunku stolicy. Bo w sumie czemu nie – mieści się tam widziana z daleka, niebiańska wieża i Tota z chęcią by nią wszedł. No co, nie każdy od razu chce zostać Hokage! No i tak radzi mu duch dziadka pewnego faceta. A, no i Yukihme jest wampirem, która także z Toty zrobiła nieśmiertelną istotę, a do jego haremu drużyny przyjaciół wkrótce złapią się kolejni niezabijalni. Taki szczegół.
Jest sobie taki mangaka co się zwie Ken Akamatsu. Znany jest przede wszystkim z stworzenia mangi Love Hina, która ukształtowała takie tropy jak haremówka, sceny onsenowe oraz tsundere. Akatamatsu zawsze jednak chciał tworzyć battle shoneny. I choć wszystkie jego dzieła obowiązkowo zawierają masę golizny i szalonego humoru, każdy kolejny tytuł coraz bardziej zbliżał się do typowego bitewniaka. No i ostatecznie doszło do powstania UQ Holdera – dziejącego się 80 lat po zdarzeniach z Mahou Sensei Negima, i opowiadające o losach wnuka głównego bohatera tamtej serii, Negiego.
I wiecie co, ja nie mam żadnych argumentów. Mózg odmawia analiz. Zakochałam się w tej serii i nie umiem się wytłumaczyć. Może to główny bohater, który jest niesamowicie sympatyczny, nie jest looserem i choć daleko mu do inteligentna, umie trafnym tekstem wytrącić argumenty rozmówcy. Jego relacja z Yukihime (a właściwie Evangeliną – tak, tak, tą samą co w Negimie) są także wspaniałe. Naprawdę czuć, że bohaterowie się lubią i choć się kłócą i wampirzyca potrafi celnym zaklęciem zaprowadzić spokój, nikt tu nie bawi się w tsunderenia czy niepewnośći. Jak na razie reszta ekipy także wydaje się interesująca i różnorodna – warto wspomnieć choćby o bezpłciowym (dosłownie) Kuromaru o Tragicznej Przeszłośći, którego chciałam najchętniej wytulić.
Jeśli szukacie jakiegoś tasiemcowatego shonena z walkam, zdobywaniem haremu nakama oraz dobrym humorem (choć często zbreźnym) i nie odstrasza was myśl o ecchi. To polecam sprawdzić ten tytuł. A nóż wpadniecie w niego tak jak i ja.
~Dar
Ocena MAL: 7,55
Ocena Lemurilla: 7,50
Patrząc teraz z przestrzeni dwóch lat, można powiedzieć, że Black Clover wstało z kolan i jakoś chodzi. Openingi mają dobrą muzykę, z animacją podczas odcinków, różnie to bywa, ale w nowszych odcinkach, animacja walk jest dobra. Nawet Asta już tak nie wrzeszczy jak na początku xD
PolubieniePolubienie
Ja oglądam BC od tego roku (2020) wszystko za jednym razem i wciągam kolejne odcinki jak draże M&M’sów. Kocham to anime mimo wielu niedoskonałości. To taka miłość jak do dziecka, które niby robi w pieluchy, ale daje masę uczuć i radości
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pierwszy raz od zimy jestem na bieżąco z aktualnymi sezonówkami, jupiii (to znaczy oprócz tych dłuższych z zeszłego sezonu. I nawet nie wspominajmy o tych wszystkich tytułach z wiosny i lata, które wiszą sobie od miesięcy pozaczynane… Ale jesień mam z grubsza pod kontrolą, o! xD), no to po kolei:
Black Clover – jestem chyba jedyną osobą, której zupełnie nie przeszkadzają wrzaski Asty xDD To znaczy tak całościowo chłopak jest wnerwiający, owszem (chociaż też nie najbardziej z bohaterów shounenów, których znam), ale generowany poziom decybeli akurat przeszkadza mi w nim najmniej. Ogółem w serii schemat na schemacie schematem schemat pogania, ale jednak przynajmniej na razie mam uczucie, że autor chociaż trochę się starał wymyślić coś własnego i minimalnie oryginalnego. Chociaż może to tylko dlatego, że właśnie zaczynam porządnie nienawidzić pewnych ogoniastych wróżek i każdy inny shounen przez porównanie wydaje mi się lepszy xPP
Inuyashiki – kiedyś u Myszy czytałam recenzję mangowego pierwowzoru, przed początkiem tego sezonu sobie dla porządku odświeżyłam i utwierdziłam w postanowieniu, że ja dziękuję, postoję. Najlepiej parę metrów dalej. Jakbym chciała posłuchać narzekań na ten zUy, okropny, zepsuty współczesny świat, młodzież i w ogóle jak to wszystko, panie, było lepsze dawniej, to mam choćby w najbliższej rodzinie parę tego typu osobników, nie muszę sięgać do mangoanimców ;P
Just Because – na razie jestem po pierwszym epku i mnie nie zachwycił, ale Tsuki ga Kirei, które też mnie na początku nie zachwyciło, potem skończyło w ścisłej wiosennej topce, a ta seria jakoś klimatem mi się z nim kojarzy. Co prawda tutaj spodziewam się czegoś troszkę innego, ale mam nadzieję, że też będzie dobrze.
Juuni Taisen – głupawa krwawa jatka dla samej krawej jatki, która nie próbuje udawać niczego więcej – lubię to, najsilniejszy kandydat na rozrywkowy odmóżdżacz do oglądania po męczącym dniu. Mam tylko nadzieję, że przypadkiem nikt nie wyjedzie znienacka z jakimiś sentymentalnymi bzdetami, przesz nie po to się ogląda psychopatycznych ludzi-królików w stringach.
Kino no Tabi – ale stare było leeepsze~ No gdzie tutaj moje często gęsto pretensjonalne cytaty wypisane na ekranie tudzież klimatyczne muzyczki? Nie dali, szuje i szubrawce jedne, a tak się do nich przywiązałam xD A tak na serio te nowe projekty postaci i w ogóle strona wizualna są takie cholernie zwyczajne, zupełnie nie czuć tej nierealności ze starej wersji. Do tego niefortunny imo odcinek wybrali jako pierwszy, ja wiem, że to nie tak, ale zupełnie się nie dziwię ludziom, którzy uznają, że zamierzony morał to „powszechne noszenie broni i samosądy to dobro”, sama bym doszła do takich wniosków, gdybym nie znała konwencji.
Wieloryby – pierwszy odcinek niebotycznie wywindował moje oczekiwania, jeśli ciąg dalszy je chociaż trochę spełni to mam serię sezonu.
Oblubienica – mam nadzieję, że faktycznie się z czasem rozwinie, bo na razie to imo Natsume nie dorasta do pięt, a oboje główni bohaterowie irytują :/
Net-juu… – ojej, ojeeej, to jest takie kochane! I pomyśleć, że mało co, a zupełnie bym tę serię ominęła. A ona jest taka fajniuchna, rzadko się zdarza, żebym po obejrzeniu trzech epków pod rząd jeszcze chciała więcej <3
Gra w króla – z tego co zewsząd słyszałam manga jest dokładnie tak samo słaba. Serio dziwię się, że ludzie wymieniają wrzaskoAstę jako najbardziej irytującego protaga sezonu, w którym jest też ten animiec xD Do Another imo nawet toto nie ma startu, tam w każdym razie faktycznie był przynajmniej na początku klimat, tajemnica, budowanie napięcia, creepy lalki, tutaj jest tylko… no nic nie ma. Ale w sumie zaczęłam to w ogóle oglądać właśnie dlatego, że miało być denne, więc nie narzekam xDD
BTW, „harde hentaice” to określenie cudnej urody, kradnę <3
Foodgasmy trzecie – o, to drugi sezon miał jakąś OAV-kę?… Ni no Sara mnie bardzo wkurzyło potraktowaniem wszystkich kobitek w czasie jesiennych wyborów (kto to w ogóle nazwał wyborami, co te zawody mają wspólnego z wyborami?), niby wiem, że gdyby na sam koniec w ścisłej czołówce najgroźniejszych rywali shounenowego gieroja została się – gasp! – dziewczyna to świat by implodował czy cuś, ale jakiś taki niesmak pozostał i już mi się tej serii nie ogląda tak przyjemnie, jak na początku. Mam nadzieję, że przynajmniej będzie w trzecim sezonie przyzwoita dawka Nikumi i Takumiego.
Shoujo Shuumatsu… – mnie się tutejszy OP i ED wybitnie nie podobają, miałam nadzieję bardziej na coś w stylu melodii lecących w tle odcinków. Niestety z każdym epkiem coraz bardziej miałam wrażenie, że to raczej cgdct, niż post apo, ale może nie będzie bardzo źle.
Taishou Chicchai-san – o, a o tym nawet wcześniej nie słyszałam, chyba też obejrzę całość, jak już wyjdzie, w najgorszym wypadku nie stracę dużo czasu.
UQ Holder – dobrze wiedzieć, że da się toto oglądać bez znajomości Negimy. Już wcześniej miałam ochotę dorzucić do tegosezonowej listy, ale trochę bałam się, że nie będę wiedzieć o co biega.
Oglądam jeszcze parę rzeczy niewymienionych, ale głównie takie tam odmóżdżające durnotki, z jednym wyjątkiem, konkretnie Houseki no Kuni. W sumie nie wiem, na ile ta seria podoba mi się, bo faktycznie jest dobra, a na ile dlatego, że dżendery, kamienie szlachetne (wewnętrzna sroka lubi to) i creepy w bardzo trafiający do mnie sposób źli, ale co tam, grunt, że dobrze się ogląda i już po pierwszym epku zaczęłam shipić głównych bohaterów xD
Ogółem zgadzam się, że jesień zapowiada się obiecująco, chociaż nadal uważam, że zima była lepsza, ale jeszcze wszystko przed nami i to się może zmienić (tak, wielorybki, klejnociki, graczki RPG, gadające motocykle i zakochujący się licealiści, na was patrzę, postarać mi się tu!) ^^
PolubieniePolubienie
Aha! Czyli nie tylko ja jak myślę o anime z ubiegłych sezonów, to aż mi gorzej. Dobrze wiedzieć, że to jakiś globalny problem był. A przynajmniej nasz tutejszy, znajomkowy :3
Black Clover – ano chyba jesteś .^. Poza tym spotkałam się z narzekaniami fanów mangi, że anime ledwo się zaczęło, a już rzuca fillerami i ma zbyt wolne tempo. Poza tym niestety nie znajdziesz we mnie obrońcy settingu. Jest maksymalnie nieoryginalny, a książki to tylko wymówka, żeby można było po prostu czarować (alchemia zajęta, magia jako taka już zajęta, magiczne chowańce zajęte, duchowe moce zajęte…). Szkoda, bo autor ładnie rysuje, ale wcale nie przekłada się to na oryginalność fabuły. A Dar mi mówiła, że pierwszym poważnym arcem jest arc turniejowy. Nope. Ja się tu nie nadaję. Za dużo shounenów za mną.
(przy czym Fairy Fail oczywiście jest na szczycie frajerstwa)
Inuyashiki – no rozumiem, że to może odstraszać. Chyba to już ten wiek, że sięgam po takie rzeczy… Ale. Kiedy odpaliłam drugi odcinek, to nagle zostało mi uświadomione (wprost, na ekranie), że mangę robił autor Gantza. I zaczynam żałować, w co się wpakowałam. Bo rzeźnia zrobiła się straszna. Mogę sobie popatrzeć na staruszka, który ratuje świat, ale na szczyla, który zabija bez skrupułów i w bestialski sposób… D:
Just Because – ja też nie umiem złapać bakcyla do tej serii. Ona jest. I nawet nie wiem jaki ma być jej motyw główny. Zostawiam to Dar.
Juuni Taisen – po trzech odcinkach (niecierpliwie czekam na czwartych) stosunek filozoficznych bzdetów na akcję jest całkiem okej. Póki co Kura się załapała na moralizatorską bajkę, ale w sumie nie było to aż tak złe rozwiązanie. Chociaż mam zastszerzenia do kreski, bo w przypadku randomów zaczyna być jakaś dziwna i jakby rozmyta.
Kino no Tabi – zapomniałam o cytataaaach <3 W ogóle ten pierwszy odcinek tak pachniał jakimś przytykiem w stronę USA i ostatnich dywagacji na temat wolności posiadania broni. Ciekawe, czy to było… przypadkiem… Za to drugi odcinek to już chyba powtórka ze starej serii albo mam już okropne zaniki pamięci D: Słabo wypada ta nowsza seria. Nie tragicznie, ale to zupełnie nie to. Kompletnie nie czuć tego dziwnego mroku, który cały czas towarzyszył poprzedniej Kino. Tutaj jest tak… tak… tak nowocześnie i moe :/
Wieloryby – damn, mało czasu, miałam zacząć i jeszcze nie zdążyłam D:
Oblubienica – uuu. To chyba nie mam nic na usprawiedliwienie. Tak mniej więcej będzie jednak cały czas. Oczywiście dojdą pewnie ciekawe sprawy z różnymi problemami, którymi ma się zająć Elias, ale jeśli ci on nie odpowiada… I Chise… Może być troszkę ciężko.
Net-juu… – PRAWDA?! Jak dla mnie to naprawdę czarny koń sezonu. Jestem po trzech odcinkach i już rwałabym czwarty, gdyby nie łyżwiarze na Grand Prix. Ta seria niby nie jest jakaś szałowa czy odkrywcza, ale ona jest… trafia w kokoro! Jest słodkie, jest prawdziwe, a z MoriMori to się można utożsamiać jak z mało kim XD
Gra w króla – myślę, że nikt nie narzeka na tego protaga, bo on ma jakoś szansę umrzeć, a Asta nie XD Nie mam nic do dodania. Dno straszliwe to jest.
Foodgasmy trzecie – nie zapominaj, że tym największym friend-enemy Soumy jest jednak Erina ;) A póki co Nikumi i Takumi mają całkiem spory wkład w akcję. W ogóle te cztery odcinki były całkiem zrównoważone jeśli chodzi o pokazanie innych bohaterów (wiadomo, Souma zawsze będzie bardziej, ale i tak). Tylko animacja zrobiła się żalowa. Używają komputerowych randomów gdzie się da. A wygląda to niesamowicie brzydko :<
Shoujo Shuumatsu… – tak po cichu to mnie ta seria totalnie nie kupiła. Zmęczyłam dwa odcinki i mam ochotę przyspieszyć. A najgorsze jest to, że sądząc po napisach końcowych przez całą serię będą tylko i wyłącznie te dwie bohaterki…
O Houseki no Kuni widziałam całkiem sporo na Twitterze, fanarciści też do tego lgną jak sroki XD Shizu miała się też za to zabrać, ale nie wiem, gdzie umarła. Czyli mówisz, że jest co shippować? Oj, to spora pokusa… :3
Ha, zima, mówisz… Nie wiem, ciężko mi powiedzieć, po miałam wielką czkawkę poJureczkową, więc nie umiem jej docenić, ale na koniec roku przydałoby się pokończyć trochę rzuconych serii :x Może teraz, kiedy mam o wiele lepszy humor, jakoś dam radę.
Dzięki za ogromny komentarz, Gwaciu kochana! :*
PolubieniePolubienie
„2017 ma już ostatnią szansę, aby wyratować się (…) ale po trzech kwartałach wydaje się, że do 2016 to mu jednak daleko… ”
Chciałam napisać, że co roku i co sezon ludzie mówią, że drzewiej bywało lepiej, ale potem sobie przypomniałam, że przecież w 2016 były Jurki, a tego u Was nic nie przebije :3
O tak, Asta jest straszny – przekonałam męża, żeby obejrzeć jeszcze kilka sekund gdy wali głową o ziemię przed tą zakonnicą, bo widziałam na 4chanie gifa i mąż był na mnie zły. Po co villaini, gdy główny bohater to wcielenie zła.
Piąteczka, Dziaboku, Kamigami było elo :D
Fani VNek są bardzo dziwni, od dawna przekonują, ze Grisaia i MuvLuv są dobre – nie wierz fanom VNek.
Jeśli o CG w Inuyashiki chodzi, to przy okazji Kado czytałam, czemu tam zdecydowano się na robienie części postaci w 2D a części w 3D: oszczędności. Full CG oznaczałoby generowanie modeli dla każdego przechodnia, full 2D – ręczne rysowanie wszystkich klatek, oczywiście. Więc stawiam, że o to chodzi też w Inuyashiki, w końcu anime to sztuka oszczędności.
Jeśli o mnie chodzi, to napisałam już jedną pierwszowrażeniową notkę, właśnie przygotowuję drugą, a nawet jeszcze wszystkiego porządnie nie sprawdziłam. Bardzo interesujący sezon. Na pewno nie planuję nic oglądać na bieżąco, though – za stara już jestem i w krzyżu łupie :)
PolubieniePolubienie
To są kłamstwa i pomówienia, my jesteśmy rzetelnymi blogerkami, które wcale nie wywyższają jakiejś serii o pedałach nad innymi… No dobra, wiem. Nad nastrojem ciężko panować i ogólne samopoczucie pewnie miało spory wpływ na ocenę poprzednich sezonów, ale już na o wiele spokojniej teraz wciąż nie umiem wskazać serii, które niezaprzeczalnie dominowałaby w tym roku jak to miało miejsce w zeszłym. Może Tytany, ale one wyszły o 5 lat za późno, może drugi sezon Academii. Za to więcej jest małych, niepozornych perełek wpasowujących się w gust nisz.
Asta to syn Szatana i to wcale nie w takim znaczeniu, jakim można by się spodziewać po magicznym shounenie…
Kamigami było bardzo elo. Graba, senpai :D
No właśnie widzę, chociaż jednocześnie gdyby nie gadanie „e, ta adaptacja ssie”, to nie zabrałabym się za Umineko i Danganronpę, które w oryginale serio są lepsze. Może to serio nieumiejętność adaptowania?
Podejrzewam, że w Inuyashiki chodzi o kasę, ale wciąż zastanawia mnie, czemu akurat te, a nie inne sceny. Bo po cholerę było robić komputerowo scenę wychodzenia głównego bohatera z auta, kiedy najazd był na mrówkę i jego statyczną nogę? D:
O, to zerknę z chęcią, bo czuję, że masz zdecydowanie inne typy anime na oku XD Muszę wiedzieć, co powinni oglądać prawdziwi, twardzi fani chińskich bajek >:D
PolubieniePolubienie
Chyba sobie ten sezon na tę chwilę odpuszczę i ponadrabiam starocie. Zobaczymy co wyniknie na koniec…
PolubieniePolubienie
Mahoutsukai! A tak, to w tym roku mało co ciekawego było :U No, ale kiedyś klasyki też trzeba uzupełniać…
PolubieniePolubienie
Nie wiem dlaczemu, ale jakoś nic mnie tu nie wciągnęło :( czyżbym się starzała ?? :D
PolubieniePolubienie
No, już, do Mahoutsukai!
PolubieniePolubienie
Ja w tym sezonie nie zaczęłam jeszcze jednego anime. Ale się zbieram xD Na pewno obejrzę Shokugeki, pewnie sięgnę też po Mahoutsukai i te coś o pustyni, którego tytułu teraz nie pamiętam. Nadrobię też trochę serie letnie (ach, ile tych planów, potem i tak połowy nie zrealizuję).
No i morze, nie może. Taka wpadka przy tej pustyni :)
PolubieniePolubienie
Bardzo dobre plany, polecam >D
I damn, autokerekta, dlaczego nie jesteś mądrzejsza od nas :<<<
PolubieniePolubienie
Kocham Wasze posty! XD Normalnie przy każdym płacze ze śmiechu. X”DDD (A Asta to mógłby się faktycznie zamknąć albo leczyć ADHD…)
Na pewno zainteresuję się jeszcze Inuyashiki (man with the mission mnie przekonał XDDD),Kujira no Kora wa Sajou ni Utau, Net-juu no Susume. Dam szansę też Shoujo Shuumatsu Ryokou (te dziewołszki są takie urocze <3). Zobaczymy jak to wyjdzie, bo i tak trochę z tego sezonu oglądam (a też nadrabiam wczesniejsze serie. :P
Nawet nie wiedziałam, że Ousama Game dostało anime. :O Oglądać nie będę bo mangę przeczytałam i tak jak po czwartym (na pięć!) tomie nabrałam nadziei, że może nie jest to jeszcze stracona pozycja, to po finale… eh… cóż wyszło jak wyszło. W sumie czytało się dobrze i przeciętny poziom osiągnęło, ale z takich klimatów to wolę Pamiętnik Przyszłości czy coś…
PolubieniePolubienie
Aww, miło słyszeć, że lubisz nas czytać :3 będziemy się starać dalej!
Dobry wybór serii, mam nadzieje, że oglądasz już teraz Mahoutsukai :3 Po trzech odcinkach naprawdę wydaje się najciekawsze w tym sezonie.
Nie oglądam sama Ousamę, ale z tego mówią dziewczyny, to naprawdę nic mnie nie omija xDDD
PolubieniePolubienie
<3
Oczywiście, że oglądam! Bardzo, ale to bardzo lubię mangę i nie mogłabym ominąć animowanej wersji Oblubienicy! <3 Dawać 4 odcinek! Już! Teraz! <3
PolubieniePolubienie
Ło, dwie serie nam się tym razem pokrywają! :D możemy coś porównywać, inaczej jak w poprzednim sezonie. (jak jeszcze dorzucić nieszczęsne Fejty mamy aż trzy…)
Black Clover – patrzcie, a FP polskiej strony Blicza to reklamuje jako następcę Wybielacza. Nie planowałam tak czy owak, ale teraz jeszcze mniej.
Inuyashiki – (w sumie alfabetycznie powinnam dać wcześniej Garo, ale dobra, dam już na koniec) – nie… źle że zamknęłam ten nawias, bo do Garo właśnie chcę nawiązać. W pierwszym, HnK, też Mappa użyła CGI do animacji scen bitewnych – i ojej, jak mi się podobało! (W drugim też użyła. Ale całe drugie było meh.) Tak nawiązując do tego, że modele w Inuyashiki są ładne, jak mówicie…
Juuni Taisen – numer 1 z pokrywających się serii. Aaaale… Dziab, po jednym odcinku piszesz? To ja nie wiem czy mogę po trzech się odzywać po prawdzie… Dobra, to tak – powiem tak ogólnie: znajoma czytała nowelkę, mówi, że jej zdaniem dobra historia. I przyznaj, 12 znaków, 12 odcinków, to ma szansę wypalić (no co Rokka, co Rokka, tam by z kolei więcej jak jeden tom się nie zmieścił… a w pół urywać głupio).
Powiem jeszcze, mam szczerą nadzieję, że zobaczymy jeszcze Węża. To co, że nie ma głowy. Niby taka zgrana ekipa z braciszkiem Smokiem, a ten jakoś mało się przejął dekapitacją drugiego. Wietrzę spisek i team-up braci (jak pokazane w openingu) w jakimś odcinku, w którym razem ich ktoś po frajersku ukatrupi. Albo sami się zabiją wzajemnie. Bo wyglądają na takich cwaniaczków, tacy zawsze głupio kończą. (Już ich lubię.)
Niżej taki trochę spoiler, jeśli faktycznie widziałaś tylko pierwszy odcinek. Ostrzegam, jak co nie czytaj jeśli nie chcesz wiedzieć.
[Spoiler~!]
Otóż. Po trzech mogę powiedzieć, że bohaterem tygodnia nie zalatuje, tylko tak po prostu jest :’) Flashback, lepsze pokazanie postaci = trup. Gorzej, że jest budowanie napięcia, człowiek się nastawia na jakiś fajny pojedynek, a tu takie… plop, nie żyje. (JESZCZE WIĘKSZY SPOILER)Ta sama znajoma mówi, że to się tyczy wszystkich, soł.(KONIEC) A, no i jakiego plot twista Ty tu chcesz, przecież już po drugim odcinku wiadomo na pewno kto wygra, a po pierwszym się można było domyślać :’D
[KONIEC SPOILERA, idziemy dalej]
Kino no Tabi: szeptem Dziaaaab. Casshern Sins. Spróbuj. Anime drogi, w pewnym sensie, w moim odczuciu świetne (może trafiłam na dobry nastrój do oglądania). Nie zniechęć się projektami postaci od razu.
Mahoutsukai no Yome – numer 2 z pokrywających się. Ładne. Bardzo ładne. Ale obawiam się, żebym znów się nie nacięła na hype. W sensie – nie zamierzam twierdzić, że to jest przechwalone (na pewno nie po dwóch odcinkach), ale pamiętam, jak Koh mi nawychwalała Avatara (tego z Aangiem), siadłam oglądać oczekując cuda na dwóch kijach… i dostałam coś dobrego. Nie coś prześwietnego, czego oczekiwałam po jej rekomendacjach. Po prostu dobrego. Mam nadzieję, że tu będzie lepiej.
I z rzeczy, których nie oglądacie…
Garo: Vanishing Line – same old stuff, demony – Horrory – mordujące ludzi, rycerze w magicznych zbrojach zabijający Horrory i wspomagający ich magiczni kapłani. Tylko postacie zupełnie nowe i miejsce akcji inne. Była „Hiszpania” w pierwszej serii? Była. Była „Japonia” w drugiej serii? Była. To tym razem mamy “USA”. Bo czemu nie. Wrum, wrum, zastąpmy konia (w zestawie akcesoriów do zbroi – zamów już dziś, magiczny amulet gratis) motocyklem! \o/ nie, mówię serio…
Pomijając absurdalność tego, że na głównego wołają per Sword (…będę sobie wmawiać, że to przydomek, pozwólcie), widzę poprawę w stosunku do mocno kiepskiej drugiej serii. Choćby samym tym, że Sword mnie nie irytuje, w odróżnieniu od Raikou, choć do Leona (z pierwszej serii) mu dla mnie brakuje. (Swoją drogą, gdybym miała w ciemno obstawiać ludzia, którego Leon jest dalekim przodkiem (bo zbroja Garo jest dziedziczna), to bym wskazała Rooka, nie Sworda xD ale no. Raikou też nie pasował.) I jak tak patrzę po liście seiyuu na MALu… Rook, Knight, Bishop, Queen? Jedziemy w tej serii w szachy? :D (tak teraz widzę że ktoś przerobił Rooka na Luke’a. Nope. Jak szachy to szachy. >C)
Ta seria ma tego pecha, że nie ma opcji, żebym jej nie zestawiała z poprzednimi dwoma. Drugą – już teraz, po dwóch odcinkach, dla mnie przebija. Ale do pierwszej nie wiem czy da radę dorównać, może i kwestia sentymentu. Z rzeczy jeszcze ciekawych – trzy serie, jedno uniwersum, jedno studium animacyjne – a wszystkie trzy mają kompletnie inną kreskę. Porównajcie sobie w wolnej chwili, one nawet podobne nie są…
Hoozuki no Reietsu 2 – a tu krótko. Podobnie jak w pierwszym sezonie, mam wrażenie że dużo mnie omija przez nieznajomość ichniejszej mitologii. Pierwszy był na tyle spoko, że sięgnęłam po drugi – co prawda bez wielkiego entuzjazmu, ale i też bez przymuszania się. Ot, wychodzi, to obejrzę.
PolubieniePolubienie
anime drogi to będzie też el cazador de la bruja czy michiko hachin(jak tytułu nie przekręcam )
PolubieniePolubienie
Pytałam się już Ciebie, M.W., czy zamierzasz otworzyć własny blog? Takie komentarze nam piszesz, że starczyłoby na osobne notki :D
BC jako następca Bleacha? Meeh, to raczej combo Naruto z Ao no Exorcist.
Też się boję przehjapowania przy Mahoutsukai, ale po trzecim odcinku moje dobre wrażenia się utrzymują. Btw, też trochę przechwalili mi Avatara xD Dobry serial, ale nie aż tak jak mi obiecywano :U
Dzięki za opisy serii, których nie oglądamy – o Garo nawet trochę ostatnio czytałam, choć raczej już nie wcisnę kolejnej serii w swoje rozstawienie xD
Jeszcze raz dzięki za tak obszerny koemntarz :3
PolubieniePolubienie
Pytałaś, pytałaś. Żeby prowadzić bloga trzeba mieć:
a) czas,
b) chęci,
c) coś ciekawego do powiedzenia.
Pierwszego w nadmiarze nie mam, drugiego wcale, trzeciego też mi się nie wydaje, więc. wzrusz ale dzięki.
Btw, jako że postacie, które polubię mają tendencję do umierania – jak myślisz, jak długo pożyje ten polubiony przeze mnie garowy Rook, jeśli dodać to tego, że ma białe włosy? :D
PolubieniePolubienie
Przepraszam bardzo, to krzywdząca nieprawda – ja nie mam żadnego z tych trzech, a bloguję od czasu do czasu od lat! A Twoje Ce nadrabia wszystko, #czytałabym, #YOLO i tak dalej.
PolubieniePolubienie
o wielkie dzięki będzie pomoc w przesiewie bo ja jeszcze nic nie oglądałem w tym sezonie na razie oglądam stare filmu kung fu i wu xia z hongkongu i tajwanu nawiasem odkryłem dzięki temu prawdopodobne pochodzenie kilku technik ukazanych w znanych anime ;-P
PolubieniePolubione przez 1 osoba
trochę obejrzałem i komentować mogę
UQ Holder przechodzą od komedii do nie mal gore zbyt gwałtownie no i dlaczego nasza bohaterka mentorka bohatera wygląda jak Elric z buforami ;-)
Code Realize przyjemna seria i śliczne widoczki choć pewnie jakąś dramą rzucą
Garo nawet niezłe i ciekawe co to za eldorado
Inuyashiki morał po dwóch odcinkach jak rozjeżdżasz swym ufo przypadkowych ludzi to trzy razy się zastanów kogo wskrzeszasz z upgradem ;-P zwłaszcza fani popularnego shounena od 20lat lecącego odpadają w przedbiegach :-P
Kuo Pao Xing Xiong albo Running Heroes chibi fantasy z turniejem magi parkuru jako wyzwaniem miejscami świetne widoki i dynamiczna animacja oraz bohaterowie jakby to nazwać albo w sumie możecie to obejrzeć na próbę odcinki po 15min odliczyć op i ed i 10min
pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Rob, pjona za Garo.
PolubieniePolubienie